Plusy:
- przemyślany projekt
- świetna ergonomia
- ręczna regulacja progów DPI
- niewygórowana cena
Minusy:
- łatki antypoślizgowe za mało antypoślizgowe
- kolor może być problemem dla konserwatystów
PNY Riot 01 jak sama nazwa wskazuje, jest pierwszym produktem z serii. Zresztą ta jedynka ma szersze znaczenie, bo to w ogóle jedyny gryzoń w ofercie Paris, New York – firmy technologicznej z korzeniami z Brooklynu.
Choć PNY istnieje już od ponad trzydziestu lat, zapewne nie słyszeliście dotąd tej nazwy. Firma nie była dotąd przesadnie aktywna na naszym rynku, a na dodatek zajmuje się głównie kartami pamięci i ogólnie elektroniką. Peryferia to u nich nowość, zapewne taka nieśmiała próba wyjścia poza dotychczasowy pakiet. Co ciekawe, swoją pierwsza myszkę przeznaczą nie na rynek ogólny, a dedykują ją graczom.
Opakowanie skrywające PNY Riot 01 jest skromne, ale po odchyleniu tekturowej okładki możemy zobaczyć myszkę całkiem dokładnie przez plastikowe okienko. Pierwsze wrażenie jest nieco porażające. Agresywna czerwień nie jest kolorem, który zwykle przybierają komputerowe gryzonie. Z drugiej strony taka kolorystyka wyróżnia urządzenie spośród nieprzebranej masy czarnych i grafitowych myszy. W wypadku pierwszego produktu na danym poletku jest to działanie całkowicie zrozumiałe. Trzeba być zauważonym. W środku opakowania, oprócz samego gryzonia, znajduje się niewiele: króciutki (bo po co inny) podręcznik instalacji i karta gwarancyjna.
Jak na rynkowy debiut w nowej kategorii, urządzenie jest bardzo dobrze zaprojektowane. Pod względem ergonomii dorównuje sprzętom ze ścisłej czołówki, kosztującym zwykle znacznie więcej (w tej chwili wciąż nie ma jej na naszym rynku, ale na bazie cen zagranicznych powinno to być coś w granicach 150 złotych). Po obu stronach mamy wygodne półeczki dla palców, a korpus dobrze układa się w dłoni – co najwyżej osoby bardzo drobne mogą zgłaszać zastrzeżenia, bo nie jest to sprzęt kieszonkowy. Najmniej udanym rozwiązaniem w PNY Riot 01 są boczne płaszczyzny antypoślizgowe. To po prostu fragment korpusu o szorstkiej fakturze, ale… tak samo jak reszta czerwonych elementów sprawia wrażenie lakierowanego, spocona dłoń może się po tej pozornej chropowatości ślizgać. Elementy są porządnie spasowane, przewód nie tylko został umieszczony w oplocie, ale dodatkowo miejsce w którym wchodzi w korpus myszy zabezpieczono wytrzymałą gumową osłonką, by zapobiec przecieraniu się oplotu w tym miejscu.
Podstawowe przyciski są wykonane z innego rodzaju polimeru niż obudowa, są czarne, bez „lakierowania” i pracują bardzo dobrze – zarazem czuć wystarczający opór i nie towarzyszy temu głośne kliknięcie. Takiego złotego środka nie osiągają niektóre znane gryzonie od znanych firm, więc wszystko wskazuje, że próbę wejścia w ten sektor rynku poprzedziło zatrudnienie doświadczonych projektantów. Jako, że mimo wszystko mysz PNY Riot 01 nie aspiruje do wyższej półki (cena stawia ją bliżej produktów budżetowych), kółka nie wykonano z materiałów kupionych od NASA, jest po prostu ze stali nierdzewnej, za to jego powierzchnia jest zarazem dobrze ogradowana, jak i pokryta mnóstwem wgłębień, by zapobiec ślizganiu się palca. Nieco gorzej jest w kwestii regulacji czułości – zastosowano pojedynczy przycisk zamiast pary, choć i na nią znalazłoby się miejsce. Tak, to oznacza, że aby obniżyć czułość o jeden stopień musimy wykonać trzy kliknięcia zamiast jednego (skala jest czterostopniowa).
Ogólnie pod względem dodatkowych przycisków PNY Riot 01 nie rzuca na kolana, delikatnie to ujmując. Oprócz opisanych mamy jeszcze dwa dodatkowe przyciski nad kciukiem (domyślnie przypisane do przeglądarki). Krótko mówiąc: nie jest to mysz dla zawodowców, potrzebujących szeregu makr. Za to do codziennego, nawet nie jedynie weekendowego grania, nadaje się doskonale. Zwłaszcza ze względu na dobrze zaprojektowane oprogramowanie – o czym za chwilę. Spód też nieco zaskakuje kolorystyką, bo jest biały. Odcinają się od niego cztery czarne łatki przeciwpoślizgowe, działające bardzo dobrze i rozmieszczone strategicznie. Kolejny powód, by uważać, że za projektem stoi ktoś z wielkim doświadczeniem. Tu czas na ciekawostkę, która przy myszy przewodowej może nie jest kluczowa, ale… czujnik optyczny PNY Riot 01 jest bardzo mało wybredny, jeśli idzie o powierzchnię. Działa precyzyjnie również na szklanym blacie.
Czas na dedykowane oprogramowanie. Jak na debiutanta, tu również ekipa z New Jersey poradziła sobie zdumiewająco dobrze. Największe wrażenie robi precyzyjna kontrola czułości. Ręcznie możemy ustawić wszystkie cztery progi, w zakresie od 250 DPI do 4000 DPI. Co prawda do wyboru mamy tylko dwa profile, ale przypominam: to niedrogi sprzęt! Mozliwość skonfigurowania sobie czułości w czterech zakresach w ramach dwóch oddzielnych zestawów i tak oznacza, że mamy narzędzie do dwóch typów gier, albo do grania i pracy. W ramach oprogramowania możemy też modyfikować częstotliwość próbkowania, bawić się podświetleniem i oczywiście przeprogramowywać przyciski.
Podsumowując: nagle z nikąd pojawia się gryzoń, który szturmem wbija się na wyższą średnią (a może i niższą górną) półkę pod względem technologicznym, a pozostaje na wyższej dolnej półce cenowej. A człowiek myślał, ze na tym poletku już nic go nie zaskoczy…
Wygląd: 4/5
Wykonanie: 5/5
Funkcje: 4/5
Stosunek ceny do jakości: 5/5
Ogólnie: 4,5/5
PODSUMOWANIE:
Nagle, znikąd. Oby ta mysz przyjęła się na rynku, bo PNY ma potencjał na tym polu.