Plusy:
+ wysoki profil
+ praktycznie jedna bryła bez żadnych urozmaiceń
+ design
+ stosunkowo ciężka
+ dobre oprogramowanie
+ opcja "clutch DPI"
Minusy:
- czasami problemy z oprogramowaniem
- potrafiła się dziwnie zachowywać na szkle
Sprzętu z serii Republic of Gamers nie trzeba przedstawiać żadnemu graczowi, który interesuje się podzespołami komputerowymi. Asus próbował również sił na rynku peryferiów dedykowanych dla profesjonalnych graczy, jednak do tej pory moc przebicia była zbyt mała. Linia produktów Strix ma naprawić to niedopatrzenie, a w moje ręce trafiła do testów myszka Asus Strix Claw.
Przyznam, że z wcześniejszych gryzoni Asusa nie korzystałem. Jakoś seria gamingowa nigdy nie zdawała się mieć dobrej kampanii reklamowej lub po prostu umykała w przytłaczającym zalewie firm zajmujących się tylko tego rodzaju sprzętem. Jednak przy serii Strix zmieniło się sporo: oto bowiem otrzymaliśmy pełnoprawny zestaw, czyli słuchawki, myszkę oraz klawiaturę, w jednej stylistyce i jednej linii nazewnictwa.
Asus przeprowadził burzę mózgów i dla swojego najnowszego zestawu wybrał nazwę wywodzącą się z mitologii greckiej i rzymskiej, gdzie łacińskie Strix oznaczało ni mniej ni więcej, ale kobiecego ptaka-demona, który żywił się na ludzkiej krwi i ciele. Może to trochę przytyk w kierunku profesjonalnych graczy… W Grecji Strix oznaczało również po prostu sowa i tej interpretacji bym się trzymał – w końcu zapaleńcy grają zazwyczaj po nocach. Nie jest to także pierwsza iteracja w tej linii produktów, bowiem już jakiś czas temu pojawiły się karty graficzne, również z Republic of Gamers, z sowimi oczami na opakowaniu i wdzięcznym kodem STRIX w nazwie.
Przejdźmy jednak do samego gryzonia. Opakowanie jest niepozorne: zwykły czarny kartonik z otwieranym przodem. W środku zaś myszka w plastikowej formie koloru pomarańczowej. Zawartość również nie budzi entuzjazmu, bo poza gryzoniem znajdziemy tutaj broszurę pełniącą funkcję instrukcji oraz płytę ze sterownikami. Wszystko upakowane na stosunkowo małej przestrzeni, za co należy się plus.
To nie opakowanie jest jednak najważniejsze, ale sama myszka i praca z nią. Pierwsze wrażenia po rozpakowaniu? Gryzoń jest przyjemnie ciężki, masywny, całkiem sporych rozmiarów. A przy tym wszystkim sprawia wrażenie elegancji zamkniętej w jednej bryle, bez żadnych urozmaiceń czy elementów psujących wrażenia estetyczne. Ot, powrót do korzeni. Wysoka konstrukcja Asus Strix Claw będzie sprawiać problem wszystkim, którzy preferują Claw Grip, ale okaże się zbawieniem, jeśli wolicie Finger lub Palm Grip. Innymi słowy myszka dostosowana jest, aby cała dłoń spokojnie na niej spoczywała, a wysokie profilowanie tylko temu pomaga. Przyznam się, że osobiście bardzo mi to odpowiadało, a sam Palm Grip jest tutaj jak najbardziej naturalnym chwytem. Dodatkowo profilowane boki, tj. wgłębienia po lewej i prawej stronie Strix Claw, pomagają chwycić myszkę pewnie, a ich umieszczenie jest tak naturalne i przyjemne, że nie odczuwałem żadnego dyskomfortu.
Zanim przejdziemy do funkcjonowania i testów w praktyce, to warto wspomnieć o samym projekcie wizualnym Strix Claw. Przede wszystkim mamy na tylnej części myszki logo linii produktów, czyli oczy sowy – możemy nawet wybrać im typ podświetlania w całym jednym kolorze: żółto-pomarańczowym. Tutaj zdecydowałem się na stonowanie podświetlenia, głównie ze względu na jasność i przyciąganie wzroku przez wspomniane barwy, szczególnie w ciemnościach. Na lewym przycisku znajdują się trzy linie, które wyglądają jak ślady szponów czy pazurów drapieżnego ptaszyska – pełnią one funkcję wskaźnika czułości i informują o aktualnym ustawieniu profilu. W profilowanym wgłębieniu po lewej stronie znalazło się miejsce na trzy przyciski. Jeden z nich odpowiedzialny jest za tzw. poziom „clutch” w czułości. Jest to nic innego, jak funkcja zmniejszenia lub dostosowania rozdzielczości DPI poprzez okres wciśnięcia skrótu, a na celu ma pomoc przy celowaniu ze broni snajperskiej lub w momencie, kiedy wymagana jest duża precyzja. Natomiast wędrując od rolki w kierunki nadgarstka trafimy na kolejne dwa odpowiedzialne za kontrolę czułości. Na plus należy zaliczyć bardzo cicho działającą rolkę. Całość wieńczy kabel o długości dwóch metrów wykończony plecionką, a zakończony pozłacanym wtykiem USB.
