Plusy:
+ przełączniki Romer-G
+ dowolne podświetlanie każdego z klawiszy
+ Arx
+ jakość wykonania
+ cichość pracy
+ NKRO
+ łatwość czyszczenia
+ oprogramowanie i jego możliwości
+ makra
Minusy:
- brak portów USB
- siła aktywacji Romer-G
- problemy z aplikacja Arx
- niewymienialne keycapsy
- cena...
Logitech wreszcie powraca ze sprzętem typowo dla graczy! Tym razem seria G, czyli produktów przeznaczonych dla profesjonalnych i bardzo wymagających graczy, wzbogaca się o klawiaturę. I to nie byle jaką: mechaniczną, a do tego z nowym typem przełączników.
Logitech znany jest ze swoich produktów. Dawno temu wszelkie MX 510 czy 518 traktowane były jako synonim jakości, świetnego wykonania i dobrego podejścia do sprzętu, a osoby ich używające wiedziały, że starczą na długi czas i w samych grach spisują się znakomicie. Później coś się stało i Logitech zniknął ze świadomości graczy, do czasu do czasu przypominając o sobie jakąś szczególną klawiaturą, jak na przykład G19. Jednak nie tak dawno pojawiła się nowa marka Logitech: G. Nic innego, jak linia produktów specjalnie skierowana do graczy, dzięki której Logitech ma szanse powrócić pod strzechy i na turnieje. W ramach owej linii dla graczy mieliśmy do tej pory do czynienia ze słuchawkami, myszkami oraz klawiaturami — w tym jedną mechaniczną na przełącznikach Cherry MX. Teraz przyszedł czas na całkowicie nowe podejście i własny typ przełącznika mechanicznego ze stajni Logitech.
Z takiego zamysłu zrodziła się klawiatura G910, nazywana również Orion Spark. Całość działa na zupełnie nowym typie przełączników o wdzięcznej nazwie Romer-G, które niewiele wspólnego mają z Cherry MX. Zacznijmy jednak od początku, czyli opakowania. G910 otrzymujemy w pudełku sporych rozmiarów, na którym znajdziemy niemal wszystkie niemal wszystkie informacje na temat nowej klawiatury. W środku jest jeszcze lepiej: dodatkowy karton w czarno-niebieskich barwach, które są kolorystyką przyjętą dla produktów serii G. Po jego otwarciu docieramy wreszcie do samego Orion Spark oraz dodatków. Z tym drugim jest raczej skromnie, bo w pudełku znajduje się jedynie wymienna podpórka pod nadgarstki oraz krótka instrukcja.
Sama klawiatura prezentuje się świetnie. Pierwszą rzeczą, na którą z pewnością zwrócicie uwagę, jest agresywny wygląd, szczególnie podpórki pod nadgarstki, która jest w wyjątkowo niestandardowym kształcie i wcięciem na prawą dłoń. O dziwo nawet nie odczułem jakiejś niewygody korzystając z takiego rozwiązania, prawdopodobnie z powodu wysokości samej klawiatury po rozłożeniu nóżek. Drugą rzeczą jest profilowanie klawiszy: poza wzorkami, a dokładniej wycięciami do podświetlania na najważniejszych przyciskach (czyli: WSAD, strzałki, makra), można zauważyć dokładnie, że klawisze są wręcz rzeźbione pod palce. Zastosowanie takiego rozwiązania nie tylko poprawia wygodę podczas gry, ale również pozwala uniknąć pomyłki czy omsknięcia się palca na klawisz obok. Wreszcie docieramy również do trzeciej nietypowej cechy G910: stacji dokującej Arx. Zrezygnowano bowiem z wyświetlacza, który był znakiem rozpoznawczym klawiatur G15 czy G19, a także podstawki do grania G13. Zamiast tego umieszczono na jego miejscu ową stację Arx, którą omówimy kawałek dalej. Ostatnią rzeczą, która przykuje wzrok prawdziwego gracza, będzie przewód łączący klawiaturę z komputerem: zastosowano zwykły kabel, tj. bez plecionki. Przyznam się, że byłem lekko zaskoczony, bo już od jakiegoś czasu sprzęt dla graczy kojarzy mi się właśnie z wytrzymałym przewodem umieszczonym w oplocie materiałowym uniemożliwiającym przetarcie. Akurat z klawiaturą dużo nie wędruję, ale niektóre osoby mogą poczuć się rozczarowane. Ważnym aspektem jest również rozmiar: klawiatura jest trochę szersza od standardów, ponieważ z boku umieszczony został blok klawiszy programowalnych. Całość opiera się na bardzo stabilnych nóżkach zakończonych gumami – ani razu nie zdarzyło mi się, aby G910 przesunęła się sama lub pod wpływem nacisku na klawisze.
