Plusy:
+ palm grip, czyli chwyt pełną dłonią
+ spory rozmiar
+ brak problemów z Plug and Play
+ możliwość przypisania makr pod przyciski
+ wygodna zarówno dla lewo-, jak i praworęcznych
+ statystyki dla kliknięć
+ cena
Minusy:
- skromna rozdzielczość sensora (jedynie 3200 DPI)
- boczne przyciski mogą okazać się irytujące
- skromne możliwości konfiguracji
- ślizgacze budzą wątpliwości
- jedynie 6 przycisków
Moja przygoda ze SteelSeries zaczęła się dawno temu i w odległej galaktyce, kiedy to na świecie marka Icemat była oddzielona od wspomnianej firmy. Wtedy też firma skupiała się głównie na słuchawkach i innych peryferiach, jak wspomniane już podkładki I-2. Na rynku myszek jest to więc stosunkowo młody producent, który bardzo szybko nadrabia braki. Doskonałym tego przykładem jest właśnie SteelSeries Kana.
Myszkę otrzymujemy w prostym, tekturowym opakowaniu, którego przód możemy otworzyć, aby podejrzeć produkt. Przywodzi to na myśl produkty firmy Razer i ich sposoby ich prezentacji potencjalnym nabywcom. W oczy niemal natychmiast rzuca się charakterystyczny dobór kolorów – w przypadku Black Edition jest to czarny połączony z pomarańczowym. Zarówno w przypadku bryły samej myszki, jak i również plecionego kable zakończonego pozłacanym wtykiem USB. Prócz myszki w opakowaniu znajdziemy instrukcję oraz tak zwany „quick start guide”, czyli krótki poradnik jak zacząć. Po oprogramowanie przyjdzie się nam pofatygować na stronę producenta, gdzie miejsce dla siebie znalazła również aktualizacja oprogramowania samego gryzonia. Takie posunięcie zdaje się stawać standardem – podobnie było w przypadku ostatnio testowanego produktu konkurencji, czyli Razer Naga Hex.
Po podłączeniu do komputera okazało się, że SteelSeries Kana bardzo dobrze radzi sobie bez instalowania sterowników, a domyślne ustawienia są przyjazne dla użytkownika. Sam gryzoń doskonale leży w dłoni – jest płaski, długi, szeroki, przystosowany do użytku zarówno dla lewo-, jak i praworęcznych. Jednak ta ostatnia zaleta wymaga odrobiny przyzwyczajenia z powodu bardzo czułych przycisków umieszczonych po bokach myszki. Czasami nawet delikatne ich muśnięcie może zostać odebrane jako kliknięcie. Sama budowa pozwala na pełny i bardzo wygodny palm grip, czyli chwyt pełną dłonią. Odpowiednie wyprofilowanie sprawia, że ręka się nie męczy, a tym samym wzrasta komfort grania oraz zmniejsza się okres przystosowania. Jednak prostota myszki ma też swoje wady, jak chociażby brak wypustków na palce po bokach. Znajdziemy tam natomiast wspomniane już przyciski – po jednym na każdą ze stron w rozmiarze XL. Całości dopełnia rolka w kolorze pomarańczowym wraz z dodatkowym guzikiem poniżej, który domyślnie służy do zmiany poziomu czułości gryzonia. SteelSeries Kana łącznie oferuje więc sześć przycisków. Dodatkową atrakcją wizualną z pewnością będzie zmiana podświetlania zależnie od wykorzystywanych możliwości i dobranej czułości.
