Dead Rising powraca (choć wyłącznie jako exclusive na Xbox One), a wraz z nim powracają psychopaci. Nie mam na myśli graczy, czy twórców, a szalonych bossów z gry.
Jak to zwykle w grach o zombie bywa, najbardziej powinniśmy się bać nie trupów, co żywych ludzi. Tak jest w Dead Rising 3, gdzie większość bossów, to goście, którzy są żywi, ale cała ta zombiepokalipsa zrobiła im ostre zwarcie pod kopułą.
Serwis Siliconera dotarł do tajnych dokumentów, z których wyciągnął informacje o czterech takich psychopatach.
Pierwszym jest azjata o ksywie Shifu (jak mistrz z Kung Fu Pandy). Przybył do Los Perdidos w poszukiwaniu lepszego życia, a znalazł gównianą robotę z jeszcze gorszą pensją i zero szacunku od rodziny u której robił. Jego jedynym schronieniem był pielęgnowany przez niego ogródek Zen. Po wybuchu epidemii, Shifu zaczął bronić swego ogrodu, zabijając każdego, kto się tam napatoczył. Zgadnijcie, kto w trakcie gry wpadnie mu do jego świątyni i narobi rabanu…
Innym psychopatą będzie Jerry. Babka, która jest zapaśniczką i kulturystką, a posturą przypomina zwiewne lekkoatletki z byłego NRD. Wściekła z powodu odwołanych zawodów, zostanie zaskoczona przez naszego bohatera w sali gimnastycznej. Niewinna uwaga na temat poziomu testosteronu (Hej Arnold, get to the choppa!) będzie tą iskierką, która spowoduje wybuch.
Dalej będzie przywódca gangu motocyklowego, któremu akurat zombiepokalipsa jest na rękę. Anarchia, chaos, te sprawy. Koleś jest zadowolony z przebiegu spraw i nie ma ochoty, aby ten stan się zakończył.
Czwarty psychopata, ma być bliski sercu każdego z graczy. Będzie to niejaki Trent, koleś, który całe dotychczasowe dorosłe życie spędził na graniu w gry komputerowe, a utrzymywał się z kasy z funduszu powierniczego. Kiedy nasz bohater przyjedzie do jego posiadłości aby go uratować, usłyszy, że ma spieprzać, bo Trent musi najpierw skończyć poziom. A tak w ogóle to wszystko jest do dupy, bo koleś od pizzy jeszcze nie dojechał. Ciekawe jak będzie wyglądała walka z nim.
Tak czy inaczej, chętnie zapoznam się z Dead Rising 3. Choć trochę na fali nostalgii po pierwszej części, bo kolejne jakoś mnie do siebie nie przekonały.