Plusy:
+ Ergonomiczna konstrukcja
+ Sensor z najwyższej półki
+ Przejrzyste i całkiem rozbudowane oprogramowanie
+ Wysoka jakość wykonania
Minusy:
- W 100% praworęczna
Prostota i precyzja – te dwa słowa najlepiej opisują nową mysz z oferty firmy Lioncast.
Lioncast LM60 nie kusi wzroku agresywnym wzornictwem, częstym w sprzęcie przeznaczonym dla graczy. Niemiecka firma postawiła na prostotę i klasyczny, ergonomiczny kształt gryzonia. Jednocześnie jest to jeden z najbardziej profesjonalnych produktów w ich ofercie, przede wszystkim za sprawą sensora PMW3389, będącego rozwojową wersją PMW3360, “flagowca” firmy Pixart. W teorii jest to póki co najszybszy tego typu podzespół (ponad 10 m/s), do tego świetnie współpracujący w wieloma rodzajami podłoża. Sięgając po ten sensor, firma Lioncast na pewno stara się zwrócić uwagę osób, dla których gry to już nie tylko hobby. Oczywiście nie znaczy to, że zwykły użytkownik nie skorzysta nic na potencjale takiego podzespołu, można jedynie się zastanawiać, czy warto zapłacić prawie 300 złotych za gryzonia, z którego pełni możliwości pewnie nigdy nie skorzystamy.
Na pewno ważnym argumentem pozostaje fakt, iż adresując swój produkt do wymagającego klienta, firma Lioncast zadbała o jakość wykonania. Oczywiście krótki okres testowy nie pozwala nam mówić o faktycznej wytrzymałości urządzenia, ale jeśli idzie o materiały i jakość wykonania, LM60 dobrze rokuje. Wykorzystane tworzywa są zdecydowanie wysokiej jakości, niczego też nie można zarzucić pod względem spasowania elementów. Tych zresztą jest niewiele, cała konstrukcja to cztery główne elementy: góra razem z przyciskami, spód i dwa boki, wyposażone w płaszczyzny antypoślizgowe. Nie ma tu elementów wysuwanych czy alternatywnych modułów. Pod przyciskami skrywają się porządne, bardzo responsywne przełączniki Omron, porządnie osadzone w konstrukcji. Nigdzie nie stwierdziliśmy luzów, wszystko idealnie pasuje. Warto zaznaczyć, że klasyczna konstrukcja i profilowanie sprawiają, że to gryzoń przeznaczony zdecydowanie dla osób praworęcznych.
Na lewym boku, nad antypoślizgowym uchwytem dla kciuka, umieszczono dwa spore przyciski, dodatkowo mamy też jeden mniejszy, bliżej tylnego skraju płaszczyzny. Wszystkie trzy wystają zanadto, więc nie ma w zasadzie mowy o przypadkowym ich naciśnięciu. Komplet przycisków uzupełnia jeszcze jeden, umieszczony tuż przed kółkiem. To ostatnie nie posiada opcji mechanicznego przełącznika trybu pracy, więc postarano się, by jego czułość była wypośrodkowana. Ponieważ mysz LM60 ma trzy bazowe progi czułości (można jeszcze dodać jedną dodatkową opcję do wywołania przyciskiem), na lewym boku mamy też diody informujące nas o trybie, w jakim groń aktualnie pracuje. Przewód USB (długości dwóch metrów, umieszczony w oplocie) osadzony jest na stałe, a jego obsadka została lekko uniesiona ku górze, by zminimalizować przypadkowe tarcia – jak widać projektanci z Lioncast pomyśleli nawet o takich detalach.
Dbałość o detale i jak najwyższą funkcjonalność widać też w firmowym oprogramowaniu myszy LM60. Całość zamyka się w czterech czytelnych zakładkach: przyciski, sensor, podświetlenie, makra. Komplety ustawień możemy zapisywać jako osobne profile. Jeśli idzie o przyciski, to mamy po prostu pełną dowolność ich konfiguracji, a lista możliwości wręcz imponuje. Zakładka poświęcona sensorowi pozwala nam precyzyjnie skonfigurować trzy progi, w zakresie od 100 do 16.000 DPI. Warto wiedzieć że od wartości 1800 DPI w sensorze PMW3389 może występować lekki smoothing, ale na szczęście możemy to nieco skontrować regulując pooling rate w tej samej zakładce. Jeśli komuś potrzeba więcej opcji, to DPI da się ustawiać osobno dla osi X i Y, mamy też regulacje LOD, czyli jak wysoko możemy unieść mysz nad powierzchnię, nim przestanie odczytywać ruch. Jeśli idzie o podświetlenie LED, producent zdecydował się wydzielić pięć niezależnych elementów: kółko, wskaźnik aktywnego trybu czułości sensora, logo na wierzchniej powierzchni i dwie boczne “listwy” w podstawie, dające efekt kojarzący się z podświetlanym podwoziem samochodu. Kolorystykę ustawiamy w pełnej skali RGB, możemy też wybrać kilka standardowych efektów, w tym “oddychanie” w ramach kilkustopniowej sekwencji barw. W ostatniej zakładce po prostu konfigurujemy własne makra.
W czasie testów mysz LM60 sprawdzała się bardzo dobrze zarówno przy pracy biurowej, jak i w grach, również podczas rajdów w MMORPG The Elder Scrolls Online. To kawał solidnego gryzonia, wyposażonego w topowy sensor, do tego bez dodatkowej dopłaty za logotyp, bo firma Lioncast wciąż walczy o pozycję na rynku. Zdecydowanie warto tę mysz rozważyć, jeśli zamierzamy sporo grać.
Wygląd 4/5
Wykonanie 5/5
Funkcje 5/5
Stosunek ceny do jakości 5/5
Ogólna 5/5
PODSUMOWANIE:
Wysokiej jakości podzespoły zapakowane w prostą, ergonomiczną konstrukcję, plus bardzo udany soft. Coś w sam raz dla prawdziwych graczy, a nie osób, które chcą mieć kosmicznego, festyniarskiego gryzonia na biurku, by pozować na profesjonalistów.