Procesor: Intel Core i7@2.7GHz
Pamięć: 12GB RAM
Karta graficzna: GTX660 2 GB
System: Windows 8.1 x64
Klawiatura: Logitech G910 Orion Spark
Myszka: Roccat Kone Pure Optical
Słuchawki: Razer Megalodon
Wszystko działało płynnie, nie brakowało żadnych klatek animacji. Przycięcia nie występowały, chociaż w opcjach graficznych zabrakło mi trybu pełnego ekranu w oknie.
Rzadko zdarzają się produkcje, które na celu mają edukację dla osób, zdawać by się mogło, dojrzałych. Jeszcze rzadziej się zdarza, żeby taka produkcja była nie tylko wartościowa we wzgląd na przesłanie, ale również grywalność, mechanikę, a także możliwość powtórnych rozgrywek. Całe szczęście, że są takie chlubne wyjątki, jak rodzima This War of Mine.
Dzień 1
Wszędzie słychać strzały. Na szczęście znaleźliśmy ten opuszczony dom – nasz dom, nasze schronienie…
This War of Mine jest produkcją polskiego 11bit studios, które wcześniej pokazało odwrócenie gatunku tower defense w ich wykonaniu i kilku kolejnych odsłonach Anomaly. Teraz temat jest zdecydowanie poważniejszy. Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z symulatorem lub produkcją zręcznościową: widok z boku sugeruje raczej platformówkę niż dojrzałą produkcję. Nic bardziej mylnego! Oto bowiem lądujemy z grupą cywili w środku wojennej zawieruchy. Nasze zadanie? Przetrwać. Tylko i aż tyle.
Rozpoczynamy w jednej z kilku przypadkowych lokacji, z losową lub wcześniej wybraną grupą. Wtedy zaczyna się nasza walka o przetrwanie, gdzie wrogami nie są zombie czy inne abstrakcyjne zło, ale ludzka natura, potrzeby, a nawet otoczenie. Nasza skromna gromadka cywili, licząca od dwóch do czterech osób, musi rozpocząć od zbadania otoczenia i stworzenia chociażby bazowych rzeczy, które okażą się niezbędne do przeżycia.
Dzień 2
Przynajmniej jest tu ciepło…
Po zakończeniu dnia, podczas którego możemy modyfikować nasze małe schronienie, dbać o potrzeby wystraszonej grupy, a także pomagać osobom, które dotrą do naszych progów. Tutaj pojawia się pierwsza część gry, w której przyjdzie nam niejednokrotnie podjąć decyzje wątpliwe moralnie. Oto bowiem możemy stanąć przed dylematem: pomóc sąsiadowi w dostaniu się do skrzynki z pomocą humanitarną czy lepiej przeczekać? A może takiego sąsiada od razu zgłosić do krążącej i szukającej odpowiedzialnego za ten czyn uzbrojonej rebelii w zamian za kilka puszek konserw? Szczególnie ta ostatnia decyzja może zagrać na Waszym sumieniu, kiedy bohaterowie zaczynają przymierać głodem, a nadarza się okazja napełnić żołądki…
Druga część rozgrywki jest jeszcze bardziej interesująca. Oto bowiem jedna osoba udaje się do okolicznych budynków po zapasy. Niby nic niezwykłego, ale również tutaj przyjdzie nam zdecydować czy przeszukamy niebezpieczne tereny, czy też zdecydujemy się okraść bezbronnych staruszków z ich lekarstw. Wszystko ma swoje konsekwencje i niejednokrotnie łapałem się na pytaniu „jak postąpiłbym w takiej sytuacji?”. Podczas zwiedzania mamy do czynienia z systemem ukrywania się, a także plecakiem, który pomieści jedynie określoną ilość dóbr. Ponownie czeka nas decyzja: drewno na opał czy porcja warzyw.
Dzień 7
Skończyły się papierosy i kawa. Będziemy musieli poszukać kogoś, kto się z nami wymieni, przehandluje. W innym przypadku kiepsko widzę samopoczucie naszych kawoszy i palaczy…
Wspomniałem już o moralności i uczuciach naszych, tj. samego grającego. Istnieje jednak również odpowiednik tejże w samej grze: postaci mogą się poczuć smutne, załamane, radosne. Wszystko zależy od naszych decyzji oraz samego otoczenia. W skrajnych przypadkach nasza grupa może nawet skoczyć sobie do gardeł, ponieważ każdy będzie preferować inne rozwiązanie napotkanych problemów. Wtedy możemy skończyć z ranami albo zwyczajnie ulec dodatkowemu atakowi szabrowników, bo wartownicy zajęci będą dyskusją między sobą.