Sercem Asus ROG Strix Claw jest sensor. I to nie byle jaki, bo o rozdzielczości 5000 DPI. Po zainstalowaniu dołączonych sterowników nie było problemów z dostosowaniem czułości do swoich potrzeb, a także modyfikacją predefiniowanych progów. Ku mojemu zaskoczeniu problem pojawił się przy zmianie prędkości próbkowania z 500 Hz na 1000: myszka zaczęła chodzić wyjątkowo ospale, jakby sam sensor był bardzo mocno zabrudzony. Pomógł dopiero restart komputera. Sensor sprawuje się bardzo dobrze. Przy teście na kartce papieru wszystko działało świetnie i bardzo płynnie, nie pojawiały się żadne przeskoki czy inne zacięcia. Podobnie przy drewnianym biurku. Schody zaczęły się przy szklanej podkładce I-2. Początkowo wszystko było w porządku, jednak wystarczyła zmiana DPI, aby sensor zaczął zachowywać się dziwnie: pojawiły się samodzielne ruchy kursora, a także dziwne przeskoki. Przeczyszczenie podkładki nie pomogło, chociaż również z niewielkimi zabrudzeniami na szkle Strix Claw ma problemy, ale zwiększenie DPI ucięło wszystkie problemy. Bardzo dziwne.
Koniec końców do testów przystąpiłem przy rozdzielczościach 2000 DPI oraz 3000 DPI, z czego 3000 zastosowałem do podkładki szklanej. Wszystkie ruchy były płynne, nie występowały problemy w grach. Strix Claw przetestowałem w League of Legends, Heroes of the Storm, This War of Mine i spokojniejszej produkcji, czyli Civilization: Beyond Earth. Jedynie w Counter-Strike: Global Offensive zmuszony byłem do modyfikacji czułości myszki przy zmianie powierzchni testowej, natomiast w innych nie odczuwałem żadnej różnicy. Co innego komfort korzystania z gryzonia — tutaj olbrzymia pochwała dla Asusa. ROG Strix Claw w ogóle nie powodował zmęczenia dłoni, nie miałem też wrażenia nienaturalnego chwytu, a sama myszka była jakby naturalnym przedłużeniem dłoni. Wspaniała sprawa.
Na koniec zostawiłem oprogramowanie. Sam system tworzenia makr czy dostosowywania czułości jest bardzo dobry. Chociaż pojawił się problem związany ze zmianą próbkowania z 500 Hz na 1000 Hz, to nie było to nic przekreślającego software. Jednej rzeczy natomiast nie mogę zrozumieć: dlaczego Strix Claw nie chciał reagować na kliknięcia prawym przyciskiem przy aktywnych aplikacjach na drugim monitorze? Z ciekawości zmieniłem myszkę na inny model i problem przeszedł od ręki. Cały proces administracji serwerem TeamSpeak lub po prostu wykorzystywanie aplikacji w tle, które miałem uruchomione na drugim pulpicie, było bardzo utrudnione. Nie pomagały żadne restarty, a nawet zmiany w oprogramowaniu. Ta niedogodność nie będzie mieć dla Was wielkiego znaczenia, jeśli korzystacie z jednego wyświetlacza i nie może również przekreślać reszty funkcjonalności oprogramowania.
Wygląd: 4/5
Wykonanie: 4.5/5
Funkcje: 4/5
Stosunek ceny do jakości: 5/5
Ogólnie: 4.5/5
PODSUMOWANIE:
Asus ROG Strix Claw jest produktem bardzo dobrym. Jeśli preferujecie gryzonie o wysokim profilu, to będzie dla Was idealnym rozwiązaniem. Wykorzystany sensor o rozdzielczości 5000 DPI miał drobne problemy z działaniem na szklanej podkładce, ale z innymi materiałami radził sobie bardzo dobrze. Oprogramowanie powinno zadowolić niemal wszystkich. Również cena jest zachęcająca i konkurencyjna: w momencie pisania tego testu "Sowia" myszka od Asusa kosztuje bowiem około 250 złotych.