Udało mi się ostatnio położyć łapki na wersji beta nowego Risena. Czy Władcy Tytanów to gra, na którą warto czekać? Przyznam, że mam na ten temat mieszane odczucia.
Wersja gry, w którą grałem, obejmowała nieco późniejszą część rozgrywki. Mój bohater był już co nieco rozwinięty, miał też ze sobą towarzysza, którego imię pominę, aby Wam nie spoilować początku gry. Beta demo dzieje się na niewielkim fragmencie Taranis, na którym żyją sobie Magowie. Moim zadaniem było wstąpić w ich szeregi. Ale oczywiście zanim do tego doszło, musiałem przetuptać przez szereg różnorakich zadań, aby dać się poznać jako wartościowy nabytek dla frakcji (jednej z trzech, z jakimi przyjdzie nam się spotkać w grze).
Przygoda z grą zaczęła się pozytywnie. Bardzo ładna grafika, jest na czym zawiesić oko, choć z niektórymi animacjami jest już trochę gorzej. Są strasznie sztywne. Mam niejasne wrażenie, że lepsze animacje postaci były w Risen 2.
Niestety kolejną rzeczą, z jaką przyszło mi się spotkać były dialogi. I nie chodzi mi tu o jakość napisanych kwestii, a o sposób ich wypowiadania przez aktorów podkładających głosy do gry. Brzmią jakby nie byli do końca przekonani, że to co robią ma jakiś sens i w efekcie spora część dialogów jest mało przekonująca. Czytać z kartki potrafi prawie każdy, ale to nie znaczy, że w grze RPG dialogi powinny właśnie tak brzmieć. Strasznie psuje to odbiór fabuły. Z tego co wiem, polska wersja niestety nie będzie miała polskiej wersji nagrań, więc będziemy musieli się męczyć z angielskim podkładem (piszę takie słowa chyba po raz pierwszy).
Dialogi to jednak tylko część każdego eRPeGa. Drugi kawałek układanki to oczywiście walka. Risen 3 stawia na dynamiczne pojedynki, w których będziemy zachęcani do zmiany oręża i stylu walki. Kilka sieknięć kordelasem, a potem strzał w twarz z pistoletu. Należy też wziąć pod uwagę, że jak w większości takich gier, nie ma co rzucać się na wroga z pieśnią na ustach i przeświadczeniem, że najlepszą obroną jest atak. Jest to najprostsza i najszybsza droga do szybkiego zgonu. Trzeba nauczyć się pozycjonowania w trakcie walki, korzystania z odskoku, a także z „super-ciosu” ukrytego pod przytrzymanym LPM. Ten super-cios z jednej strony urozmaica walkę, a z drugiej zaczyna mnie powoli denerwować, bo pojawia się ostatnio niemal w każdej grze.
W walce należy strzec się jeszcze jednego potężnego wroga. Jest nim…Kamera. Wiele razy ginąłem, bo kamera wyczyniała najdziksze harce, a ja próbowałem odnaleźć się w nowym świecie pełnym nieprzewidzianych ujęć mojej postaci. Czy przez ten niecały miesiąc jaki został do premiery ten najgorszy z przeciwników zostanie przez dewelopera znerfiony? Mam taką nadzieję, bo słaba kamera jest w stanie zabić nie tylko bohatera, ale i całą przyjemność płynącą z gry.
Z drugiej strony w walce będą pomagać nasi towarzysze. Ten, który był u mojego boku okazał się dość sprawny w siekaniu wrogów. Czasem nawet zbyt sprawny, co może oznaczać, że gracz nie będzie musiał za dużo machać mieczem jeśli nie będzie chciał. Oczywiście będzie też magia, niestety ja nie mogłem z niej w pełni skorzystać. Do rąk dostałem tylko zamiennik w postaci zwojów.
Trzecim fragmentem eRPeGowej układanki jest oczywiście rozwój postaci. Risen 3 oferuje to co oferowała poprzednia część serii. Podnoszenie cech za punkty Chwały, umiejętności oparte na cechach, kupowanie umiejętności u trenerów. Jest w zasadzie standardowo. Przynajmniej w tym fragmencie gry, do którego miałem dostęp.
I to tyle z pierwszych wrażeń. Jakie są rokowania? Moim zdaniem przeciętne. Risen w wersji beta wyglądał na standardową dla gatunku produkcję, która nie rzuca na kolana. Na jego korzyść przemawia to, że do premiery Dragon Age: Inquisition zostało jeszcze trochę czasu, więc część graczy może się na niego skusić. Na hit jednak bym się nie nastawiał. Raczej mocny średniak. Ale zobaczymy. Za niecały miesiąc.