Ocena: 5,5
Plusy:
+ kolejny PoP
+ dużo przeciwników na ekranie
+ płynna animacja
Minusy:
- kiepska oprawa wizualna
- nudna fabuła
- twarz głównego bohatera
- porzucenie koncepcji z 2008 roku
Dwa lata temu Ubisoft Montreal wydał wspaniały Prince of Persia. Ów tytuł był zupełnie inny, aniżeli trzy wcześniejsze odsłony, ale miał w sobie to coś, co potrafiło przykuć mnie do telewizora na długie godziny. Piękny, baśniowy świat, oryginalna oprawa wizualna, różnego rodzaju komentarze między bohaterem a Eliką sprawiły, że pokochałem tę grę. Może i system walki nie był specjalnie rozbudowany, a ilość przeciwników pozostawiała wiele do życzenia, ale jako gracz wcale się nie nudziłem, wręcz przeciwnie. Przez długi czas mogłem podziwiać piękno tego tytułu, wpatrując się w fantastyczne krajobrazy, które mocno utkwiły w mojej pamięci. Takich scenerii nie widziałem od dawna, technologia cel-shading zrobiła ma mnie piorunujące wrażenie, zupełnie inaczej niż w Zapomnianych Piaskach, które wróciły do starej konwencji. Szczerze mówiąc, nowy Prince of Persia to krok w tył. Zamiast kontynuować swoją podróż z 2008 roku, Ubisoft postanowiło wszystko zmienić. Rozumiem, że nie każdemu bajkowa grafika i zupełnie inny styl przypadły do gustu, ale to, co zrobiono z najnowszą odsłoną serii, to jakaś wielka pomyłka. Tym większe moje zdziwienie, gdyż za ten produkt odpowiada to samo studio deweloperskie, ten sam dyrektor artystyczny, co w ostatnim Księciu. Nie przedłużając już więcej, przejdę do konkretów.
Tofik: „Książę z Persji to… BRZYDAL!”
Zanim włożycie Zapomniane Piaski do napędu konsoli lub komputera, dokładnie przyjrzyjcie się twarzy nowego Prince’a. Takiej gęby nie zapomnicie do końca życia. Nie wiem, kto zatwierdził taki wizerunek głównego bohatera, ale ja strasznie się cieszę, że przez większość gry mogę patrzeć jedynie na jego plecy. Przecież on przypomina jednego z mieszkańców Planety Małp, albo, co gorsze, małego Petera z Jumanji, przemienionego w orangutana. Rozumiem, że Ubisoft poskąpiło pieniędzy, aby Książę choć trochę przypominał Jake’a Gyllenhaala, ale teraz ów bohater jest zwykłym brzydalem. Dodatkowo, zachowuje się jak kretyn. Brakuje mu energii i charyzmy swojego poprzednika. Nawet pies z podkulonym ogonem mógłby go zastąpić i nikt nie zauważyłby różnicy. Osobiście wolałbym, aby cała gra kręciła się dookoła Malika, brata Księcia, który jest o wiele ciekawszą postacią niż ten chuderlak z okładki. Pozostaje nam twór wykreowany przez specjalistów z Ubisoft Montreal, którzy albo dali ciała, albo zabrakło im czasu na dopieszczenie tego aspektu. W końcu ów tytuł musiał się pojawić wraz z premierą filmu, co jak na razie nie wyszło mu na dobre.
