E3 2015 za nami. Zobaczyliśmy masę trailerów, fragmentów rozgrywek i poznaliśmy nowe gry, które wyjdą spod skrzydeł wielu wydawców. Każdy z nas miał swoje oczekiwania, które możecie przeczytać pod tym linkiem. A jak się czujemy po obejrzeniu tego co zaoferowały te targi. O tym przeczytacie właśnie tutaj.
Artur Janczak
Targi E3 już za nami, ale za to jakie. Event w Los Angeles okazał się jednym z lepszych na przestrzeni ostatnich lat. Masa wspaniałych zapowiedzi, ciekawe konferencje i sporo zdumiewających materiałów wideo. Nie jestem naiwny i zdaje sobie sprawę, że masa produkcji może nie wyglądać tak, jak podczas tego przedsięwzięcia, bądź w ogóle się nie ukaże. Nie mniej jednak, zawsze chodzi o gry, a tych było sporo. Najważniejsze, że udało się utrzymać w tajemnicy kilka niespodzianek, dzięki czemu siedzenie po nocach miało jakiś sens. Tak więc, za co dziękuję E3?
Nowe IP od Guerilla Games – Horizon: Zero Dawn, które przedstawia wizję post-apokaliptycznego świata w zupełnie nowych barwach. Roboty przypominające zwierzęta, brak śladów dawnego społeczeństwa i wspaniale prezentująca się heroina. Na coś takiego właśnie czekałem.
The Last Guardian powraca, może nie tak zjawiskowy, jak siedem lat temu, ale będąc fanem Ico i Shadow of Colossus nadal wierzę w ten projekt. W końcu do tej pory deweloper mnie nie zawiódł, zatem, dlaczego miałbym nie pokładać wiary w ich najnowsze dzieło? Problem z wydaniem to znak czasów, negatywny, ale kto wie, może dzięki temu dostaniemy jeszcze lepszy produkt.
S-E zapowiada remake Final Fantasy VII, który pewnie pojawi się w 2017, bo właśnie wtedy wypadałaby 20 rocznica oryginału. Na razie widziałem ładne CGI i nic poza tym. Cieszę się, ale do tej pory nie wydano jeszcze FFXV, które robią już naprawdę długo. Czy zatem ten remake ich nie przerośnie?
Na szczególną uwagę zasługują także: Doom, Shadow Warrior 2, SCII: LotV, Deus Ex, kolejny Ghost Recon, Battlefront III, Mirror’s Edge, Death’s Gambit, SUPERHOT i jeszcze kilka innych. E3 były wspaniałe. Takiej imprezy poświęconej elektronicznej rozrywce potrzebowałem. Oby Gamescom choć w połowie był tak udany.
Tomasz Dobosz
Przyznam, że to chyba pierwsze E3 od długiego czasu, które przeszło mi niemal niezauważone. Nie było tu niemal nic, co spowodowałoby u mnie opad szczęki, czy głębokie postanowienie w stylu „Muszę mieć tę grę”. No dobra, było jedno. South Park: A Fractured But Whole. Kocham ten serial, uwielbiam Kijek Prawdy i wieść o kolejnej odsłonie sprawiła mi wielką frajdę.
Serce zabiło mocniej jeszcze tylko przy Horizon: Zero Dawn, które wygląda naprawdę ciekawie i przy Mass Effect: Andromeda, na którego czekam, bo to Mass Effect. Ciekawie zrobiło się też, gdy Microsoft ogłosił wsteczną kompatybliność Xbox One. To ciekawy ruch i może da dodatkowego kopa tej konsoli.
No i oczywiście remake Final Fantasy VII. Nowa grafika na miarę nowej generacji i informacje o tym, że być może będą coś grzebać przy fabule. Czyżby chcieli zapobiec najtragiczniejszej śmierci w historii? Albo dać szansę na jej odwrócenie? Z jednej strony spełniliby tym marzenia mnóstwa graczy, ale z drugiej odarli by FFVII z dramaturgii.
Reszta w sumie była tylko tłem. Jasne, fajnie było zobaczyć Battlefront, Uncharted 4, Rise of the Tomb Raider, czy Gears 4, ale jednak te tytuły w ogóle mnie nie porwały.