Cóż jeszcze ciekawego dostrzeżemy w konstrukcji klawiatury? Przede wszystkim dwa rzędy klawiszy makr (pięć w pionie i cztery w poziomie) oraz klawisze funkcyjne M. Te pierwsze pozwolą na stosowanie rozmaitych skryptów przygotowanych przez producenta, jak i również napisanych przez nas samych. Te drugie natomiast umożliwiają przełączanie się w locie na trzy różne zestawy makr oraz nagrywanie własnego skryptu w czasie rzeczywistym. Pomiędzy nimi, a tuż przy klawiszu Escape, zauważycie również logo serii G, natomiast przy podkładce pod nadgarstki umieszczono wcięcie z nazwą modelu. Co ciekawe te dwa elementy możemy również oświetlić w dowolny sposób lub całkowicie wyłączyć ich podświetlanie w oprogramowaniu do pobrania. Wróćmy jeszcze do klawiszy. W prawym górnym rogu zdecydowano się na umieszczenie klawiszy multimedialnych, kontroli głośności, wyłącznika podświetlania oraz włącznika trybu gry, który dezaktywuje klawisze Windows. W modelu, który otrzymałem do testów, pojawił się również jeden maleńki szkopuł, na który powinniście zwrócić uwagę przy zakupie: backslash z vertical bar umieszczone zostały obok klawisza Z, a nie, jak w rozwiązaniu bardziej klasycznym, przy Enterze. Może to powodować początkowe zagubienie dla osób przyzwyczajonych do długiego klawisza Shift po lewej stronie.
Z ciekawości i dziennikarskiego obowiązku postanowiłem również zajrzeć pod przyciski. Na początek spotkało mnie bardzo niemiłe zaskoczenie, ponieważ bardzo ciężko je wyjąć. Dalej było jeszcze gorzej, bo okazało się, że klawisze mają zupełnie nową konstrukcję uchwytów niż standard Cherry MX czy nawet nowe rozwiązania konkurencji dostosowane do niego. Co za tym idzie możecie mieć problem z wykorzystaniem tzw. custom keycaps, czyli tworzonych na zamówienie przycisków. Na chwilę obecną Logitech również nie prowadzi sprzedaży osobnych zestawów przycisków, a bardzo chętnie wymieniłbym niektóre w klawiaturze na wersję aluminiową. Pod przyciskiem widzimy cały mechanizm podświetlania, czyli zbiór diod LED, a także dość skomplikowany mechanizm Romer-G. Usunięcie keycapa pozwoli na swobodne czyszczenie klawiatury.
Ale czym jest to całe Romer-G i w czym jest lepsze od Cherry MX? Przede wszystkim jest to najcichsza wersja przełączników mechanicznych, z jaką się spotkałem i to bez zastosowania O-Ringów, czyli pierścieni wyciszających. Momentami zapominałem, że korzystam z klawiatury mechanicznej, właśnie ze względu na brak charakterystycznego dźwięku wybijanych klawiszy. Samo wrażenie jest bardzo podobne do korzystania z przełączników w wersji trochę cięższych Red, momentami zahaczających o Black. Oznacza to, że punkt aktywacji i konieczna siła do aktywacji klawisza może być stosunkowo niewielka, wg danych producenta jest to 45g z progiem na około 1.5 mm. Subiektywne odczucia kierują się jednak bardziej w stronę wersji 55-60g z progiem faktycznie około 1.5-2 mm. Dlaczego? Przeprowadziłem „test kota” – proszę się nie śmiać i nie zgłaszać do TOZu. Mój zwierz uwielbia przebywać przy komputerze i klawiaturze, a co za tym idzie zdarza mu się zahaczyć ogonem albo łapą o skrajne przyciski. W przypadku wersji Cherry MX Red bez problemu machnięcie ogonem wybijało znaki w dokumencie tekstowym, ale już przy Romer-G był z tym pewien problem. Mając już doświadczenie z różnymi typami przełączników mechanicznych również wyczuwałem różnicę pomiędzy tymi dwoma typami i zastosowanemu w G910 zdecydowanie bliżej było do Black. Z tym jednak, że jeśli już przyłożymy siłę, to wystarczy niewielkie wduszenie klawisza, aby uzyskać efekt. Kolejną kwestią jest żywotność przełączników. Tutaj producent zapewnia o 70 milionach klików, czego sprawdzić nie byłem w stanie.
