Gry z Naruto w tytule, zaczynają pojawiać się na rynku z przerażającą regularnością. W zasadzie nie powinienem mieć nic przeciw temu, bo uwielbiam oglądać anime o młodym shinobi z Konohy, który chce zostać najwspanialszym hokage. Jednak przy takim tempie wydawania gier, jasnym jest, że coś zacznie dość szybko zgrzytać.
Naruto Shippuden Ultimate Ninja Storm Revolution (naprawdę nie można jakoś skrócić tytułu?) to gra, która nie podąża za fabułą anime. Można ją uznać za filler między „odcinkami”, które przenoszą na konsole wydarzenia z serialu. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Wszak od Ultimate Ninja Storm 3 minęło niewiele czasu, a co za tym idzie akcja w serialu jeszcze nie dotarła do miejsca, pod które można podpiąć grę. Kolejny bardziej fabularny UNS dostaniemy pewnie w przyszłym roku, kiedy zakończy się arc z Czwartą Wojną Ninja i Dziesięcioogoniastym (tak, trochę strzelam, ale jestem jedną z tych osób, które śledzą przygody Naruto w anime, a nie w mandze, więc jestem „nieco” do tyłu).
Cóż zatem oferuje nam Revolution? Już spieszę z odpowiedzią.
Prawdę mówiąc niewiele. To znaczy jest w tej grze mnóstwo rzeczy, ale jeśli chodzi o nowości, które są w stanie na dłużej przyciągnąć do zabawy, to już nie za bardzo.
Pierwszą rzeczą, na jaką zawsze patrzę w serii Naruto jest tryb fabularny. W tej odsłonie mamy dwa, ale żaden z nich nie jest w pełni satysfakcjonujący. Pierwszy nazywa się Przygody Ninja i jest w zasadzie zbiorem trzech „interaktywnych” anime. Poznajemy w nich trzy poboczne historie z uniwersum Naruto. Na dzień dobry dostajemy opowieść o powstaniu Akatsuki, a właściwie o tym jak rekrutowano kolejnych członków. Dlaczego piszę, że to „interaktywne” anime? Bo całość sprowadza się do tego iż oglądamy sobie odcinek anime, a w momencie, gdy powinno dojść do walki, przejmujemy kontrolę nad postacią i zaczynamy się bić. Przy czym działa to w pierwszych dwóch opowieściach. Trzecia, to czysty filmik, w trakcie którego gracz nie robi kompletnie nic. Koszmarnie słabe rozwiązanie jeśli chodzi o samą grę, jednak z drugiej strony plus za nowe „odcinki” anime do obejrzenia.
Drugi tryb „fabularny” to Światowy Turniej Ninja. Przenosi on wybraną przez nas postać na Wyspę Festiwalową, na której trwa turniej mający wyłonić najlepszego shinobi na świecie. W ramach turnieju, będziemy toczyli walki na coraz wyższych stopniach trudności. Zaczynamy od D, kończymy oczywiście na S. Walki tu są dość ciekawe, ponieważ nie jest to zwykły tryb klepania się po twarzach. Mamy tu walki czterech osób, w których liczy się zdobywanie specjalnych Kul. Każdy z walczących ma na starcie 1000 kul, które wypadają z niego, jeśli dostaje baty. Inne postacie mogą te kule zbierać, a ten kto ma na końcu walki najwięcej, zostaje zwycięzcą. Bardzo fajne, ale są dwie rzeczy, które potrafią namieszać. Pierwsza, to fakt, że może się okazać iż gracz walczy sam przeciw trzem przeciwnikom, którzy skupiają swoje ataki właśnie na nim. O ile na niższych poziomach nie jest to strasznie bolesne, o tyle wyżej może być to problemem. Zwłaszcza, że poziom trudności walk jest sztucznie windowany. Druga sprawa, to system namierzania. Atakujemy postać, którą aktualnie namierzamy. Przy tak szybkiej walce jak w serii Naruto jest to koszmarnie niewygodne.
Poza walkami mamy w tym trybie możliwość zwiedzenia wyspy. Jednak jest to koszmarnie nudne. Biegamy, przeszukujemy skrzynki i tym podobne za różnymi znajdźkami. Spotykamy znane z mangi i anime postacie, rozmawiamy z nimi i wykonujemy dla nich zadania. Rozmowy są strasznie drętwe. Atakują nas tylko napisy, a dodatkowo często odzywki są zupełnie oderwane od charakteru postaci. Zadania jakie dostajemy, to też niższa półka. Idź do punkty A, weź przedmiot B i zanieś do punktu C. Nuda.
Jedynym ciekawym elementem zwiedzania wyspy są postacie innych graczy, które możemy tam napotkać. Nie są to co prawda „prawdziwi gracze” a raczej ich klony. Jeśli Twój znajomy właśnie gra w Naruto, możesz go spotkać i wyzwać jego postać na pojedynek. Będziesz się bił oczywiście ze Sztuczną Inteligencją, a nie z kumplem, ale to i tak frajda. Pokonana postać, zostaje odblokowana w naszym zestawie (chyba, że już wcześniej ją mieliśmy).
Turniej, to też mekka dla miłośników mody shinobi. Postać można ubierać w różne fatałaszki, dorzucać dodatki w stylu mieczy, wielkich shurikenów, czy innych ciekawostek. Fajne, ale jakby wciśnięte na siłę.
