Jest piękny słoneczny poranek 15 marca 2032 roku. Zakładamy kombinezon, szybko sprawdzamy maile na komputerze, by za chwilę udać się helikopterem do siedziby TranStaru. Tam już czeka na nas brat – za chwilę rozpoczną się testy. Nie są one specjalnie trudne, jednak pod ich koniec wydarza się coś niezwykłego. Gaz wpuszczony do pomieszczeń testowych nie pozwala nam jednak zbyt wiele zobaczyć – tracimy przytomność. Budzi nas dźwięk budzika – jest piękny słoneczny poranek 15 marca 2032 roku, zakładamy kombinezon i… nic już nie jest takie jak nam się wcześniej wydawało.
W Prey Arcane Studios teoretycznie dostajemy ograny schemat – niedaleka przyszłość, stacja kosmiczna, dziwne eksperymenty, no i oczywiście obcy. Tradycyjnie coś musiało pójść nie tak, więc jesteśmy zmuszeni walczyć o przetrwanie i dowiedzieć się, o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Żeby nie było za łatwo nasz bohater czy bohaterka – w zależności w kogo wybierzemy na początku gry – cierpi na amnezję. Sam tytuł także pochodzi z recyklingu – wydawca Bethesda użyczył nazwy znanej gry, do której ma prawa.
Mimo tego, że wszystko to już było dostaliśmy coś ekstra – swobodę. Tutaj każdy problem możemy rozwiązać na kilka sposobów. Zamknięte drzwi? Można poszukać karty dostępowej, hackować terminal, czy czasami dostać się do pomieszczenia przez korytarz techniczny. Nie chce nam się szukać drogi na galerię? Użyjmy działka LEPIK strzelającego zastygłą pianką i stwórzmy sobie rampę, po której się tam wespniemy. Nawet rozwój postaci został oddany całkowicie w nasze ręce. Tutaj nie zdobywamy punktów doświadczenia za zabijanie wrogów, by awansować na wyższy poziom. Odblokowujemy kolejne umiejętności za pomocą neuromodów znajdowanych podczas gry. To, w jakiej kolejności i w jakim stopniu to zrobimy zależy od nas – możemy odkrywać i rozwijać te, które najbardziej pasują do naszego stylu gry. Brakuje nam amunicji czy apteczki? Ze zebranych podczas naszej wędrówki po Talosie 1 sprzętów czy „śmieci” wytworzymy materiały, które możemy potem przetworzyć na brakujące nam rzeczy. Niestety, musimy dokonywać przemyślanych wyborów – zapotrzebowanie jest duże, materiałów tradycyjnie mało.
Na stacji nie jesteśmy sami – Tyfony, zmiennokształtni obcy potrafiący przyjąć postać np. kubka od kawy, by zaatakować z zaskoczenia, skutecznie utrudniają nam odkrycie prawdy o tym, co się wydarzyło na Talosie 1. Wyposażone w różnorodne umiejętności i różnej wielkości stwory powodują, że czasami najlepszym wyborem jest unikanie walki i przekradanie się do kolejnych pomieszczeń. Możemy ułatwić sobie te czynności rozwijając np. umiejętność biegania bez robienia hałasu. W późniejszych etapach gry mamy możliwość uczenia się pewnych zdolności od obcych, ale musimy sobie zdawać sprawę, że im więcej ich przyswoimy tym większe prawdopodobieństwo, że wieżyczki strażnicze zaczną traktować nas jako wrogów. Oczywiście możemy też iść na konfrontację z Tyfonami. Niezbyt imponujący wybór broni – klucz francuski,LEPIK, pistolet czy strzelba, we wprawnych rękach pozwala pozbyć się większości paskud. Czasami trzeba ostro pogłówkować i ratować się apteczkami, by wykończyć wszystkich wrogów, zanim one zabiją nas, oczywiście, o ile zaopatrzymy się w wystarczającą liczbę amunicji.