Albert Sobczak
Coroczne święto graczy, jakim jest E3, dobiegło końca. Dwudziesta odsłona okazała się być największa, najciekawsza i po prostu najlepszą, jakie mieliśmy okazje zobaczyć w ostatni latach. Przyniosła ona kilka ciekawych trendów, zaskakujące zapowiedzi i masę dobrych gier. Nie obyło sie oczywiście bez potknięć podczas konferencji branżowych gigantów, ale one sa raczej stałym punktem targów, niż jakiegoś rodzaju fenomenem. Mówiąc, ze tegoroczne E3 było największe mowa oczywiście o ilości konfernecji, jakie odbył sie podczas pierwszych dwóch dni. Na scenie po raz pierwszy pojawiła się Bethesda, która potwierdziła wszystkie plotki, które pojawiały się w sieci przed rozpoczęciem imprezy, a skończyła prawdziwą bombą w postaci Fallouta 4 z data premiery w tym roku. Następny w kolejce był Microsoft, który zaskoczył wszystkich wsteczną kompatybilnością, i pomimo tego, że lista tytułów z trzystasześciedzisiątki,w które zagramy na Onie nie jest w tym momencie imponująca, to do świąt, kiedy zadebiutuje usługa, ich baza bedzie stała zwiększana. Był to przy okazji bardzo mocny przytyk w stronę Sony, które bardzo intensywnie promuje PlayStation Now, za pośrednictwem której pogramy w tytuły z PS3. Xbox One otrzyma także najmocniejszy line-up w tegorocznym okresie świątecznym i pod tym względem wygrali oni z Sony. Mimo wszystko konferencja nie spełniła moich oczekiwań, liczyłem na to, że MS przekona mnie do XBO, ale ani Halo, Forza czy Gears 4 nie zdołały tego zrobić. Jedynym mocnym argumentem przemawiającym za kupnem sprzętu Microsoftu jest Rise of The Tomb Raider, ale ta gra w końcu wyjdzie rownież na inne platformy. Mam nadzieję, że na gamescomie firma pokaże więcej.
Po MS przyszła kolej na EA, które chyba chciało zawalczyć o tytuł najgorszej konferencji targów. Ponad 20 minut gadania o grach sportowych to nie to, czego oczekują osoby odwiedzające E3. Electronic Arts chyba swietnie zdawało sobie z tego sprawę, ponieważ przywiozło ze zobą trzy gry, którymi chcieli utrzymać publiczność: Mass Effect Andromeda. Mirros’s Edge Catalyst i Star Wars Battlefront. Dla mnie najważniejszym tytułem z tej trójki jest ME:C i z radością przyjąłem wiadomość o całkowitym porzuceniu walki bronią i otwartym świecie. Ku mojemu zaskoczeniu spodobał mi sie także Battlefront, bo jako osoba, która Star Warsów nie znosi, nastawiony byłem do niej raczej sceptycznie. EA miało rownież jeden świetny i najbardziej autentyczny moment konferencji, Unraveled, a konkretnie jego zapowiedź. Szef studia odpowiedzialnego za tę platformówkę był najbardziej szczerą i prawdziwą osobą, jaką E3 widziało. Bardzo miły akcent, przez który PRowa gadka w późniejszej części show wydawała się jeszcze bardziej sztuczna.
Po krótkiej przerwie przyszedł czas na Ubisoft, który jak zwykle nie zawiódł. Aisha Tyler to chyba najlepsza prowadząca na całym E3 i ratowała momenty, w których zaczynało się robić nudno, a Ubi zaprezentowało świetne gry. Zaczynając od nowego South Parku, przez Rainbow Six Siege idąc, a na Ghost Reckon Wildland kończąc. Nie mogło oczywiście zabraknąć stałych juz punktów konfernecji Ubi: Just Dance, The Division oraz nowego Assasin’s Creed. Na pewno będę przyglądał się rownież For Honor, ale na razie nastawiony jestem dość sceptycznie.
