Ocena: 5,0
Plusy:
+ pełna licencja Rajdowych Mistrzostw Świata
+ duża możliwość edycji własnego kierowcy i teamu
+ dobry model jazdy samochodów klasy WRC
+ Pendulum
Minusy:
- małe zróżnicowanie tras
- oprawa graficzna
- wszechogarniająca nuda
- słaby model jazdy samochodów z niższych klas
- dynamika
Posiadacze konsol PlayStation 2 zapewne z łezką w oku wspominają tworzone przez Evolution Studios gry z serii WRC, które z miejsca zyskały status najlepszych rajdów samochodowych na poprzedniej generacji konsol. Z pewnością zadziałała też magia oficjalnej licencji WRC, którą Sony zakupiło od FIA (Federation Internationale de l’Automobile). Niestety w ostatnich latach popularność rajdów samochodowych znacząco zmalała, wobec czego japoński koncern nie zdecydował się na odnowienie licencji i oddelegował zdolnych programistów z Evolution Studios do prac nad serią Motorstorm. Oczywiście w przyrodzie nic nie ginie i marką WRC zainteresowała się firma Milestone, która wykupiła trzyletnią licencję na produkcję gier sygnowanych logiem Rajdowych Mistrzostw Świata.
Szansa na sukces
Milestone, niewielkie włoskie studio, od wielu lat koncentruje się na produkcji gier o tematyce wyścigowej, rywalizując na tym polu z tak doświadczonymi ekipami jak Codemasters, Turn 10, Polyphony Digital czy Bizarre Creations. Powinienem tutaj jednak dodać, że walka o uznanie i zaistnienie w masowej świadomości graczy nie do końca układała się po myśli Włochów. Średnio udane produkcje pokroju S.C.A.R., Evolution GT czy Supercars V8 Racing nie wzbudziły zachwytu recenzentów, którzy bezlitośnie wypunktowali ich braki na tle konkurencyjnych tytułów. Dla programistów z Milestone pojawił się jednak promyk nadziei, który mógł zapewnić im rozgłos i uznanie. Tym promykiem była porzucona przez Sony licencja FIA World Rally Championship, której to zakupienie włoska ekipa obwieściła światu z właściwym sobie brakiem skromności.
Dookoła świata z Sebastianem Loebem
Po uruchomieniu gry naszym oczom ukazuje się całkiem zręcznie zmontowane intro. Dynamiczne ujęcia na wyczyny kierowców rajdowych okraszono żywiołową muzyką Australijczyków z Pendulum i całość zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Pierwszy plus dla Milestone. Po chwili lądujemy w schludnym i dobrze zaprojektowanym menu głównym, które daje nam możliwość wyboru trybu rozgrywki. Możemy rozpocząć rozbudowany tryb kariery, wziąć udział w pojedynczym rajdzie, pobrać nauki w WRC Academy lub rywalizować ze znajomymi. Mając w zanadrzu dużą ilość wolnego czasu, zdecydowałem się na tryb kariery. Wprowadzamy swoje dane personalne, zakładamy własny zespół wyścigowy i przenosimy się w przesiąknięty zapachem palonej gumy rajdowy świat. Dodatkowo mamy możliwość wyboru sponsorów, którzy wspierać będą nasz team. Wzorem wydanej w ubiegłym miesiącu F1 2010 od Codemasters, tryb kariery w WRC 2010: FIA World Championship przebiega według zasady „od zera do bohatera”. Zaczynamy jako anonimowy kierowca, którego stać w zasadzie jedynie na samochody pokroju Ford Fiesta czy Citroen C3. Wygrywając kolejne zawody, uzyskujemy dostęp do coraz to mocniejszych samochodów i bogatszych sponsorów. Nie muszę chyba dodawać, że ujarzmianiem potworów klasy WRC zajmiemy się dopiero u schyłku kariery. Tryb wydaje się dobrze przemyślany i zapowiada rozrywkę na wiele godzin. Kolejny plus dla twórców.
Swoimi rajdowymi umiejętnościami możemy wykazać się na drogach kilkunastu krajów, m.in. Turcji, Włoch, Nowej Zelandii, Szwecji czy też Finlandii. Nie zabrakło żadnej ważnej imprezy z kalendarza Rajdowych Mistrzostw Świata, jak też i kierowców, którzy w tych zawodach biorą udział. Prowadzone przez nich samochody są wiernymi replikami maszyn znanych z transmisji telewizyjnych. Potencjał licencji FIA nie został przez autorów zmarnowany, za co przyznaję im kolejnego plusa. Prawdopodobnie ostatniego.
