Chyba każdy słyszał, grał czy kojarzy nazwę World of Tanks. Gra – legenda, w którą, przyznam się bez bicia, zagrałem pierwszy raz na PS4. Wcześniej na PC zniechęcała mnie do siebie koniecznością instalowania modów, poza tym jakoś nie po drodze mi było z czołgami. Co innego bitwy morskie – World of Warships okazał się tym, czego szukałem. Okazją do pogrania w WoT-a był zakup konsoli. Dodatkowym wabikiem był fajny zestaw dla nowych graczy zawierających m.in. srebro, czołg i siedem dni premium.
Gdybym nie grał wcześniej w grę z serii World of…, to pewnie czułbym się zagubiony. Mnogość opcji, możliwości ulepszeń przytłacza. Z ośmiu nacji występujących w grze wybrałem na początek Stany Zjednoczone. Niemcy i Z.S.R.R. przerażali ilością czołgów do odblokowania. Czesi znowu mieli ich zbyt mało. Anglików zostawiłem sobie na później, a Chin i Japonii w ogóle nie brałem pod uwagę. O ile czas poświęcony na zdobycie pierwszych czołgów możemy liczyć w minutach, później wydłuża się on do godzin, tygodni, miesięcy. Jest to rozwiązanie, które powoduje, że uczymy się zachowania naszego pojazdu, jego słabych i silnych stron, a także rozwijamy załogę. Na wyższych poziomach ta wiedza jest niezbędna do tego, by uzyskiwać przyzwoite wyniki i zdobywać doświadczenie potrzebne do odblokowania następnych czołgów, a co najważniejsze zdobywać srebro, żeby je kupić. Dobrym rozwiązaniem jest to, że wszystkie nasze poczynania są nagradzane. Nie musimy lekkim czołgiem szarżować na np. Tygrysa licząc, że jakimś niesamowitym fartem uda nam się go uszkodzić. Wystarczy, że uda nam się go wypatrzyć, a koledzy zajmą się resztą. My za to także dostaniemy punkty doświadczenia. Ważną rzeczą jest również szkolenie załogi i wybranie dla nich odpowiednich umiejętności. Inne będą przydatne dla ludzi siedzących w niszczycielu czołgów, inne dla artylerii. Kupowanie ulepszeń także trzeba przemyśleć, gdyż nie jest to tania inwestycja, a srebro potrzebne jest do rozwijania naszego parku maszynowego. Minusem jest fakt, że czasami, aby odblokować jakiś fajny czołg, zmuszeni jesteśmy jeździć takim, który nam zupełnie nie pasuje. Taki M3 Lee był drogą przez mękę, odliczałem tylko czas, kiedy wreszcie uda mi się zdobyć odpowiednią ilość punktów, by dorwać się do Shermana.
Na szczęście nie musimy wszystkiego odkrywać na własna rękę metodą prób i błędów. Internet pełen jest poradników, w co najlepiej inwestować, jak dobrać umiejętności czy opisujących najlepsze taktyki na każdy z czołgów. W końcu ta gra ma już 6 lat!
World of Tanks na PS4 wygląda świetnie. Zmienne warunki pogodowe, zróżnicowane mapy, a także drobiazgowo oddane modele czołgów – wszystko to cieszy oko. Sporą część terenu możemy zniszczyć – małe domki, płoty rozsypują się w starciu ze stalowymi kolosami. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że dana mapa jest przypisana do określonych poziomów czołgów. W zależności od tego jakim będziemy grali, teren naszej potyczki zostanie wylosowany z przypisanych do niego map.
Obawiałem się trochę sterowania padem. Niepotrzebnie. Po kilku potyczkach wszystkie działania odbywały się naturalnie, co więcej: celowanie w fragment wieży ukrytego czołgu nie sprawiał najmniejszych problemów. Trudno nazwać WoT symulacją, wiele rzeczy zostało uproszczone – np. ukrywanie się. Kiedy zadziała kamuflaż, wrogi czołg po prostu znika do czasu, kiedy znowu my lub osoby z naszej drużyny go nie wykryją. Na szczęście takie podejście sprawia, że gra zyskuje na dynamice, mimo że pewne rzeczy nie do końca są takie jak w rzeczywistości.
Niewątpliwą zaletą grania na konsoli jest wbudowany czat głosowy. Tworząc plutony z naszymi znajomymi jest to fakt nie do przecenienia, a gdy ktoś zaczyna być irytujący po prostu go wyciszamy. Brak klasycznego czatu, gdzie co i rusz ktoś „ciepło” się o nas i naszych umiejętnościach wyraża, jest błogosławieństwem.
World of Tanks jest grą free-to-play. Trzeba uczciwie przyznać, że na niższych tierach – do 5-6 można świetnie się bawić nie wydając nawet złotówki. Późniejsze poziomy zdobywa się o wiele dłużej, a na najwyższych rzadko kiedy nie dokłada się kasy do naprawy czołgu. Rozwiązaniem jest zakup konta premium. Przyśpiesza ono zdobywanie srebra i doświadczenia. W skali miesiąca to wydatek ok 50 zł. Można też zdecydować się o poszerzenie naszej kolekcji o czołg premium np. VIII tieru. Oprócz lepszych zarobków i doświadczenia, szybciej szkoli się na nich załogę. Niestety, tutaj jednorazowo musimy wydać co najmniej 12-150 zł. Oprócz standardowej waluty w grze funkcjonuje też złoto kupowane za realne pieniądze. Pozwala nam ono między innymi na zakup modyfikacji, dodatkowego miejsca w garażu czy kamuflażu na stałe. Jak wspomniałem wcześniej można grać nie płacąc za dodatkowe opcje. Mnogość czołgów i aż 8 nacji pozwala na długą zabawę bez konieczności sięgania do portfela. Co jakiś czas Wargaming organizuje specjalne wydarzenia, na których możemy zdobyć czołgi premium niższego poziomu. Kwestią otwartą pozostaje pytanie czy wolimy wydać trochę pieniędzy i piąć się w górę szybciej czy stawiamy na cierpliwy rozwój bez inwestowania.
World of Tanks cały czas jest wspierane. Co chwila pojawiają się nowe czołgi, mapy czy wydarzenia. Wargaming wprowadza także poprawki do pojazdów starając się by zachować równowagę. Porównując do tego co zawarte jest w wersji na PC, czeka nas w najbliżej przyszłości pojawienie się czołgów szwedzkich.
Gra mnie niesamowicie pozytywnie zaskoczyła. Świetna oprawa graficzna, przyjazne sterowanie sprawia, że ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Fakt, że nie czułem, i pewnie długo jeszcze nie poczuję, przymusu sięgnięcia do portfela także należy zaliczyć na plus. Brak problemów ze znalezieniem partnerów do gry, sensowny matchmaking to kolejne zalety konsolowej wersji World of Tanks. Jako, że na tą platformę pojawiła się jako ostatnia, wszystkie problemy zostały wcześniej wyeliminowane i dostajemy w swoje ręce bardzo dopracowany produkt. Wisienką na torcie jest fakt, że do grania nie jest wymagane posiadanie PS Plus.