Na samopoczucie wpływają nie tylko decyzje podczas spotkań z zagrożeniami czy postaciami niezależnymi, ale również spełnianie zachcianek naszej grupy. Może to być uzależnienie od kawy, papierosów. Czasami wystarczy muzyka lub książka, aby uspokoić skołatane nerwy. Niektórzy zaś pragną szczęścia innych i ucieszy ich wiadomość, że jeden z towarzyszy nie chodzi już z pustym żołądkiem. O wszystko musimy zadbać samodzielnie. Co okazuje się szczególnie ciężkie w okresie zimowym, kiedy za drzwiami znajdziemy śnieg, pojawią się problemy z jedzeniem, opałem, a nawet dotarciem do pewnych części miasta. Wtedy toczymy walkę o przetrwanie każdego kolejnego dnia…
Dzień 20
„A kiedy przyjdzie po mnie,
Zegarmistrz Światła purpurowy,
By mi zabełtać błękit w głowie,
To będę jasny i gotowy.”
Stało się. W nocy, kiedy przeszukiwałem supermarket w poszukiwaniu resztek materiałów i jedzenia, przyszli szabrownicy. Byli dobrze uzbrojeni, więc stojący na straży cywil nie miał najmniejszych szans. Odszedł. Umarł. Już nie wróci. Nie ma tutaj wczytywania gry, aby naprawić swoją pomyłkę, trzeba z nią iść dalej. Trwać, aż do przybycia ratunku lub śmierci wszystkich podopiecznych. Zawsze może zdarzyć się nieszczęśliwy zbieg okoliczności, zdarzenie losowe, które wszystko zmieni. Nie ukrywajmy: This War of Mine nie należy do banalnych nie tylko w doborze tematu, ale również w stopniowaniu trudności. Zawsze jest pod górkę, a przeżycie nie okazuje się wcale takie łatwe.
Najgorsza jest niemoc, która niemal cały czas towarzyszy naszym postaciom. Nie tylko w ich kryjówce, nie tylko w nocy, kiedy jedna osoba musi stać na warcie i nie możemy w żaden sposób jej kontrolować. Zdecydowanie bardziej mowa tutaj o sytuacjach, w których przyjdzie nam podejmować decyzję. Czy pozwolić uzbrojonemu po zęby zbrodniarzowi zgwałcić kobietę, czy też wkroczyć niczym rycerz na białym rumaku i ocalić niewiastę z użyciem samych pięści? To nie jest nic w stylu heroic fantasy, a najmniejszy dźwięk spowoduje natychmiastowy zgon naszego podopiecznego. Sami dokonajcie kalkulacji, jaką szansę ma profesjonalny kucharz wyposażony jedynie we własne pięści przeciwko wojakowi z karabinem automatycznym.
Dzień 29
Wreszcie płomyk nadziei – informacja w radiu o zbliżających się siłach pokojowych. Włączyliśmy muzykę i próbujemy się uśmiechnąć…
Gra przesycona jest szarością. Szczególny klimat nadaje tutaj wykorzystanie ołówka i stworzenie grafiki surowej w każdym miejscu. Momentami potrafi to zachwycić, w innych chwyta za gardło i stanowi dodatkowy gwóźdź do trumny. Specyficzny styl oprawy wizualnej pozwala skupić się w całości na dziennikach prowadzonych przez naszą grupę, na celu, przeżyciu. W końcu na wojnie nie zatrzymamy się, aby podziwiać widoki, zabytki czy inne mało istotne dla faktu przeżycia rzeczy. Ogromny plus dla twórców za nadanie bohaterom prawdziwych twarzy i stworzenie z nich postaci niemal autentycznych.
Na uwagę zasługuje również cała oprawa audio: począwszy od dynamicznie zmieniającej się muzyki w sytuacjach stresowych, poprzez odgłosy otoczenia, a skończywszy na nutach płynących z radia. Z jednej strony tło jest minimalistyczne, co szczególnie da się odczuć podczas nocnych wypadów, z drugiej natomiast błyskawicznie zmienia się jego nastawienie podczas jakiejkolwiek konfrontacji, co automatycznie wprowadza grającego na wyższy poziom skupienia. Inną sprawą jest muzyka z radia: możemy dostroić częstotliwość z muzyką klasyczną albo bardziej współczesną, czyli Cool Kids of Death. Coś miłego dla ucha w tych ponurych czasach.
Dzień 35
Ratunek! Wreszcie uciekniemy z tego piekła. Szkoda, że nie wszyscy…
This War of Mine jest grą wyjątkową. Nie jest pozbawiona wad – wystarczy spojrzeć chociażby na monotonne sterowanie, które ogranicza się jedynie do lewego przycisku myszki. Ale co z tego? Nie jest tutaj potrzebne sterowanie WSADem, padem czy dodatkowe komplikowanie rozwiązania. Nie o to chodzi. Ważny jest klimat, doświadczenia, wymuszenie na graczu zawahania, refleksji. To nie jest gra do przejścia i zapomnienia. Mamy do czynienia z produkcją wybitną pod względem treści i przesłania, gdzie gracz trafia na wojnę w kontekście do tej pory traktowanym jako temat tabu. Gdzie wreszcie twórcy gier pokazują, że wojna to nie tylko strzelanie headshotów, ale również problemy i dylematy zwykłych ludzi. I chwała im za to. This War of Mine jest pozycją wręcz obowiązkową, która zaprząta myśli jeszcze na długo po ujrzeniu napisu „Przeżyłeś”.