Ocena: 6,5
Plusy:
+ Hulk
+ fajna rozwałka
+ nie wymaga wysiłku umysłowego
Minusy:
- dłuższa zabawa może znudzić
- początkowe kłopoty ze sterowaniem
- co z tymi taksówkami?
Po raz kolejny mamy do czynienia z zaklętym kręgiem życia. Najpierw komiks, potem ekranizacja, a w końcu przeniesienie filmu na język gier wideo. Już widząc zapowiedzi dowolnego filmu o superbohaterach, można być pewnym, że powstanie na podstawie licencji gra. I to zapewne na wszystkie, lub większość platform sprzętowych.
W tym roku dostaliśmy kolejny film o Niesamowitym Hulku. Razem z filmem, oczywiście też grę. Żeby być oryginalnym, zająłem się wersją na Nintendo Wii. Ladies and Gentelmen, oto The Incredible Hulk.
Jest duży, zielony i wkurzony…
Gry na podstawie filmów o superbohaterach zwykle nie są skomplikowane. Gracz prze do przodu skacząc od misji, do misji. Pokonuje zastępy wrogów i ratuje przyjaciół. Na koniec oczywiście ratuje świat (a przynajmniej miasto, w którym mieszka).
Nie inaczej jest w Hulku. Gra powiela schemat, który znamy choćby ze Spidermana. Gracz wcielający się w Hulka dostaje do dyspozycji Nowy Jork, po którym może się właściwie bez przeszkód poruszać. Bez przeszkód może też zmieniać oblicze miasta. Niestety, jako że Hulk nie jest znany z delikatności, to owe zmiany zwykle są dość destrukcyjne. I nie trzeba tu wcale specjalnie się wysilać. Wystarczy przebiec obok niektórych rzeczy, czy podskoczyć w ich pobliżu, a już walą się jak domki z kart.
Miasto nie służy tylko do zwiedzania i niszczenia. Miasto to siedlisko różnych misji, które popychają fabułę do przodu. Na szczęście punkty, w których można rozpocząć misję są bardzo dobrze oznaczone, więc jeśli tylko gracz chce, znajdzie je bez problemu.
Mamy więc dwa poziomy rozgrywki. Zacznijmy od tego „turystycznego”.
Hulk zwiedzać…
Zwiedzanie Nowego Jorku wcale nie jest tak bezcelowym zajęciem, jak mogłoby się wydawać. Nie jest również pozbawione elementu ryzyka. W trakcie wycieczek po mieście można robić sporo rzeczy. Pierwsza, to zwykłe zwiedzanie i poznawanie otoczenia… nuda. Bieganie i skakanie po mieście to naprawdę nic specjalnego. Na uwagę zasługują jedynie wspinaczka na budynki i podróże metrem. Zwłaszcza to drugie jest ciekawe, bo człowiek zastanawia się jakim cudem Hulk wsiadł do metra. Druga, to poszukiwanie różnych poukrywanych bonusów. Są to różne pojemniki podnoszące poziom zdrowia, czy Gniewu naszego bohatera. Znaleźć też można ciekawe pamiątki, związane z ważnymi miejscami NY. Trzecia rzecz, to poszukiwanie miejsc ukrytych i różnych wyzwań, takich jak skoki przez obręcze.
W końcu jest też radosna rozwałka otoczenia. Hulk jako stworzenie stworzone do niszczenia, może równać z ziemią właściwie wszystko co mu się pod łapki nawinie. Budki z gazetami, samochody i oczywiście wieżowce. Nie jest to jednak coś, co można robić do woli. Każdy akt zielonego wandalizmu powoduje wzrost czynnika zagrożenia w mieście. Im czynnik ten jest wyższy, tym większe zainteresowanie naszym bohaterem wykazuje armia. Na początku jest w miarę spokojnie. Jakiś hummer z karabinem i paczka wojaków. Jednak im dalej w las, tym więcej Czerwonych Kapturków. Wraz ze wzrostem zagrożenia w mieście, przybywa wojska, które stara się powstrzymać Hulka. Oczywiście ściągają też ciężki sprzęt. Wozy opancerzone, roboty i czołgi. Z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej gorąco i tłoczno. Oczywiście próby pozbycia się natrętów, powodują wzrost zagrożenia w mieście i wojska przybywa. Kółeczko się zamyka. Do tego co jakiś czas aktywują się siepacze Enclave, którzy przeprowadzają w NY polowe próby swoich broni. Jak widać turystyka, to niebezpieczne zajęcie.
