Procesor: AMD Phenom II X4 955 3,2 GHz
RAM: 5GB
GPU: AMD Radeon HD 6850 X2 1GB
OS: Windows 7 x64
Monitor: HP 2509m
Gra działa naprawdę bardzo dobrze.
Stało się. Dodatek do Pillars of Eternity, obiecany w trakcie kampanii w końcu się pojawił. Spragnieni gracze rzucili się na niego. I co się okazało? Zobaczmy.
Pierwsza sprawa, która lekko rzuca cień na White March, to fakt, że opowiadana przez ten dodatek historia nie jest rozwinięciem głównej fabuły. Jest to po prostu poboczna przygoda, którą można zrobić w trakcie gry, a która nie ma wpływu na wydarzenia z głównej linii fabularnej. Staje się ona dostępna, gdy w podstawce przejmiemy zamek Caed Nua. Dostajemy wówczas wiadomość, że w niewielkim miasteczku o nazwie Krzepa źle się dzieje i potrzebna jest interwencja grupy bohaterów. Zaczyna się nieźle, tylko w trakcie coś zaczyna zgrzytać.
Białe Marchie dostały cztery nowe obszary do zwiedzenia. Jak można się spodziewać, skoro Pillars of Eternity miało trącić w graczach nutkę odpowiedzialną za sentyment do Baldur’s Gate, tak White March zaczyna grać na sentymencie do Icewind Dale. Śnieg, biało, mróz i ogólnie zimowo. Ale to przecież nic złego, prawda?
Nowe obszary, to i nowe możliwości znalezienia towarzyszy. Mamy tu dwie nowe postacie, które można przyłączyć do drużyny. Co istotne są to Łotrzyk i Mnich, czyli brakujące jak dotąd ogniwa z podstawki. Na dodatek Diablica z Caroc to jedna z bardziej interesujących moim zdaniem postaci niezależnych w Pillarsach.
Jest też nowy rodzaj przedmiotów. Są to swego rodzaju artefakty, które można przypisać na stałe do konkretnego członka naszej drużyny. Przedmioty te mają różne moce, ale trzeba je odblokowywać. I tu jest fajna sprawa. Owo odblokowanie może być różne. Czasem trzeba zabić odpowiednią liczbę konkretnych stworów. Czasem trzeba udać się w konkretne miejsce na świecie. Nie ma co jednak liczyć na podanie przepisu na tacy. Lubicie wierszyki, czy inne zagadki? Mam nadzieję, że tak, bo właśnie w ten sposób będziecie dostawać informacje o tym co zrobić, aby odblokować kolejną moc Waszego nowego miecza.
I to już w zasadzie wszystko, co daje White March. Szkoda, że dostaliśmy teraz tylko pierwszą część tego dodatku. Co za tym idzie rozstrzygnięcie całej tej historii poznamy w drugiej części, która ma się pojawić pod koniec roku. Mam też wrażenie, że to co tam zobaczymy będzie ciekawsze niż wydarzenia z części pierwszej, bo tu mamy po prostu sporo nowych walk. Niewiele natomiast jest rzeczy, przy których trzeba się wykazać pomyślunkiem, czy sprytem.
Na szczęście Obsidian wykorzystał ten dodatek do wprowadzenie kilku zmian w mechanice gry.
Pierwszą jest rozszerzenie skryptów SI naszych towarzyszy. Możemy im teraz przypisać schematy działań, dzięki czemu będą zachowywać się w trakcie walki w określony sposób. Mogą to być bardzo złożone schematy, ale też i bardzo proste. Ważne, że działają na tyle dobrze, iż można im powierzyć postać w trakcie mniej wymagających walk, dzięki czemu nie musimy zarządzać całą drużyną. Oczywiście przy większych starciach, z trudniejszymi przeciwnikami, takie skrypty już nie radzą sobie zbyt dobrze. Wtedy trzeba wziąć pełną odpowiedzialność za to co robi każdy z naszych towarzyszy.
Mam też wrażenie, że zmiany dopadły też interfejs użytkownika i przeciwników. Wydaje mi się, że na ekranie pojawia się nieco więcej informacji przydatnych w grze niż poprzednio, a przeciwnicy zaczęli zachowywać się nieco lepiej. Co ciekawe, jeśli zagracie w rozszerzenie po ukończeniu podstawki, z napakowaną drużyną, to gra zapyta Was, czy zwiększyć poziom trudności nowej zawartości. Warto to zrobić, chyba że chcecie sobie zafundować spacer po parku, zamiast gry. Sprawdźcie tylko, czy macie jakiś zapis przed końcem gry, który pozwoli Wam na bieganie po mapie. Jeśli takiego nie posiadacie, pozostaje Wam gra od początku.
I to w zasadzie wszystko. Przyznam, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony świetnie, że Pillarsy doczekały się nowej zawartości i wygładzenia w kilku miejscach. Z drugiej jednak strony mam wrażenie, że White March zostało stworzone „bo musiało”, a nie dlatego, że Obsidian chciał zrobić ten dodatek. Dodatkowo podział tego rozszerzenia na dwie części jakoś mnie drażni. Mam dziwne uczucie, że miejsce, w którym „ciachnięto” White March na dwie części jest niesamowicie sztuczne.
Mimo wszystko powrót na Eorę był bardzo przyjemny. Nowe miejsca, nowi przeciwnicy, nowy sprzęt, nowe postacie. Czas spędzony w Białej Marchii (około 12 godzin) nie był zmarnowany. Co więcej z zainteresowaniem czekam na drugą część dodatku.