No i przyszedł czas na najbadziej wyczekiwaną przeze mnie konferencję wieczoru, Sony. Mówiąc krótko, dla mnie Sony wygrało tegoroczne E3. Nie chodzi nawet o remake FFVII czy Shenmue III bo nigdy mnie te gry nigdy nie interesowały i pewnie nigdy już nie zainteresują. Bardziej ucieszyłem się z nowego IP Guerilla, które w końcu pozwoli studiu odpiąć metkę „tego dewelopera od Killzone’a”. Zaskoczył mnie również The Last Guardian, ale nie sama jego obecność, a data premiey w 2016. Stawiałem na premierę jeszcze w tym roku. Również nowy projekt Media Molecule wygląda bardzo intrygująco i jako naturalne rozwinięcie idei zapoczątkowanej w LBP wygląda niesamowicie. Brak Call of Duty na konferencji MS sugerował również, że możemy oczekiwać dema z Black Ops u Sony i tak też się stało. Ciekawa zmiana sytuacji, ale patrząc na związek rozwijający się miedzy Sony i Activision można było się tego spodziewać. No i na koniec zostało prześwietne zamknięcie demem z Uncharted 4, które spowodowało u mnie opad szczęki. Rozczarowałem się natomiast brakiem obniżki cen Vity, co, biorąc pod uwagę sprzedaż New Nintendo 3DS, wydawało się oczywistym posunięciem. Sony będzie miało również problem z tegorocznym okresem świątecznym, bo poza remasterami Uncharted nie ma do zaoferowania zbyt wiele tytułów ekskluzywnych. Do tej pory nie psuło to pędu konsoli, ale Xbox powoli zaczyna wyprzedać PlayStation w miesięcznych zestawieniach sprzedaży, więc japoński koncern musi w przyszłym roku pokazać graczom po co kupili PS4.
Pretendentem do nagrody dla najgorszej konfernecji było również Nintendo. Nie krytykuję formy, w jakiej firma pojawia się na E3, ale to, co pokazali w tym roku było niezwykle słabe. Tylko trzy gry wyróżniały się spośród wszystkich miałkich zapowiedzi: Hyrule Warriora Legends, Super Mario Maker oraz Star Fox Zero. Żadnych ekskluzywnych gier dla N3DSa, brak nowego Mario 3D i Zeldy, a także Animal Crossing na WiiU, które ma być tylko pretekstem do sprzedania większej ilości figurek amiibo to największe dowody na słabą kondycję Nintendo na E3 2015. Część tego problemu wynika z tego, że japoński gigant znajduje się w okresie przejściowym pomiędzy umierającym WiiU, a nadchodzącym NX. Jako posiadacz handhelda Nintendo czuję się jednak zawiedziony. Zwykle w tym miejscu kończyły się wielkie konferencje, ale w tym roku również Square Enix postanowiło pokazać co szykuje dla graczy na przyszły rok. Poza Hitmanem i Deus Ex: Mankid Divided nic nie było mnie w stanie zainteresować. Szczególnie ciekawym przypadkiem wydaje się Hitmanem, który stanie się platformą, dla której regularnie wypuszczana będzie nowa zawartość. Czyżby byłby to nowy kierunek dla wszystkich gier, które wychodzą corocznie? Chciałbym zobaczyć, jak taki koncept sprawdziłby się z Call of Duty czy Battlefieldem. Z Deus Exa pokazano niewiele, ale to, co zobaczyłem nakręciło mnie na grę jeszcze bardziej. To po prostu Human Revolution robione z myślą o nowej generacji sprzętu, czego tu nie lubić?
