Plusy:
+ rewelacyjne, futurystyczne wzornictwo
+ dobrze rozplanowane wnętrze
+ świetna cyrkulacja powietrza
Minusy:
- toporne mocowanie wózków HDD
- za podobną cenę można mieć obudowę bardziej praktyczną
- brak jakiegokolwiek miejsca na napęd
Czasy, gdy wszyscy mieliśmy podobne obudowy w domach, dawno minęły teraz kilku wiodących firm prześciga się w pomysłach, czym przekonać gracza do wydania grubych setek złotych na rzecz niby tak prozaiczną jak obudowa. Kalifornijski producent NZXT w modelu Noctis 450 uwodzi wzornictwem i chłodzeniem.
Z jakiegoś powodu do testów nie otrzymaliśmy najpopularniejszego wariantu obudowy NZXT Noctis 450, czyli czarnego z czerwonymi diodami. Nasza wersja jest biała, podświetlana na niebiesko. Z jednej strony wygląda bardzo futurystycznie i kojarzy się ze stylistyką gier z serii Portal. Z drugiej strony biały kolor obudowy jest bardzo specyficzny i wymaga konsekwencji w doborze akcesoriów. Krótko mówiąc: to coś dla odważnych i zdeterminowanych graczy, chcących by ich sprzęt wyglądał jak wyniesiony z laboratorium Aperture Science… Ponieważ jednak na rynku są różne wersje kolorystyczne, nie noszące znaczących zmian konstrukcyjnych, w dalszej części artykułu pominiemy kwestię umaszczenia obudowy.
NZXT Noctis 450 może być dla wielu osób zaskoczeniem: przedni panel to jedynie atrapa, nie da się otworzyć żadnej klapki, bo… nie ma tam nic dla użytkownika. Tak, ta obudowa jest całkowicie pozbawiona kieszeni na jakiekolwiek napędy. Chcemy jakiegoś używać, choćby Blu-Ray DVD? Trzeba podłączyć zewnętrzny. Zaoszczędzone w ten sposób miejsce wykorzystano dla poprawienia przepływu powietrza we wnętrzu obudowy. Cały przód to trzy spore wentylatory (120mm FN V2), pchające do środka powietrze poprzez wózki na dyski twarde.
Przednia atrapa jest zdejmowana, bo pod nią mieści się filtr chroniący trzy potężne wentylatory. Niestety, tu pojawia się problem, bo mocowana jest za pomocą plastikowych wcisków, które nie wyglądają na bardzo wytrzymałe. Jeśli ktoś jest pedantem i dba, by cyrkulacja powietrza nie była zaburzona, będzie potrzebował często zaglądać do filtra. Wtedy każdy demontaż i montaż będzie źródłem silnych emocji.
Wózki na dyski twarde są bardzo standardowe, pozbawione patentowych zaczepów. Po prostu blacha z otworami dostosowanymi do obu rozmiarów montowana śrubami do szkieletu. Ponieważ w samej ramie też zrobiono po prostu zwykłe przewierty pod śruby, montaż i demontaż wymaga siły lub narzędzi, mimo iż plastikowe główki śrub sugerują co innego. W takich drobiazgach jak wózki czy przednia atrapa, widać, że mimo amerykańskiego rodowodu i wzornictwa tworzonego w Los Angeles, NZXT dawno postawiło na seryjną produkcję w swych fabrykach w Chinach i na Tajwanie. Szkoda, bo gdyby za futurystyczną stylistyką szła futurystyczna dbałość o detale, byłoby znacznie lepiej.
Cała elektronika obudowy NZXT Noctis 450 jest świetnie oddzielona od przestrzeni na podzespoły. Znajduje się po drugiej stronie płyty montażowej, czyli dostajemy się tam odkręcając inną część obudowy. Od tej tylnej strony biegną też ku spodowi obudowy przewody zasilające diody LED. Prawidłowo też zaprojektowano przestrzeń na zasilacz – całkowicie oddzielna komora na spodzie obudowy, z montażem poprzez tylną ściankę. Przy okazji dodano coś w rodzaju wózków na dyski SSD mocowanych na spodzie górnej komory, czyli do płyty oddzielającej ją od zasilacza. Jeśli ktoś chce jeszcze lepszej cyrkulacji powietrza, może postawić na dwa duże dyski SSD i nie mocować już nic pomiędzy wentylatorami a podzespołami.
Sama główna komora jest przestronna, zresztą niczego innego nie powinno się oczekiwać od bryły o wymiarach 220mm x 567mm x 544mm. Czyli górnych granicach dla kategorii mid-tower. Bez problemu i wygodnie można w niej rozmieścić wszystkie potrzebne podzespoły, a wymontowując niektóre wózki na HDD zyskamy aż 406 mm długości na karty graficzne. Miejsca teoretycznie wystarczy nawet na zaawansowany system chłodzenia (jest dla niego wsparcie) – choć NZXT Noctis 450 raczej nie wymaga dodatkowych instalacji, bo stawia właśnie na cyrkulację powietrza i kontrolę temperatury w środku. Ażurowa konstrukcja przedniej ścianki i tak nie pozwoliłaby na pełne wyciszenie obudowy, wiec zdecydowano się postawić na wygląd. Duża część głównej, metalowej płyty bocznej jest przeszklona, wiec można się bawić w dodatkowe podświetlanie podzespołów w środku. W sumie dobrze podświetlone chłodzenie wodne to ładna rzecz, więc mimo, że nie jest konieczne, można je rozważyć.
Minusem tego jakby ażurowego, artystycznego projektu obudowy NZXT Noctis 450 jest konieczność delikatnego traktowania obudowy, bo metal przesadnie gruby nie jest, szybka da się zarysować, podobnie jak plastykowe atrapy na górze i z przodu. Jeśli chcemy korzystać w pełni z wglądu we wnętrzności, trzeba obudowę odpowiednio wyeksponować. Chyba nie trzeba więc mówić, iż nie jest to coś, co sobie upchniemy pod biurkiem. Strata wzornictwa, a na dodatek nie każde biurko pomieści tak dużą mid-tower. Z drugiej strony, jeśli ktoś zamierza wydać na obudowę ponad 600 złotych, a nie stawia na praktyczne, utylitarne rozwiania, tylko na wzornictwo i atrakcyjność wizualną, to chyba ma gdzie taką obudowę wyeksponować.
W pakiecie dostajemy oczywiście całkiem porządnej (ale nie bardzo dobrej) jakości okablowanie i wszelkie potrzebne śrubki i im podobne.
Wygląd: 5/5
Wykonanie: 4/5
Funkcje: 4/5
Stosunek ceny do jakości: 3/5
Ogólnie: 4 /5
PODSUMOWANIE:
Porządna obudowa, ale przeznaczona głównie do imponowania znajomym. Prezentuje się wyśmienicie, a możliwości rozbudowy chłodzenia są zachęcające.