Przejdźmy do kolejnej atrakcji G910, czyli podświetlania. Wspomniałem już, że pod każdym klawiszem znajdują się diody LED. One właśnie odpowiedzialne są za podświetlanie w pełnej palecie barw. Ba! Możecie w pełni przystosować oświetlenie każdego przycisku osobno lub pogrupować je i nadać identyczną barwę określonym segmentom. Wszystko to za pomocą pobieranego ze strony producenta oprogramowania. Prócz kilku ustawień domyślnych dla poszczególnych gier, otrzymujemy również możliwość stworzenia oświetlania wg „mapy termicznej”. Oznacza to, że uruchamiamy w programie odpowiednią funkcję i przez określony czas korzystamy normalnie z klawiatury, natomiast samo oprogramowanie rejestruje nasze akcje i częstotliwość używania poszczególnych przycisków. Po zakończeniu działania mamy możliwość podejrzenia efektu i zdecydowania, czy chcemy, aby nasza klawiatura była odzwierciedleniem nawyków w grze, przy pisaniu, kodowaniu lub innych czynnościach. Prócz tego poznamy również środek ważony wykorzystywanych przycisków oraz statystykę KPM. Całkiem przyjemny gadżet. Prócz tego mamy również do dyspozycji kilka trybów demonstracyjnych, gdzie dokładnie możemy obserwować całą paletę barw przewijającą się przez klawiaturę. Taka jeszcze drobna uwaga: nie próbujcie nawet zmieniać podświetlania klawiszy multimedialnych. Logitech uznał, że mają się świecić na niebiesko albo w ogóle.
Zabawa zaczyna się jednak w momencie, kiedy zdecydujemy się w pełni przystosować podświetlanie do naszych potrzeb i wykorzystywanych gier. Oprogramowanie Logitech pozwala zdefiniować nie tylko makra do uruchamianych programów, ale również różne style podświetlania dla poszczególnych produkcji rozrywkowych. Całkiem przydatna funkcja, szczególnie dla lubiących grę w ciemnym pomieszczeniu, przy zgaszonym świetle, a do tego niekoniecznie z białym monitorem rzucającym poświatę na klawiaturę. Początkowo jednak oprogramowanie miało spory problem z wykryciem gier, które miałem zainstalowane i próbowało wmówić mi, że mogę grać jedynie w League of Legends. Po dłuższej zabawie pobrałem brakujące profile makr i oświetlenia dla Counter-Strike: Global Offensive, Guild Wars 2, DOTA 2, StarCraft 2, Titanfall, a nawet takich produkcji jak Cywilizacja 5, Left 4 Dead 2, Diablo 3 czy XCOM: Enemy Unknown. Jest to o tyle istotne, że wszystko współpracuje z systemem Arx.