Na koniec została jeszcze konferencja poświęcona graniu na PC, ale mogę powiedzieć o niej tylko tyle, że zmarnowała mi prawie 3 godziny życia. Nie chcę być uszczypliwy czy niemiły względem osób grających na PC, bo sam czasem to robię, ale tak czerstwego i nudnego show nie widziałem dawno. Zaskoczyła mnie rowniez ogólna ilośc gier z otwartym światem lub otwartą strukturą rozgrywki. Niemal każda pokazana gra opierała się albo o otwarty świat, albo o dowolność w rozgrywce. Nawet Mirror’s Edge dostało otwarty świat, a Call od Duty Black Ops III bardziej otwartą strukturę poziomów. A przykładów jest znacznie więcej. Cieszy mnie również fakt, że wszystkie pokazane gry wyjdą w 2016 roku. Wydawcy chyba w końcu zrozumieli, że poszywanie gry na kilka lat przed premierą bardziej jej szkodzi, niż pomaga. I to by było na tyle. Oczywiście w trakcie dni targowych w internecie pojawiała się ogromna ilość materiałów, ale nie sposób ich wszystkich przetworzyć i podsumować, bo dobrych i intrygujących gier jest więcej niż zwykle. Ale to jeszcze nie koniec, bo przed nami jeszcze dwa duże wydarzenia growe: gamescom oraz TGS. Mam nadzieję, że spełnią moje wszystkie nadzieje, których E3 nie spełniło. Co za wspaniały czas, żeby być graczem.
Wojciech Karwecki
Tegoroczne E3 zaskoczyło mnie w całkiem pozytywny sposób. Na pewno najbardziej podobała mi się konferencja Ubisoftu. Być może nie pokazali z The Division tyle, ile bym chciał, ale pojawiły się za to dwie inne interesujące produkcje sygnowane nazwiskiem Toma Clancy’ego: Rainbow Six oraz Ghost Recon Wildlands. Pomimo, iż szczególnie wymieniam te dwie gry, to praktycznie wszystkie zwiastuny od Ubisoftu, jak i prowadzenie konferencji, były świetnie przemyślane i doskonale reżyserowane. Widać, że francuska firma wie czego oczekują odbiorcy i jak wzbudzić w nich emocje. Sama prowadząca łączyła odpowiednią dawkę profesjonalizmu i luźnego podejścia, co świetnie sprawdziło się w formule obranej przez Ubisoft. Była to zdecydowanie najlepsza z konferencji wielkich wydawców. Na drugim miejscu postawiłbym Sony, które zdobyło serca wszystkich nie tylko ogłoszeniem remake’a Final Fantasy VII, ale też nowymi IP. Wspominam o nich, gdyż pomysł na Horizon: Zero Down szczególnie mi przypasował i liczę, że kiedyś będę mógł w to zagrać.
Lekkim rozczarowaniem okazała się być specjalna konferencja PC Gamera: PC Gaming Show. Z zapowiedzi wynikało, że będzie to swoiste święto „pecetowej rasy panów”. W praktyce, sporo firm prezentowało niszowe produkty, które totalnie mnie nie interesowały. Było tego za wiele i każdy miał tylko parę minut, co czasem mijało się z cele. Ci zaś, po których spodziewałem się najwięcej, czyli Blizzard i Creative Assembly, nie pokazali w zasadzie nic nowego. Chciałem zobaczyć choćby króciutki gameplay z Total War: Warhammer, a nie dostaliśmy w praktyce nic poza powtórzeniem informacji znanych od jakiegoś czasu. Podobnie z Legacy of the Void – Blizzard pokazał tylko zwiastun zmontowany ze wstawek filmowych z nadchodzącego dodatku do Starcrafta 2. Szkoda, bo miałem nadzieję na jakiś porządny cinematic, który spowoduje „opad szczeny” i ekstazę publiki. Miło zaskoczył za to Square Enix ze swoim demem silnika do nadchodzącego Deus Exa oraz z krótkim gameplay’em. Właśnie takich wrażeń oczekiwałem i nie otrzymałem ich w wystarczającej ilości.
Nie podobała mi się konferencja EA. Ta firma pokazała, jak nie należy robić tego typu wydarzeń. Zdecydowanie zbyt dużo sportu i wyścigów, a zbyt mało bardziej „gorących” tytułów. In plus należy zaliczyć gameplay’e z Battlefronta oraz obecność Pele. Tylko, że w zasadzie ten ostatni miał być chyba taką maskotką imprezy, niczym więcej. Coś na zasadzie „Patrzcie, Pele nas wspiera”. Takie odniosłem wrażenie i uważam, że obecność legendy futbolu w tym kształcie, w jakim to się odbyło, nie miała sensu. Samo prowadzenie show uważam za karygodne – miałem wrażenie, iż elektronicy próbowali uśpić widzów monotonną konferansjerką.
