Płyta główna: Asus Rampage V Extreme
Procesor: intel i7 5820K @ 4.5GHz
Pamięć: Corsair Dominator Platinum 8x8GB @ 2666MHz
Karta graficzna: Asus Strix GTX1080Ti OC Edition 11GB GDDR5X
Słuchawki: SteelSeries Arctis 7
Klawiatura: Logitech G910 Orion Spark
Mysz: SteelSeries Rival 700
SSD 1: Samsung 960 Pro 512 GB (NVMe)
SSD 2: Samsung 850 Pro 256 GB
SSD 3: PNY 250 GB
HDD 1: Western Digital Black 1 TB
HDD 2: Western Digital Black 1 TB
HDD 3: Seagate Barracuda 2 TB
PSU: Corsair AX860i
System: Win10 x64
Zdarzały się spadki poniżej 60 klatek na rozdzielczości 1440p, szczególnie przy większych potyczkach. Jest to o tyle dziwne, że Warhammer 2 oferował zdecydowanie więcej efektów cząsteczkowych, a takich spadków nie doświadczałem.
Total War jest serią, która ma wzloty i upadki. Nie jest to sinusoida, ale nie jest to również równia pochyła, czego doskonałym przykładem są przecież obie odsłony Starego Świata w wykonaniu Creative Assembly. W moje ręce trafił ostatnio tytuł, w którym studio ponownie sięga do historycznych korzeni całej serii.
Thrones of Britannia jest odskokiem od aktualnego cyklu fantasy: gro fanów twórczości Creative Assembly narzekało na przesunięcie nacisku na świat fantasy, w którym nie do końca mogli się odnaleźć. W oczekiwaniu na kolejne części sagi Total War, zarówno tych w realiach historycznych, jak i tych na kanwie świata kreowanego przez Games Workshop, CA przygotowało kilka mniejszych premier. Poza dodatkiem do Rome 2 otrzymaliśmy również samodzielną podróż na Wyspy Brytyjskie w XI wieku naszej ery. Powinno to zaspokoić niektórych z bardziej zatwardziałych fanów naszego świata – przynajmniej do czasu nadejścia Trzech Królestw w 2019 roku.
Thrones of Britania skupia się na chaotycznym okresie na Wyspach, kiedy to z jednej strony znaleźć mogliśmy wiele rozbudowanych konfliktów wewnętrznych, wiele frakcji walczących ze sobą, ale również z najeźdźcami z północy, czyli Wikingami. Takie umiejscowienie czasowe i przestrzenne powoduje, że wiele mechanik zostało uproszczonych w stosunku do ostatnich odsłon serii Total War. Nadal będziemy zarządzać prowincjami, które złożą się na większe regiony, w których będziemy mogli wydać edykty, a także wznosić konstrukcje w poszczególnych wioskach czy większych osadach. Pod względem samego zarządzenia nie zmieniło się zbyt wiele, chociaż jest dużo bardziej kolorowo niż w takim Rome 2 czy Warhammerze – przynajmniej w kontekście ikon, które stylizowane są na rysunki z epoki. Mapa jest nie tylko całkiem spora, ale też, przede wszystkim!, wyjątkowo szczegółowa. Skupienie się tylko na tym, stosunkowo małym przecież, obszarze Europy pozwoliło bardzo dobrze wykorzystać możliwości silnika oraz zdolności Creative Assembly. Nawet zmieniające się pory roku zostały odwzorowane doskonale! Mało tego! Również nasze akcje mają odzwierciedlenie na mapie świata w sposób bardziej widoczny niż jedynie miejsca wielkich bitew.
Thrones of Britania czerpie też garściami z poprzedniego dorobku CA. Dzięki temu odnajdziemy tutaj, między innymi, drzewo genealogiczne oraz możliwość wpływania na frakcje poprzez aranżowane małżeństwa. Nie zabrakło też lojalności gubernatorów czy armii, gdzie musimy dbać, aby przywódca zwyczajnie nie odwrócił się od nas na pięcie i nie zabrał ze sobą sporej wielkości armii lub kilku osad. Przed samą walką możemy też poczekać na lepsze warunki atmosferyczne, o ile to my jesteśmy agresorami, a w trakcie potyczki, wreszcie!, powróciły formacje i możliwość uderzenia konnicą za pomocą formacji w klinie.
Niestety, całość została znacznie uproszczona i tylko początek rozgrywki, potrafiącej trwać zaledwie około 100-150 tur dla długiej kampanii, stanowi jakieś wyzwanie. Dzieje się tak głównie za sprawą lojalności oraz nowego współczynnika zadowolenia całej frakcji. Każda z przywódców musi pracować nad tym trochę inaczej, ale zapełniamy go względnie szybko i później się już nie przejmujemy. Brak rozbudowania objawia się nie tylko w kwestii nowości, ale, a może raczej przede wszystkim, w wyborze frakcji. Tych bowiem otrzymujemy zaledwie pięć. Nie jest to też duża różnorodność, bo tylko jedną z nich stanowią Wikingowie.
Rozczarowuje również drzewko technologii, które jest bardzo skromne i pozwala posiadać wszystkie technologie mniej więcej w połowie gry. Drzewka są proste i zostały podzielone raptem na dwie kategorie: wojskową oraz ekonomiczną. Jest to spory krok w tył i rażące uproszczenie.
Warto wspomnieć o zmianie systemu rekrutacji. W Thrones of Britannia w nasze ręce trafia model zbliżony trochę do gier z kategorii Free-to-Play. Zdolność rekrutacyjna zależy od budynków, jakie wznieśliśmy w naszych miastach. Oznacza to, że, poza jednostkami bazowymi, nasza infrastruktura wpływa nie tylko na dochody, ale również na kształt naszej armii. Oraz możliwość wystawienia i próby balansowania nowych chorągwi na mapie świata. Brakuje również różnorodności w samej armii i, ponownie, przypomina to raczej rozwiązanie z Total War: Arena niż z faktycznego i pełnoprawnego tytułu od Creative Assembly. Powrócił za to system zapasów żywnościowych dla armii, co pozwala na trochę bardziej zaawansowaną rozgrywkę na tym polu.
Od strony oprawy audio-wizualnej wszystko znowu wygląda bardzo nierówno. Z jednej strony mamy świetną grafikę na mapie świata, z drugiej bardzo przeciętną podczas bitew czy w ramach przerywników filmowych. Z jednej strony wszystko stara się być utrzymane w klimatach dawnej Anglii, ale z drugiej mamy do czynienia z taką dużą prostotą w niektórych miejscach, że zakrawa to o brak dopracowania. Z dźwiękiem jest podobnie: muzyka jest świetna, ale głosy postaci dość przeciętne.
Total War Saga: Thrones of Britannia jest tytułem wyjątkowo nierównym. Jest to wyjątkowo odczuwalne po serii Warhammer: ot, mamy do czynienia z takim tytułem przystankowym, żeby zadowolić fanów serii historycznych. Brakuje tutaj świeżości, nowości, rozwiązań, które by powaliły lub zwyczajnie przyciągnęły na dłużej. Świetna grafika to jednak za mało, żeby odkupić winy za bardzo przeciętną mechanikę.