A czy można zwiedzać bez niszczenia? No niby można, ale jest to nudne. Poza tym, sporo bonusów kryje się za murami budynków. Dopiero ich zniszczenie pozwala na zebranie poszukiwanego przedmiotu.
Jeśli komuś znudzi się zwiedzanie i będzie chciał zagłębić się w fabułę, wystarczy, że znajdzie punkt startujący misję i zaakceptuje ją.
Hulk chodzić gdzie mu każą…
Misje, które możemy wykonywać, są odblokowywane w pewnej kolejności. Przejście jednej, daje nam dostęp do kolejnych. System prosty i skuteczny.
Same misje też są proste. Dotrzeć z punktu A do punktu B. Zlikwidować wrogów i udać się do punktu C. Bronić cywilów. I tak dalej. Dużo w ich trakcie rzucania pojazdami, niszczenia mienia i napaści z użyciem siły. Co ciekawe nie trzeba tak zupełnie bezmyślnie trzymać się „scenariusza” w misjach. Niektóre dają szansę ukończenia ich nieco szybciej. Zamiast na przykład walczyć z kilkoma falami siepaczy Enclave, wystarczy rozwalić statek desantowy i po kłopocie. To cieszy.
Każda misja, to fabularny krok ku wielkiemu finałowi gry, w którym…no tak…zapędziłem się.
Hulk się rozwijać…?
A tak. Hulk w trakcie gry staje się coraz potężniejszy. Wszystko za sprawą odblokowywanych nowych umiejętności. Aby odblokować nowe ciosy, czy zdolności, nasz bohater musi spełnić kilka warunków. A to pokonać odpowiednią ilość żołnierzy i zniszczyć budynek, albo pobawić się samochodami. Na szczęście owe warunki są ułożone dość mądrze i część z nich jest dostępna nieco później w trakcie gry, dzięki czemu nie da się napakować Hulka tuż przed pierwszą misją i potem rozwalać wszystko bez zadyszki.
W trakcie gry Hulk odblokuje również bonusowe grafiki, okładki i tym podobne rzeczy. Aby to zrobić, również będzie musiał spełnić specjalne warunki, jednak nie są one aż tak zależne od fabuły.
Hulk mówić o technice…
Czas wspomnieć o tym jak gra jest zrobiona.
Grafika w wersji na Nintendo Wii nie powala. Konsola ta nie jest stworzona do graficznych fajerwerków, dlatego też wizualizacja jest po prostu poprawna. Sporo w niej kanciastości, ale da się z tym żyć. Jedno co mnie zdziwiło to ilość taksówek w NY. Był moment, kiedy na ulicach były same taksówki, jechało ich ze sto pod rząd. Dziwne. Nie jest to jednak wina Wii. Taksówkowe plemię rządzi Nowym Jorkiem też na PS3.
Dźwięk też jest poprawny. Nie ma się do czego przyczepić. Odgłosy rozwałki są miłe dla ucha, dialogi dobrze grane, wszystko tak jak być powinno.
Troszkę ponarzekam na sterowanie. Jak wiadomo Wii, to Wiilot i Nunchuk. Sterowanie przy pomocy tych dwóch elementów jest dość trudne. Nie da się złapać w lot co, jak i gdzie naciskać. Wiele razy w trakcie gry myliłem się, naciskałem złe guziki, albo gra nie „zaliczała” wciśniętej kombinacji. Niezwykle to irytujące. Dla porównania, grałem też w wersję na PS3 i tam takich problemów nie miałem.
Sztuczna inteligencja wrogów jest, no cóż, bardzo sztuczna. Atakują w grupie, jak uciekają, to często ładują się w miejsca, skąd nie da się uciec. Ot takie baranki na rzeź. Jedyne co sprawia zagrożenie, to właśnie zmasowany ogień dużej ilości wrogów i siła tych pojedynczych złych chłopaków, którzy mają być bardzo silni. Ot standardzik w grach, które za zadanie mają odprężyć.
Hulk już kończyć…
Jak można podsumować ten tytuł? No cóż, jest to po prostu średniak. Nie powiem Wam jak ma się do fabuły filmu, bo niestety nie oglądałem go. Jednak nowy Hulk jako gra jest takim sobie zwykłym odprężaczem. Pobiegać, poskakać, pomiażdżyć, nic więcej nie potrzeba. Idealna na odpoczynek, albo przerwę między jakimiś bardziej wymagającymi tytułami.