Tomasz Koralewski
Podczas tegorocznych targów E3 poczułem się znowu młody! Poprzednie edycje były prześciganiem się w wojnie o klienta dla nowych konsol. W ten sposób gracze dostawali zasyp zwiastunów, nie do końca prawdziwych nagrań z rozgrywki, a także tytułów, które później okazywały się przeciętne. Tym razem postawiono na konkretne pozycje, które trafiły zdecydowanie bardziej do graczy w sile wieku i pamiętających wspomniane lata 90. ubiegłego wieku. Jak inaczej określić czasy, kiedy ponownie króluje DOOM, Fallout, Final Fantasy czy Shenmue?
Sporo ciekawych rzeczy działo się jednak daleko od zgiełku dużych scen. Chociażby wielki nieobecny, czyli 2K, zaprezentowało rozgrywkę z nadchodzącego XCOM2 poza jakąkolwiek konferencją, ale w studio IGN. Podobnie z nowym zwiastunem od samego Hideo Kojimy, czyli prezentacji MGSV – również tutaj wszystko odbyło się po cichu, między uroczystymi występami gadających głów. Również konferencja poświęcona grom na PC bardziej przypominała spotkanie w biurze na kawie i ciastkach, zamiast starać się konkurować z gigantami typu Microsoft i Sony. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie szczególnie to ostatnie, bo rynek blaszaków ma zdecydowanie większy potencjał i został potraktowany po macoszemu.
Wróćmy jednak do gigantów i wspaniałych ogłoszeń tegorocznego E3. DOOM wygląda przyjemnie, ale mnie osobiście nie porwał: zabrakło jakiejś magii, poczucia zagrożenia, odosobnienia – twórcy pokazali na fragmentach rozgrywki głównie pustą brutalność i uderzenia kończące wykonywane wręcz. Nie o takiego DOOMa walczyliśmy i czuć było brak ręki Carmaca. Szczególnie w momencie, kiedy Marine ubierał hełm wyglądający jak wariacja na temat pomysłu Master Chiefa z HALO. Po obecnym pokazie nie jestem szczególnie zainteresowany powrotem na Marsa i do czeluści piekielnych.
Żeby nie było, że tylko negatywnie i tylko o PC, to może kilka słów na temat konferencji Sony, które ponownie przedstawiło bardzo emocjonalne. Ciężko inaczej nazwać pokaz produkcji, która stała się już miejską legendą: The Last Guardian. Kilkuminutowa prezentacja, oparta do tego o silnik gry, niemal sprzedała mi konsolę. Gdyby można było zamówić online podczas E3 z hitami, które szykuje Sony, to w momencie trwania zwiastuna Horizon rzucałbym pieniędzmi w ekran. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść: oto Wielki Biały Wieloryb gatunku jPRG pokazał się publicznie! Final Fantasy VII doczeka się remake’u na nowej technologii! Już teraz wiemy, że trafi na konsole nowej generacji oraz PC. Nie zabrakło również Uncharted, które nie tylko zamykało pokaz, ale przypomniało, że czasami problemy mogą wystąpić w najmniej oczekiwanym momencie.