Arcane Studios dużo pracy włożyło też w całą otoczkę fabularną. Sporą część informacji o pracownikach stacji odkryjemy przeglądając ich komputery czy odsłuchując znalezione przy zwłokach nagrania. Czasami dzięki temu uzyskamy dostęp do nowych misji pobocznych. Porozrzucane po pomieszczeniach książki czy czasopisma uzupełnia naszą wiedzę o świecie, w którym toczy się gra. Prey to nie tylko bieganie po korytarzach i pomieszczeniach stacji. Mamy też możliwość wyjścia na zewnątrz w przestrzeń kosmiczną. Pierwsze próby sterowania w stanie nieważkości bywają frustrujące jednak po chwili wszystko odbywa się już prawie intuicyjnie. Warto czasami skorzystać z tej możliwości, żeby dostać się do fragmentów stacji omijając zagrożenia ze strony Tyfonów.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną jest dobrze, ale zabrakło mi „tego czegoś” co by sprawiało, że można się nią zachwycić. Niestety, nie przemawia do mnie wystrój Talosa 1. Ciężko mi było poczuć, że znajduję się na stacji kosmicznej. O ile styl „retro” w tym przypadku nie sprawdził się najlepiej to należy docenić projekty poziomów stacji. Widać ile wysiłku włożono by były przemyślane, spójne i dawały frajdę z eksploracji stacji. Trochę kuleje fizyka – o ile możemy sporą ilością rzeczy poruszyć czy rzucić to nie mamy co oczekiwać, że uda nam się tym sposobem np. zbić kubek. Zdziwił mnie także fakt, że nasza postać nie odbija się w lustrach. Co prawda twórcy gry poszli na łatwiznę i wszystkie tego typu elementy pokryli parą, ale nawet w tym przypadku powinniśmy zobaczyć rozmazaną kolorową plamę. Na szczęście czasami mignie nam nasz cień więc mamy pewność, że nie gramy wampirem.
Jestem za to miło zaskoczony jakością dubbingu. Oprócz spapranych kwestii pilota helikoptera na początku rozgrywki, całej reszcie wystawiam wysoką notę. Ogólnie oprawa dźwiękowa stoi na wysokim poziomie i ciężko jej cokolwiek zarzucić. Niestety, jest jedna rzecz, która psuje klimat rozgrywki – czasy ładowania poziomów. Wchodząc do nowych pomieszczeń, spędzamy tam sporo czasu myszkując w poszukiwaniu użytecznych rzeczy. W późniejszym etapie gry dosyć często zmuszeni jesteśmy do powrotu w określone rejony Talosa 1, co powoduje, że oczekiwanie na załadowanie poziomu staje się mocno irytujące.
Mimo wszystko nie odczuwałem też jakiegoś specjalnego poczucia zagrożenia ze strony Tyfonów. Obcy mimo, że ciekawie przedstawieni dosyć szybko stali się następną, czasami irytującą, przeszkodą/problemem który należały ominąć/rozwiązać.
Prey zaskakuje swoją złożonością. Całkiem sensowna fabuła, możliwość przejścia określonych fragmentów gry na wiele sposobów, powoduje, że ukończenie jej wielokrotnie nie będzie nudne, szczególnie , że w zależności od dokonanych wyborów każdorazowo zakończenie może mieć inny charakter. Niestety, nie jest to tytuł do grania „z doskoku”. Trzeba sobie zarezerwować trochę więcej czasu na rozgrywkę. Pędzenie przed siebie, by jak najszybciej ją ukończyć, powoduje, że głównie widzimy ekran z informacją o wczytywaniu ostatniego zapisu gry.
Niestety, mnie nowy Prey nie zachwycił. Nie mówię, że jest to słaba gra. Ogrom możliwości, jaki został nam dany, naprawdę robi wrażenie. Mi jednak zabrakło czegoś, co by przykuło mnie do konsoli do późnych godzin nocnych. Grało mi się przyjemnie i satysfakcjonująco, ale nie czułem syndromu „sprawdzę jeszcze tylko to jedno pomieszczenie i idę spać”. Mimo wszystko to jest naprawdę porządnie i w sposób przemyślany zrobiona gra, która starczy na wiele godzin. Jeśli jesteście zwolennikami powolnego przeczesywania pomieszczeń i przemykania chyłkiem korytarzami by uniknąć wykrycia to idealna gra dla Was. Nie lubicie być prowadzeni jak po sznurku do celu – zagrajcie w Preya – tutaj będziecie mieli możliwość wykazania się kreatywnością. A jeśli kręci Was strzelanie do obcych, to mogę powiedzieć jedno: nie będzie łatwo.