Nie każdy gracz potrzebuje multum dodatkowych przycisków na myszce. Czasami wygoda i prostota jest zdecydowanie ważniejsza. Co wybrać dla takich użytkowników? Spieszymy z pomocą w kolejnej odsłonie naszego poradnika świątecznego i przedstawiamy Wam myszki zwykłe, które nas urzekły.
Razer Mamba 2013
Odświeżona wersja Mamby, która była jednym z bardziej uniwersalnych produktów od firmy Razer. Ponownie możemy używać myszki w trybie przewodowym, jak i bezprzewodowym. Gryzoń wykorzystuje dwa sensory, przez co nie ma problemów z pracą na różnych powierzchniach. Bardziej kosmetyczną zmianą jest również system diod LED odpowiedzialnych za oświetlanie myszki: dzięki temu możemy zdefiniować jeden z ponad 16 milionów kolorów podświetlania. Jak wszystkie nowe produkty Razera, również i Mamba 2013 wykorzystuje system Synapse 2.0, który umożliwia zapisywanie naszych profili użytkowania w chmurze. Bateria starcza rzekomo na 16 godzin (w podstawowej Mambie wystarczała mi na około 8 godzin gry). Rozdzielczość sensora na poziomie 6400 DPI powinna zadowolić każdego, chociaż dla niektórych graczy może okazać się zbyt niska. Do tego dochodzi 5 dodatkowych i konfigurowalnych przycisków. Jedyne zastrzeżenia budzić może cena: Razer Mamba 2013 to wydatek rzędu 500-520 złotych.
Razer DeathAdder
Kolejny Wężowy gryzoń, który doczekał się reedycji. Tym razem DeathAdder wyposażony jest w sensor 6400 DPI i występuje również w wersji dla graczy leworęcznych. Całą bryła myszki i jej charakterystyczny kształt zostały zachowane. Podobnie, jak w przypadku Mamby, również i tutaj mamy możliwość korzystania z Synapse 2.0. Więcej o samej myszce, co prawda w starszej wersji, jeszcze z sensorem 3.5G i rozdzielczością zaledwie 3500 DPI, możecie przeczytać w teście autorstwa Tomka Dobosza. Da Wam to ogólny pogląd o cechach DeathAddera. Cena? Około 250 złotych, co jest wynikiem całkiem niezłym, jak na tę klasę sprzętu.
Logitech G602 Wireless
Myszka niby dla graczy, bo jej pełna nazwa brzmi Logitech G602 Wireless Gaming Mouse, jednak na tę listę trafia z głównego powodu: mało który gracz decyduje się na myszkę bezprzewodową. Drugą kwestią jest zastosowany sensor o czułości zaledwie 2500 DPI. Standardowego użytkownika mogą natomiast przerazić dodatkowe przyciski, które można skonfigurować – ich znajdziemy bowiem aż 11. Na plus zaliczyć należy natomiast żywotność baterii: producent mówi tutaj aż o 250 godzinach ciągłej pracy, co robi wrażenie. Do tego futurystyczny kształt i, niestety, profilowanie tylko i wyłącznie do prawej ręki. Sama myszka wyglądem przypomina futurystyczny tricorder ze Star Treka. Jeśli interesuje Was przyszłościowy wygląd, mobilność (myszka wykorzystuje odbiornik typu Nano) i całkiem dobra funkcjonalność, to warto przemyśleć zakup Logitech G602 Wireless. Tym bardziej, że cena do wysokich nie należy i oscyluje na poziomie około 350 złotych.
SteelSeries Kana
Długo zastanawialiśmy się, którego z gryzoni SteelSeries Wam polecić. Ostatecznie wybór padł na SteelSeries Kana. Dlaczego? Za rozsądną cenę dostajemy niemal to samo, co w przypadku Sensei, ale bez zbędnych dodatków. Komu w pracy lub przy graniu od wielkiego święta potrzebny jest wyświetlacz LCD na spodzie myszki? Taka personalizacja jest dobra dla graczy, którzy często gdzieś jeżdżą. Kana zachwyca swoją prostą konstrukcją, wytrzymałością (pleciony kabel), możliwością wykorzystywania zarówno przez lewo-, jak i praworęczne osoby. Wątpliwości może budzić jedynie jakość sensora, który oferuje zaledwie 3200 DPI. Dla wymagających udostępniono również dwa boczne przyciski sporych rozmiarów, które, w razie potrzeby, wyłączyć można za pomocą programu dostarczonego do gryzonia. Więcej o samej myszce możecie przeczytać w naszym teście. Na koniec, oczywiście, cena. SteelSeries Kana jest jedną z tańszych produkcji w tym zestawieniu i możecie ją mieć już za około 160 złotych. Za lepszą wersję, czyli już przeznaczonego typowo dla graczy Sensei, zapłacicie około 300 złotych.