Teraz będzie negatywnie. Dwa słowa: Electronic Arts. Elektronicy nigdy nie zrozumieją, czego chcą gracze. Chyba, że pokrywa się to z myśleniem CEO i wydaniem pay-to-win gry mobilnej lub MMO, a jeszcze lepiej jeśli chodzi o leniwe DLC. Tym razem dostaliśmy konferencję, gdzie nie mogli się zdecydować czy są wygłodniałym światów fantastycznych nerdem, czy może lepiej sprzedają się sporty z afroamerykańską częścią społeczeństwa wzbogacone o szybkie samochody z pannami. Z jednej strony Mass Effect: Andromeda, który… Rozczarował. Pokazano za mało, powiedziano za mało, odesłano nas do okresu świątecznego 2016. Z drugiej strony Need for Speed, który niczym nie zachwycił. Znowu odbita piłeczka i Bioware ze swoim „Knights of the…” omal nie spowodowało zawału wśród milionów fanów Starej Republiki. Na szczęście szybko dodali „…Fallen Empire” i było jasne, że czeka nas kolejny dodatek do przeciętnego MMO. Kolejne odbicie piłeczki i na scenę wchodzi sam Pele, bo w końcu znana twarz musi sprzedaż XXXXXXXX egzemplarzy FIFA 2016. Chwila oddechu i skok w niedaleką przyszłość, abyśmy mogli zobaczyć kolejny remake, reboot czy sami_jeszcze_nie_wiedzą_co, czyli Mirror’s Edge w nowym wydaniu. Ale, ale! To nie koniec, bo trzeba powiedzieć o Maddenie i Star Wars: Battlefront. Konferencja EA była jak płaski rollecoaster lub projekt przygotowany wspólnie przez nerda i bożyszcze tłumów w postaci stereotypowego osiłka-sportowca. Wtórność, brak polotu, ciągle te same i bezpieczne zagrywki.
Zupełnie inaczej niż Ubisoft. Pomimo momentami bardzo średniego prowadzenia, Ubisoft znowu postawił na ciekawy występ z aktywną prezenterką: Aishą Tyler.I bardzo dobrze, bo na scenie nie bała się używać nierzadko niecenzuralnych słów czy dawać upust emocjom. Tym kreowanym przez marketingowców również. Niemniej Ubisoft ma bardzo ciekawą politykę i dlatego warto ich konferencję obejrzeć. Poza standardowym portfolio zbliżających się tytułów oraz oczywistych sequeli, jak na przykład South Park: Fractured But Whole, zawsze prezentowane są przynajmniej dwa nowe IP, nowe marki. Tak samo było i tym razem, chociaż ciężko wybaczyć Francuzom brak jakiejkolwiek wzmianki o Heroes VII. Z miejsca tłum porwał For Honor, czyli pewna wariacja na temat Chivalry. Podobnie miało miejsce z zamykającym konferencję zwiastunem nowego Ghost Recon, gdzie tym razem fabuła skupi się na eliminacji karteli narkotykowych. Nie mogło zabraknąć, po raz kolejny zresztą, The Division, które otrzymało datę zarówno wersji beta, jak i również potwierdzoną datę premiery. Niemniej jednak cała konferencja była dość wolna, a większość tytułów nie porywała, jak chociażby przeciętny Rainbow Six: Siege.
Na zakończenie zostawiłem sobie pierwszą konferencję, czyli Bethesdę. Tutaj sprawa byłą oczywista: wszystko zostanie zdominowane i ustawione pod Fallout 4. Z jednej strony niesamowita radość, bo pokazali solidny kawał samej produkcji. Z drugiej jęk zawodu i rozpaczy: postapokaliptyczna wersja Sims nadchodzi! Na szczęście nie zabrakło również Corvo i Emilii, czyli Dishonored 2. Chociaż i tak był to krótki odskok, zanim ponownie powrócił Fallout, tym razem w wersji mobilnej.
Tegoroczne E3 były jednymi z lepszych ostatnich kilku lat. Walka między konsolami stała się bardziej wyrównana, chociaż Microsoft nadal nie potrafi skonstruować swojej konferencji wokół jednego motywu przewodniego i w jakiś sposób przekonać graczy, żeby poświęcili swój czas i pieniądze właśnie na nich. Sony wypracowało już tę zdolność, podobnie, jak Ubisoft. EA błądziło po omacku, jak zawsze zresztą, starając się zadowolić wszystkich. Bethesda natomiast uznała, że DOOM i Fallout wystarczą jako tytuły nośne całego eventu i na tym poprzestali. Szkoda. Tym bardziej, że można było wzbogacić konferencje poprzez zaproszenie któregoś z graczy mniejszych, jak wspomniane 2K czy Kojima, którzy nie mieli własnych prezentacji na wielkiej scenie, ale ich krótkie pokazy nierzadko okazywały się bardziej interesujące od występów gigantów.