iPad mini
Gra działała płynnie. Nie występowały żadne spadki animacji
Mimo, że komputer, jako maszyna do gier towarzyszy mi już od bardzo dawna, nigdy nie mogłem przekonać się do klasycznych gier point&click. Przełom stanowił zakup iPada i gry takie jak Gemini Rue, The Walking Dead czy Silent Age. Tym bardziej ucieszyłem się na wieść o tym, że iOS dostanie port klasyka z PC, przystosowanego pod ekrany dotykowe naszych urządzeń.
W Tajne Akta: Tunguska gracz przejmuje kontrolę nad Niną – młodą panią mechanik, która musi rozwikłać rozwikłać zagadkę zniknięcia swojego ojca. Nie brzmi zbyt porywająco, prawda? Dodajcie do tego jednak jedną z największych i niewyjaśnionych katastrof w dziejach, czyli Katastrofę Tunguską (polecam wyguglować) i mamy bardzo ładne tło fabularne. Po jakimś czasie wcielamy się również w Maxa Grubera, znajomego ojca naszej bohaterki. Ale nawet najlepsza fabuła nie uratuje przygodówki, jeśli zagadki, które serwują nam twórcy, są słabe. Tutaj nie ma na co narzekać: są one logiczne i wplecione w treść gry. Przykładowo bohaterka próbuje dostać się do pokoju, w którym gra głośna muzyka, lecz drzwi są zamknięte. Obok znajduje skrzynkę z bezpiecznikami, ale brakuje jej klucza. By go zdobyć musi zejść do portierni i poszukać tego odpowiedniego, aby móc wyłączyć bezpiecznik i porozmawiać z osobą znajdującą się w środku. Logiczne i ładnie wplecione w rozgrywkę, a przy tym niezbyt trudne. No właśnie, niezbyt trudne. Jeśli oczekujecie tutaj łamigłówek, które zmuszą Wasze szare komórki do wspięcia się na wyżyny abstrakcyjnego myślenia, to się zawiedziecie. Nie uznaję tego jednak za wadę, ponieważ gra stała się przystępniejsza, przez co nawet mniej obeznani z gatunkiem gracze (tacy jak ja) mogą się nią cieszyć.
No dobra, ale pewnie chcecie wiedzieć czy port jest wart waszych pieniędzy i uwagi. Oczywiście, że tak. Nie chcę mówić, że jest to najlepsze wydanie tej gry, ale tabletowa wersja jest jedyną słuszną. Dotykowy ekran to idealny kontroler do gier point&click, czy może powinienem powiedzieć „point&touch”. Dotknięciem palca sterujemy bohaterką, natomiast dwukrotnym uderzeniem zmuszamy ją do biegu. Po kliknięciu na jakiś obiekt wyskakuje menu interakcji z dostępnymi opcjami. Szkoda jednak, że pojawia się ono na górze ekranu, a nie przy samym przedmiocie. Przejeżdżając palcem po wyświetlaczu podświetlamy wszystkie aktywne elementy, które mogą okazać się przydatne. I to właściwie wszystko – proste i bardzo wygodne. Złego słowa nie mogę powiedzieć również o stronie technicznej gry. Na moim leciwym już iPadzie mini gra ani razu nie chrupnęła i chodziła bardzo płynnie. Animacja postaci zdążyła się przez te osiem lat postarzeć i czasem wygląda sztywno. Mimo, że nie ma w tej kwestii tragedii, to twórcy mogli pokusić się o ich odświeżenie. Tła natomiast tła wciąż prezentują się bardzo ładnie.
Na pochwałę zasługuje również lokalizacja. Zarówno napisy, jak i dialogi zostały w pełni zlokalizowane, lecz jeśli ktoś preferuje oryginalne głosy, to może je zmienić w menu opcji. Podczas przerywników filmowych zdarzyło mi się jednak, że aplikacja wyświetlała niemieckie napisy, ale był to sporadyczny przypadek. Gra posiada również funkcję zapisu gry w chmurze, więc jeśli będziecie musieli zostawić tablet w domu spokojnie możecie kontynuować rozgrywkę na telefonie. Myślę jednak, że tablet, ze względu na duży wyświetlacz, sprawdzi się tutaj lepiej. Mały ekran iPhone’a może okazać się zbyt skromny na tego typu rozgrywkę – zaznaczam jednak, że grę testowałem tylko na iPadzie. Aha, płacąc za grę otrzymujecie ją całą. Wydawca nie poddał się trendowi wydawania gry w odcinkach i chwała mu za to.
Mimo, że Tajne Akta: Tunguska to debiut Deep Silver w sektorze urządzeń mobilnych, to jest to debiut bardzo udany. Chętnie zagram na moim tablecie w kolejne klasyczne przygodówki, a Wam polecam zapoznać się z przenośną wersją Tajnych Akt.
+ bardzo wygodne sterowanie
+ pełna lokalizacja
+ tła wciąż wyglądają świetnie
- animacje trochę się zestarzały
- sporadyczne błędy w tłumaczeniu
- dla niektórych może okazać się za łatwa