Najnowsza odsłona kultowej serii Need for Speed to nazwany przez producenta gry zbiór wszystkiego co najlepsze ze wszystkich poprzednich serii. A czy oby na pewno tak jest i się nie zawiedziemy?
W końcu już jest, po dwóch latach oczekiwania od ostatniej odsłony serii przyszło mi się zmierzyć z jakże wyczekiwaną kontynuacją serii. Fakt iż sam jestem fanem NFSa dodatkowo przyprawiał mnie o pewien dreszczyk emocji – zresztą jak zapewne wielu z Was kiedy oglądaliście przepiękny zwiastun premierowy z kompozycją Gangsta Paradise w tle.
Ale do rzeczy, owijać w bawełnę dalej nie będę. Nareszcie dostaliśmy odpowiedniego następcę uwielbianego przez wielu „Undergrounda” i to po raz pierwszy od studia Ghost Games. Po dwóch latach wracamy do miejskiego klimatu nielegalnych wyścigów, potyczek, wspaniałej muzyki oraz co najważniejsze – mocno rozbudowanego systemu tuningowania własnych „pociech”. Gra jest bardzo emocjonująca, trudna a przede wszystkim mocno wciągająca.
Nowy NFS to przede wszystkim powrót do mocnego zaznaczenia wątku fabularnego, który osadzony jest w mieście Ventura Bay. Naszym głównym celem jest oczywiście zmierzenie się z legendami i sławami ulicznych wyścigów. Cała fabuła jest spójna, dobrze rozegrana i wciągająca. To wszystko powoduje, że nasze chęci do rywalizacji wzrastają do maksimum sowich możliwości a kolejne etapy naszej podróży w Ventura Bay, z każdą minutą spędzamy z wyczekiwaniem na kolejny wyścig. W całej przygodzie towarzyszą nam nasi wirtualni (fabularni) przyjaciele, którzy w doskonały sposób wpisali się w rozgrywki. Zaskoczeniem dla mnie była osoba Amy – przyjaciółki, którą spotykamy na swojej drodze jako kobietę mechanika. Postać Amy absolutnie burzy dotychczasowy stereotyp „kobiety NFSa” – nie wiem czy wam się to spodoba, ale na mnie takie podejście zrobiło duże wrażenie i za to na pewno NFS dostanie plusa ode mnie.
Przejdźmy wreszcie do gwiazd NFSa, czyli do naszych samochodów. Do wyboru mamy wiele ekskluzywnych marek pojazdów i „supersamochodów”, ale prawdziwe rarytasy to nie te bryczki za miliony złotych a proste, codzienne auta, które odpicujemy tak, że dorównają innym światowej klasy torpedom. To duży plus, że możemy trafić na swoją bryczkę w grze, stuningować ją i zakochać się w niej jeszcze raz jak w młodzieńczych latach dorastania. Zwykłe Toyoty, Fordy, Fiaty (niestety brak 126P :D), to one zrobią na Was prawdziwe wrażenie. Każdy z samochodów możemy stuningować według własnych potrzeb. System tuningu jest bardzo mocno rozbudowany i znajdziemy w nim takie elementy do zmiany i rekonfiguracji jak bloki silnika, tłoki, polerowanie głowicy, zmiany w elektryce, NOS i wiele innych których nie zdradzę by nie psuć samodzielnego odkrywania, bo przecież w tym cała przyjemność. Oczywiście oprócz tuningu mechanicznego mamy bogaty zestaw środków do tuningu optycznego. Nie brakuje tu niczego – od możliwości dobrania własnego koloru lakieru, odcieni szyb, barw felg po najdziwniejsze modyfikacje karoserii. Osoby takie jak ja, szukające wizualnych wyzwań na pewno się nie zawiodą i z pewnością stracą nie jedną godzinę na podejmowaniu różnych wyborów, bo w końcu dylemat „która maska wygląda lepiej” ma przeogromne znaczenie. Smaczka psuje trochę niewygodny system naklejek. Ich wklejenie w odpowiednie miejsce może być czasem frustrujące, ale gdy poświęcimy odpowiednio dużo czasu to efekt będzie oczekiwany i na pewno NFS Wam to wynagrodzi. W końcu wszyscy mają tak samo ciężko, a wyjazd na wirtualne miasto idealnie oklejonym autem da nam oczekiwaną satysfakcję przed „konkurencją”.
Zawody. Tutaj skupiono się na dwóch rodzajach – wyścigach oraz driftowaniu. NFS to zdecydowanie zręcznościowa gra, ale nie tylko umiejętności (na szczęście) decydują o ukończeniu wyścigu. Bardzo fajnie czuję się efekt „prawie wygranej” kiedy to tuż przed metą ma się pecha, bo akurat wyjeżdża nam auto wprost przed maskę. Frustrujące? O nie! Od dawna czekałem na taki poziom frustracji w NFS, że miałbym chęć rzucić padem przez okno wołając, że byłem tak blisko. Dynamika wyścigów jest bardzo duża i czasem miałem wrażenie, że nie nadążam za wszystkim co się dzieje na ekranie, ale nie ukrywajmy, jadąc ponad 350 kilometrów na godzinę trudno jest się skupić na każdym elemencie dookoła. Wygrana w wyścigu za to daje „+5 do respektu na mieście” dając poczucie, że było warto, zwłaszcza gdy zostajemy nagrodzeni kolejnym odblokowaniem elementów do tuningu w aucie. Długo czekałem na odsłonę NFSa, podczas której popatrzyłbym na zegarek, a tu 3 rano, a ja nie zastanawiając się klikam na kolejny wyścig.