Trybem, w którym spędziłem najwięcej czasu, jest tryb Walki Dowolnej. Ot standardowe pranie się po twarzach ze znajomym, albo z konsolą. Do wyboru ponad 100 postaci (o ile wszystkie mamy odblokowane). Niestety większość, to recykling z poprzednich odsłon. I nie mam tu na myśli jedynie tego, że po raz kolejny w rosterze pojawia się na przykład Danzou, czy Kiba. Chodzi mi o to, że spora część tych ninja ma te same ataki i animacje, co w poprzednich odsłonach gry. Wiem, że nie ma co wyważać otwartych drzwi, ale to trochę razi.
Oczywiście są też nowości. Nie wszystkie jednak liczą się na plus.
Pierwsza, to dodanie kilku nowych Ultimate Jutsu dla niektórych postaci. Działają one jednak tylko wtedy, kiedy dorzucimy do głównej postaci odpowiednie postaci na wsparciu. I nie mam na myśli po prostu dodanego w tym momencie Ultimate Team Jutsu, a zmianę Ultimate Jutsu naszej głównej postaci. Świetny dodatek, który zachęca do eksperymentowania z różnymi zestawami postaci.
Druga zmiana, już taka miła nie jest. Po wyborze postaci, mamy wybór stylu w jakim chcemy nią grać. Można użyć stylu Wsparcia, Ostatecznej Techniki, albo Przebudzenia. Ten wybór determinuje, czego będziemy mogli użyć w walce. Jeśli wybierzemy styl Przebudzenia, będzie można w odpowiednim momencie przebudzić swoją prawdziwą formę. Przy stylu Ostatecznej Techniki, można używać Ultimate Jutsu. Styl wsparcia, pozwala na pieczętowanie wroga i automatyczne używanie postaci wsparcia. Wydaje się to fajne, ale tak naprawdę mocno ogranicza gracza. W poprzednich częściach, w trakcie walki można było albo się przebudzić, albo użyć Ultimate Jutsu. Teraz dostępność tych technik wybieramy przed walką. Dlaczego? Czy gracze nie potrafią w trakcie walki zadecydować czego chcą użyć? Dziwne rozwiązanie i strasznie mnie to irytowało. Nie lubię, kiedy ktoś mnie sztucznie ogranicza, a właśnie tak to działa w grze.
Sama mechanika walk nie uległa zmianie. Nadal używamy prostych kombosów. Wszystko załatwiamy klepiąc kółko, albo dodając do tego kilka wciśnięć trójkąta, aby dodać do ciosu czakrę. Dzięki temu przy nowych postaciach nie musimy się uczyć nowego zestawu ciosów. Wystarczy tylko poznać specyfikę takiego shinobi. Czy jego ataki są na bliski zasięg, czy daleki. Gdzie łapie jego Ultimate Jutsu. Czy jest szybki, czy powolny. Nadal jednak pomimo pewnej prostoty, pełne opanowanie sztuki walki w Naruto jest dość trudne. Ta gra jest po prostu bardzo szybka i trzeba momentalnie reagować na to co się dzieje. Niekiedy spóźnione o pół sekundy wciśnięcie guzika, może zadecydować o porażce. Taki system „easy to learn, hard to master”.
Jest też oczywiście tryb sieciowy, w którym można pokazać kto jest lepszy na odległość. Nie ma się tu do czego przyczepić, choć zdarzały mi się okazjonalne lagowania. Jest to irytujące i może zaważyć na losach pojedynku, kiedy się przydarzy, ale na szczęście nie jest to częsta przypadłość tej gry.
Niewątpliwym plusem polskiego wydania, jest polska wersja językowa. Po polsku mamy oczywiście napisy, natomiast dialogi mówione możemy ustawić tak jak powinno się to zrobić, czyli na język japoński. Co prawda mam wrażenie, że polskie tłumaczenie technik jest koszmarnie kulawe i miejscami brzmi po prostu głupio. Tak jakby tłumaczono je używając Google Translatora.
W sumie muszę przyznać, że Naruto Shippuden Ultimate Ninja Storm Revolution, to produkcja dość nierówna. Z jednej strony daje mnóstwo fantastycznej zabawy, tonę postaci i kilka nowych rzeczy. Pod kątem grafiki i animacji gra jak zawsze wygląda po prostu obłędnie. Z drugiej jednak na każdym kroku czuje się, że to filler, który ma wyciągnąć kasę od graczy i podtrzymać zainteresowanie. Jednak w przypadku Revolution czuję, jakby seria zrobiła krok w tył. Może nieduży, ale jednak. I to mnie mocno martwi.
Generalnie, moim zdaniem nowa odsłona Naruto, to gra dla zadeklarowanych fanów serii. Oni pewnie ją kupią bez zastanowienia, bo każda gra z Naruto powinna się na ich półce znaleźć. Jednak mogą się oni poczuć lekko oszukani. Bo rewolucja jest tu tylko w tytule. Jeśli jednak chcecie zacząć przygodę z grami z tej serii, to myślę, że lepiej cofnąć się o rok i kupić Naruto Shippuden Ultimate Ninja Storm 3 Full Burst.