Tata Tofika: „Tofik patrz, o jakim BRZYDALU napisali na Gildia.pl”
Fabuła opowiedziana w tym tytule przedstawia losy Księcia Persji, który udał się z wizytą do swojego brata Malika. Na miejscu okazuje się, iż członek rodziny toczy wojnę z jakimś innym władcą. Jego wojska prawie doszczętnie zniszczyły zamek Malika, ale ten nie chce dać za wygraną. Wojownik wie, że gdzieś w podziemiach jego królestwa wielki Salomon ukrył tajemnicę niezwyciężonej armii, dzięki której mógłby pokonać swojego wroga. Książę próbuje odwieść go od uwolnienia pradawnej mocy, ale ten nie chce go słuchać. Brat niszczy pieczęć, która dzieli się na dwie części. Po chwili, nie wiadomo skąd, pojawiają się piaskowe szkielety oraz demon Ratasha. Ludzie Malika zostają zamienieni w piasek, podobnie jak jego oponenci. Rodzina musi uciekać z zamku, jednak nie jest to takie proste. Po drodze bohater znajduje magiczne drzwi, prowadzące do jakiegoś tajemniczego miejsca. Tam poznaje mitycznego dżina, Razie. Ta (bo dżin jest płci żeńskiej) opowiada mu o przeszłości, gdzie pradawny demon prawie zniszczył świat. Historia lubi się powtarzać, ale aby jej zapobiec należy połączyć dwie części pieczęci i zamknąć potwora. Niestety, nie będzie to takie proste. Każdą z nich posiada jeden z braci, a Malik nie ma zamiaru oddać swojej połowy. Wszystko przez to, że ona daje mu moc, z której nie chce zrezygnować. W tym momencie zaczyna się przygoda, gdzie zadaniem bohatera jest uratowanie świata przed zagładą. Ludzie z Ubisoftu po raz kolejny się nie popisali. Tym bardziej, że cała ta sytuacja ma miejsce między Piaskami Czasu, a Duszą Wojownika. To właśnie wtedy, Książę przemienił się z zadziornego wojownika, w prawdziwą maszynę do zabijania zła. Po przejściu Zapomnianych Piasków mocno się zawiodłem, gdyż tak naprawdę owa historia nie pokazuje tej mrocznej przemiany, na którą tak długo czekałem. Wszyscy fani wątków miłosnych mogą zapomnieć o namiętnych scenach między piękną Razią, a głównym bohaterem. Takich smaczków niestety nie znajdziecie w tej produkcji, a szkoda, gdyż wszystkie inne odsłony je miały. Może w kolejnej odsłonie, może kiedyś…
Tofik: „Grafika w Zapomnianych Piaskach jest jak… BRZYDAL!”
Takie perełki, jak God of War III, Heavy Rain, Uncharted 2, Alan Wake czy też Mass Effect 2 bardzo wysoko podniosły poprzeczkę, jeżeli chodzi o oprawę wizualną. Nowy Prince of Persia został zdeklasowany przez te gry i trafił do trzeciej ligi. Wszystko przez to, że design poziomów nie powala, animacja kuleje, a twórcy najwyraźniej nie mieli pomysłu, jak wykonać zupełnie nowe, ciekawe mapy, zapierające dech w piersiach. Zamiast tego, mamy szare, nudne lokacje, gdzie nic się nie dzieje. Przez długi okres czasu miałem wrażenie, że każda sala wygląda tak samo. Zmieniało się jedynie położenie dźwigni, półek i kilkunastu ozdobników typu lampy, czy okna. Silnik, który został wykorzystany w Assassin’s Creed ma spore możliwości, ale akurat temu deweloperowi nie udało się go okiełznać. Efekty specjalne także nie powalają na kolana, nawet super moce bohatera nie należą do grona najlepszych w swojej klasie. Ich wykonanie woła o pomstę do nieba, a widowiskowość praktycznie nie istnieje. Mimo takiej ilości wad, znalazłem jeden dość mocny plus. Otóż słaba grafika, bezbarwny świat i brak fajerwerków spowodowały, iż ów tytuł przez większość czasu chodzi płynnie. Zdarzają się momenty, gdzie konsola nie daje sobie rady, ale występują one dość sporadycznie i nie przeszkadzają w bieganiu po ścianach, czy też obracaniu jakiejś dźwigni.
Tofik: „Tato! Gdzie jest ZAKOŚCIELNY?! On lepiej skakał niż ten… BRZYDAL!”