W Ventura Bay będziemy jeździli zawsze w nocy i jest to dla mnie kolejny plus, a może głos rozsądku? W końcu za dnia ciężko było by się ścigać w ulicznych potyczkach i uciekać przed policją. Sam tytuł trailera „Królowie nocy” mówi o NFSowych ulicach, do których nie wyjeżdżamy za dnia, a z blaskiem księżyca. I to jest odpowiedni klimat do gry jaką jest NFS! W nocy czuję się jak u siebie w domu. Miało to także swoje odzwierciedlenie w oprawie graficznej. Twórcy mogli skupić się tylko na nocy. Nie mam tu nic do zarzucenia. Cienie, kolory asfaltu, blask lamp ulicznych czy deszcz – robi swoje i efekt jest powalający. Z drugiej strony ładne miasto jest niestety bardzo puste. Musimy po nim jeździć by dojechać do punktu startowego wyścigu, wygrać go i przejechać na start do drugiego. Tutaj niestety jeden wielki minus – brak możliwości wzięcia od razu udziału w dowolnym wyścigu sprawia, że w pewnym momencie jazda z jednego skrajnego punktu miasta do drugiego staje się nudna i monotonna. A wystarczyłaby jedna opcja, by móc od razu rozpocząć wyścig. Szkoda.
Niewątpliwie minusem są także ciągłe telefony. Nieważne w jakim momencie gry aktualnie jesteśmy, to co chwilę ktoś do nas dzwoni, a odebrać mimo wszystko chcemy, bo możemy dostać szansę na kolejny wyścig lub zadanie. Wszystko było by ok gdyby nie fakt, że takie telefony są non stop. Dla przykładu – kiedy tuningujemy swoje auto dzwoni do Nas Amy z propozycją wyścigu, rozmowa się kończy i dosłownie po paru sekundach dzwoni ponownie czy na pewno będziemy! Niestety ma się tutaj duże wrażenie jakby zapomniano, że gracze chcieliby spokojnie popracować nad swoimi autami, dopieścić swoje bryczki ale telefony skutecznie w tym przeszkadzają. Jest jednak szansa, wielu graczy zgłasza ten problem i mamy nadzieję, że z kolejnym patchem zostanie to poprawione.
Jeszcze jednym dającym się odczuć minusem jest multiplayer miasta. Mam wrażenie, że twórcy chcieli by miasto było zapełnione innymi graczami NFSa, ale niestety tak się nie dzieje. Jak już wcześniej wspominałem, miasto wydaje się puste a Ghost zdecydowanie nie popracowało nad tym. Możliwe, że ten fakt się zmieni z czasem.
Na sam koniec jeden z najważniejszych elementów serii NFS – MUZYKA. Pamiętam czasy pierwszej odsłony serii, kiedy to nie gra wygrywała swoją fabułą a muzyką. Ten element jest dla mnie bardzo ważny. Pamiętam jak przed wypadami z przyjaciółmi na miasto, grało się w NFSa, a później jeździło się po mieście z muzyką z gry. Mijało parę miesięcy i utwory słyszało się w listach stacji radiowych. Muzyka stanowiła swojego rodzaju przeniesienie z wirtualnego świata gry do świata codziennego. Niestety z każdą odsłoną było coraz gorzej i zapominano o tej ważnej sprawie. Całe szczęście studio Ghost Games wzięło to pod uwagę i muszę Wam powiedzieć, że ścieżka dźwiękowa jest świetna i przyprawia o dreszczyk emocji na skórze. Zresztą już sam trailer premierowy to zapowiadał. Wśród wykonawców znajdziemy takich twórców jak: AVICII, Major Lazer, Aero Chord, Photek, Battle Tapes oraz wielu innych. Pełną listę wykonawców oraz link do ścieżki dźwiękowej na spotify znajdziecie tutaj.
Podsumowując wszystkie za i przeciw wspomnę jeszcze tytuł najnowszej odsłony. Need for Speed, ale co? 2015? Nie, po prostu NFS, gdyż zamierzonym celem twórców serii było połączenie wszystkiego co najlepsze z wszystkich poprzednich odsłon gry. W mojej opinii wyszło to na 5 z plusem! Brak szóstki jest jedynie spowodowany koniecznością poruszana się po pustawym świecie Ventura Bay, czasem mając wrażenie, że producent chciał zrobić ukłon w stronę GTA a to przecież nie ta gra. Patrząc jednak na wszystko co dało nam studio Ghost Games to z pewnością stwierdzam, Need for Speed wraca do gry, a ja przed konsole bo mam kolejny wyścig do wygrania. Uwaga! NFS wciąga i to mocno 🙂
+ wciąga na długie noce
+ bardzo przyjemna fabuła
+ mocno wciągający
+ idealnie dobrana muzyka
– brak powalającego trybu multiplayer
– ciągłe telefony