Myszka spisywała się naprawdę nieźle w przypadku zarówno bardziej dynamicznych gier, jak i tych statycznych. Zastosowany sensor, o czułości do 3200 DPI, chociaż nie powala jakością w porównaniu do konkurencji, sprawuje się całkiem dobrze zarówno na drewnie, jak i na papierze. Wystąpiły pewne problemy z działaniem na szklanej podkładce. W tym ostatnim przypadku dało się dodatkowo słyszeć dźwięk ślizgaczy, których jakość również rozczarowuje – jest to zwykły plastik. Przyznam, że po produkcie tej firmy spodziewałem się czegoś lepszego nawet w podstawowym modelu. Kiedy boczne klawisze stały się irytujące, postanowiłem pobrać sterowniki ze strony producenta. Po instalacji pliku ważącego około 30 MB uzyskujemy szerokie spektrum możliwości konfiguracji myszki. Możemy rozpocząć od wyłączenia denerwujących i zbyt czułych przycisków, przejść do ustawień czułości i podświetlania. Panel sterowania uniwersalny jest dla wszystkich myszek ze znaczkiem SteelSeries i automatycznie wykrywa podpięte urządzenie. Pomiędzy opcjami przemieszczamy się za pomocą górnych zakładek – przycisków, ustawień ogólnych, właściwości oraz statystyk. Zacznijmy od tego ostatniego miejsca, które stanowi bardziej ciekawostkę i umożliwia prześledzenie ilości kliknięć danego przycisku. Dla niektórych może to stanowić pomoc przy stosowaniu makr. Następną zakładką są właściwości, gdzie możemy nazwać nasz profil, który przygotowujemy oraz powiązać go z plikiem wykonywalnym, co zaowocuje automatycznym uruchomieniem przy danym wywołaniu. Kolejna zakładka to już ważniejsze ustawienia, czyli możliwo czułość (możemy zadeklarować dwie i przełączać się pomiędzy nimi jednym kliknięciem), podświetlanie oraz próbkowanie sygnału (aż do 1kHz). W ten sposób dotarliśmy do początku, czyli ustawień przycisków. W tym miejscu istnieje możliwość przypisania makr oraz akcji do poszczególnych kliknięć. Co ciekawe, mamy również możliwość wyłączenia danego przycisku, z czego skorzystałem.
Jak już wspominałem SteelSeries Kana testowałem w kilku produkcjach. W League of Legends myszka sprawdzała się świetnie, chociaż ciężko było się przyzwyczaić do przycisku po prawej stronie (jestem praworęczny), który też wyłączyłem po pobraniu sterowników. Niższa czułość gwarantowała większą precyzję, jednak przy sensorze 3200 DPI różnica pomiędzy średnią i maksymalną nie była aż tak duża. Nie zdarzyło mi się, żeby myszka zgubiła sygnał lub też dziwnie się zachowywała. Również w przypadku gier FPS, jak Battlefield3, Counter-Strike: GO czy Team Fortress 2 nie doświadczyłem problemów z precyzją przenoszenia ruchów. Co prawda określona czułość jest dla mnie zbyt niska i wymagała przyzwyczajenia, jednak po kilkunastu minutach byłem w stanie bezproblemowo korzystać z oferowanych przez Kanę możliwości.
Wygląd: 4/5
Wykonanie: 4/5
Funkcje: 3/5
Instrukcja: 4/5
Stosunek ceny do jakości: 4.5/5/5
Ogólnie: 4/5
PODSUMOWANIE:
Porównując konstrukcję z wcześniejszym SteelSeries Ikari z 2008 można natknąć się na kilka mankamentów. Jednym z nich jest wspomniany brak dodatkowego miejsca przy chwycie na palce po bokach myszki. Kana nie posiada również znaku rozpoznawczego poprzedniego modelu z oferty SteelSeries, czyli małego wyświetlacza LCD na spodzie. Trochę rozczarowują również możliwości konfiguracji. Nie ma się jednak co dziwić: SteelSeries Kana stanowi pośredni model z najnowszej linii, w której zawarte zostały Kinzu, Kana oraz Sensei. Jednak, jak to w przypadku modelu pośredniego, trzeba zdecydować się na kompromisy w zamian za rozsądną cenę – SteelSeries Kana stanowiły jeden z lepszych przykładów dobrego balansu. Co prawda sensor nie zachwyca, podobnie średniej jakości ślizgacze, jednak jest to produkt bez wątpienia godny polecenia.