Dachowanie
Charakter zmagań rajdowych znany jest chyba wszystkim miłośnikom sportów motorowych. Kierowcy nie rywalizują ze sobą bezpośrednio, w pełni koncentrując się na trasie i uwagach pilota. Zwycięża ten, który przejedzie odcinek w jak najkrótszym czasie. Zanim zameldujemy się na starcie, możemy skonfigurować ustawienia samochodu lub naprawić uszkodzenia powstałe w trakcie nieostrożnej jazdy. Wybór parametrów jest stosunkowo duży i ma wpływ na osiągnięcia na trasie, jednak domorośli mechanicy nie znajdą tu tylu opcji, co w Forza Motorsport III czy serii Gran Turismo. Model jazdy ma niestety dwa oblicza. Zasiadając za kierownicą rajdowego Subaru Impreza czy Mitsubishi Lancer EVO czujemy moc silnika i masę samochodu, którego opanowanie sprawia masę trudności, ale także satysfakcji. Jazda takimi rajdowymi klasykami wymaga maksymalnego skupienia i odwzorowana została w grze wyjątkowo realistycznie. Niestety, na początku kariery musimy zadowolić się samochodami o mniejszej pojemności silnika, a tutaj przyjemność z jazdy jest ewidentnie mniejsza. Pojazd porusza się anemicznie, ospale reaguje na ruchy kierownicą i sprawia wrażenie kartonowego pudełka ciągniętego na sznurku za rowerem. Znika gdzieś radość płynąca z jazdy i pojawiło się niepokojące uczucie znużenia. Uczucie, które z każdym kolejnym wyścigiem (a jest ich sporo) nasilało się coraz bardziej. Szybko zapomniałem o zabawie w malowanie samochodu i pozyskiwanie sponsorów, męcząc się grą coraz bardziej. Monotonia potęgowana jest także przez niezbyt interesujące projekty tras, których ilość może robić wrażenie, ale o różnorodności nie mamy nawet co marzyć. Odnoszę wrażenie, że twórcy przygotowali sobie tylko kilka rodzajów tekstur nieba, nawierzchni i roślinności, po czym żonglowali nimi w edytorze tras. W efekcie czego np. Nowa Zelandia wygląda podobnie do Turcji, Hiszpanii czy też Niemiec i gdyby nie informacja zawarta na ekranie ładowania, nie wiedziałbym, w którym kraju aktualnie się znajduję. Wyjątkiem jest Szwecja, w której walczymy na zaśnieżonych trasach. Z ciekawości uruchomiłem wiekowego Colin McRae Rally 2.0 i okazało się, że nie mam problemów z odróżnieniem np. Finlandii od Anglii. W przypadku WRC 2010 ilość tras nie przełożyła się niestety na ich jakość. Mała różnorodność tekstur i ich niewielka rozdzielczość to nie jedyny techniczny mankament gry. W oczy razi niezbyt żywa kolorystyka i proste modele obiektów otaczających trasy. Góry przypominają bryły pomalowane na szaro, w zbiornikach wodnych znajduje się niebieska ciecz przypominająca kisiel, natomiast drzewa wyglądają jak wycięta z tektury dekoracja z przedszkolnego teatrzyku. Powtórki bezlitośnie obnażają słabość oprawy. Mijane przez nas kartonowe drzewo znika parę metrów za nami lub zapada się w asfalt. Widać też ewidentnie, że las otaczający trasę to ściana z malunkami drzew. O kibicach otaczających trasę powiem tylko tyle, że są. W ilości kilku sztuk. Znacznie lepiej prezentują się modele samochodów, choć do poziomu Colin McRae DiRT 2 wciąż daleka droga. Jak możecie się zorientować, w tym miejscu posypał się ode mnie grad minusów dla twórców gry.
WRC, czyli Wolę Raczej Colina
Każda kolejna godzina z grą studia Milestone sprawiała, że zrażałem się do niej coraz bardziej. Satysfakcja z pokonywania kolejnych odcinków zmieniła się w rutynowe ściskanie joypada i oczekiwanie na linię mety. Nie spodziewałem się, że po spędzeniu kilkuset godzin z Forza Motorsport III, będę tak szybko znudzony wyczekiwaną przeze mnie z wypiekami na twarzy WRC 2010: FIA World Rally Championship. Wkradająca się z każdego bajta kodu nuda i spóźniona przynajmniej o dekadę oprawa wizualna zabiły we mnie nadzieję na odrodzenie licencji. Włosi z pewnością zaprezentują w przyszłym roku nową edycję i jestem ciekawy, czy cokolwiek w swojej grze poprawią. Szczerze jednak w to powątpiewam i liczę, że w niedalekiej przyszłości licencja trafi w inne ręce. Może Techland, który ma na koncie całkiem udane dwie odsłony XPand Rally? Dam sobie rękę uciąć, że zrobiliby tytuł znacznie lepszy. Tą recenzją kończę swoją przygodę z WRC 2010 i czekam na DiRT 3, którym Codemasters zamierza powrócić do rajdowych korzeni serii.