Od wielu lat mechanika Prince of Persia była taka sama. Bohater potrafił cofać czas, korzystał z dużego wachlarza broni białej, potrafił wykonywać skomplikowane akrobacje podczas walki i był prawdziwym twardzielem. W 2008 roku twórcy serii postanowili zaryzykować i zmienili to. Niestety, nie wszystkim taki pomysł przypadł do gustu, dlatego Zapomniane Piaski powróciły do starej, sprawdzonej formuły, która robiła wrażenie kilka lat temu. Niestety, świat trochę się zmienił i gracze oczekują czegoś więcej. Dlatego twórcy postanowili naprawić wszystkie swoje błędy, które znalazły się w ich ostatnim dziele. Ekipa z Ubi Montreal zabrała się za zagadki, czyli zwykłe kombinacje zręcznościowo-logiczne w wykonaniu wojownika z Persji. Większość z nich jest naprawdę prosta, czasami przyda się moc cofania czasu, ale ja osobiście prawie z niej nie skorzystałem. Dobrze, że twórcy zaimplementowali takie super moce, jak zamrażanie wody, czy też przywracanie obiektom ich dawnej formy. Ten ostatni aspekt polega na tym, że np. dana lokacja jest w ruinie, po chwili wszystko cofa się o kilkanaście lat wstecz, gdzie owa miejscówka wygląda zupełnie inaczej. Dzięki czemu możemy przejść dalej. Nawet niedzielny gracz nie będzie miał problemów z wyzwaniami, czyhającymi w tej produkcji.
Zwiększono także ilości przeciwników. Deweloper chwalił się, iż w żadnym Prince of Persia nie było jeszcze tylu oponentów na ekranie, co teraz. Zamiast jednego czy dwóch, mamy aż 20 a nawet 30 opryszków Ratasha. Wśród nich znajdziemy kilku większych, bardziej odpornych na zwykłe ataki fizyczne oraz bossów, którzy pojawiają się od czasu do czasu. Szkoda tylko, że aby ich pokonać, wystarczy wciskać jeden przycisk. Tak moi mili, system walki w tej produkcji praktycznie nie istnieje, wrogowie się głupi jak but, a zwykłe „maszerowanie” to najlepszy sposób na sukces. Nawet największych można tak pokonać, możecie już zapomnieć o widowiskowych unikach, wykończeniach czy też specjalnych atakach. Takich bajerów nie znajdziecie w tej grze. Graczom oddano do dyspozycji cztery magiczne moce, ale, mówiąc szczerze, większość z nich jest naprawdę mało przydatnych. Sam używałem jedynie Kamiennej Zbroi, dającej ochronę przed atakami wrogów. Oprócz tego miałem do dyspozycji Falę Wody, Wichurę oraz Ognisty Bieg. Ten ostatni atak jest naprawdę śmieszny, bohater biegnie i zostawia za sobą ścianę ognia, a każdy przeciwnik w nią wchodzi bez zastanowienia. Wachlarz ruchów Księcia to: Atak, Kopniak, Unik, Atak Magiczny. Jeżeli chodzi o system rozwoju postaci, to polega on na zbieraniu magicznych kulek, dzięki którym zwiększamy siłę, witalność, życie oraz siłę ataków magicznych Księcia i to by było na tyle. Żadnych skomplikowanych schematów, czy też jakiegoś ciekawego drzewka, a szkoda, można to było lepiej rozwiązać. Musicie przyznać, że do Kratosa mu daleko, prawda?
Podsumowując, nowy Prince of Persia to straszny średniak. Słaba grafika, nudna historia i brak systemu walki, to elementy, których nie mogę przeboleć. Dodatkowo, ta straszna twarz i brak wątku miłosnego. Ubisoft ma u mnie olbrzymiego minusa, ciekawe, czy kiedykolwiek się zrehabilitują.