Tym sposobem dotarliśmy do magicznej stacji dokującej Arx. Cóż to jest? Logitech wpadł na prosty i zarazem genialny pomysł: niemal każdy posiada smartfona lub tablet, więc czemu nie wykorzystać go i nie zastąpić trwale umieszczonego w klawiaturze ekranu LCD? Voila! Pobieramy aplikację, instalujemy na telefonie, łączymy się z siecią… I trafiamy na mnóstwo problemów. Przede wszystkim do poprawnego działania systemu potrzebujemy sieci wi-fi. Następnie dużej dozy cierpliwości, bo oprogramowanie bardzo lubi się zawieszać, szczególnie na systemach Android. Kiedy już szczęśliwie wszystko uruchamiamy, nagle okazuje się, że telefon nie widzi klawiatury podpiętej do komputera. Logitech zapomniał bowiem o jednym, ale za to bardzo ważnym komunikacie, który na wszelki wypadek zamieszczę w teście. Gotowi? Na komputerze z klawiaturą G910 musimy mieć zainstalowaną usługę Bonjour od firmy Apple. W teorii powinna się ona instalować razem ze sterownikami do samej klawiatury, jednak przy dwóch podejściach do czystej instalacji, a tym samym sprawdzeniu, okazało się, że tak nie jest, a samo Bonjour musiałem pobierać dodatkowo ze strony Apple. Jakby tego było mało, to telefon musi znajdować się w pozycji pionowej, a zmiana na poziomą powoduje zawieszeni się aplikacji. Ciężko nie odnieść wrażenia, że Arx jest obecnie drobnym falstartem, szczególnie w sytuacji, kiedy został wprowadzony do oprogramowania oficjalnie zaledwie na początku listopada. Skupmy się jednak na tym, co w Arx działa, a trochę tego jest. Przede wszystkim monitor stanu systemu, gdzie dokładnie możemy obserwować obciążenie poszczególnych rdzeni procesora, karty graficznej, a także pamięci. Z pomocą aplikacji istnieje również możliwość kontroli biblioteki audio na komputerze, a także zmiany ustawień klawiatury i zdalnego uruchamiania gier. Dla wygody możemy postawić smartfona lub tablet we wspomnianej stacji dokującej, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby chodzić z nim po domu i używać jako pilota. W przypadku używania doku możemy jednak odczuć dyskomfort związane z brakiem portu USB do podpięcia zasilania bezpośrednio przy klawiaturze. Xperia Z bardzo dobrze wpasowuje się w stację dokującą i nie boję się o stabilność urządzenia, chociaż wolałbym pozycję horyzontalną. Pojawiły się również problemy związane z uruchamianiem gier bezpośrednio przez Arx w przypadku Steam: nie obsługuje on komendy wywołującej produkt na Steam, a tym samym uruchamia bezpośrednio pliki wykonywalne *.exe. Może to doprowadzić do kuriozalnej sytuacji, że uruchomiony w ten sposób Counter-Strike będzie działać bez autoryzacji VAC.
Jak to wszystko sprawdza się w graniu? Pierwszy tydzień był ciężki: pojawienie się dodatkowego bloku przycisków programowalnych sprawiało, że często odruchowo przesuwałem dłoń w lewą stronę, czyli do krawędzi klawiatury, a tym samym gubiłem słynny WSAD. Jest to jednak kwestia przyzwyczajenia i po kilku dniach było zdecydowanie lepiej. Profilowane klawisze faktycznie się sprawdzają i bardzo przyjemnie się z nich korzysta, szczególnie przy dynamicznej rozgrywce. Po dostosowaniu podświetlenia do poszczególnych tytułów nie byłem rozpraszany światełkami poza najważniejszym obszarem klawiatury, co było przyjemne i nie męczyło wzroku. Szczególnie w CS:GO czy League of Legends, gdzie podświetlanie poszczególnych segmentów pozwalało bardziej skupić się na grze. Miałem jednak spory problem z przejściem na nowy typ przełączników, co objawiało się, i nadal się objawia, trochę mocniejszym naciskaniem poszczególnych klawiszy – do G910 i Romer-G trzeba się jednak przyzwyczaić, jak do każdego nowego mechanizmu.
Wygląd: 5/5
Wykonanie: 4/5
Funkcje: 4.5/5
Stosunek ceny do jakości: 4/5
Ogólnie: 4.5/5
PODSUMOWANIE:
Logitech G910 Orion Spark jest produktem bardzo dobrym i interesującym. Wykorzystany typ przełączników mechanicznych znajdzie swoich zwolenników wśród miłośników Cherry MX w wersji Brown lub Black, ale również trzeba będzie trochę czasu, aby się do niego przyzwyczaić. Możliwość przypisania dowolnych kolorów do dowolnych przycisków jest świetnym rozwiązaniem i sprawi, że klawiatura stanie się jeszcze bardziej spersonalizowana. Aplikacja Arx wymaga cierpliwości ze strony użytkownika i bardzo dużo pracy ze strony Logitecha, ale ma bardzo duży potencjał. Przyznam, że brakowało mi portów USB umieszczonych w bryle klawiatury, ale to już szukanie błędów na siłę. Podobnie zresztą, jak możliwość wymiany klawiszy, ale akurat wersją aluminiową i mniej łapiącą zabrudzenia bym nie pogardził. Odstraszać może sugerowana cena: około 770 złotych. Jednak za jakość się płaci, a G910 jest obecnie jednym z bardziej interesujących produktów na rynku w segmencie klawiatur mechanicznych.