Plusy:
- rewelacyjna cena
- dobra jakość wykonania
- anti-ghosting
Minusy:
- głośna praca przełączników
Niedawno recenzowaliśmy klawiaturę Modecom Volcano Hammer. Teraz czas na model, który jest w zasadzie jej mniejszą krewną.
Obie klawiatury łączy bardzo wiele: te same przełączniki Outemu Blue, analogiczne podświetlenie i konstrukcja bezramkowa. Najbardziej oczywistą różnica jest to, że Modecom Volcano Lanparty nie posiada bloku numerycznego, dzięki czemu wymiary całości dało się sprowadzić do 358 × 138 × 38 mm. Jednocześnie masa 710 gram mówi o zastosowaniu solidnych materiałów. Cóż, w założeniu marketingowym ma to być klawiatura wędrowna, targana na rozgrywki w sieci LAN. W praktyce to solidne, kompaktowe urządzenie, pozwalające zaoszczędzić sporo miejsca na biurku. Leżąc płasko dobrze trzyma się powierzchni dzięki niezłym podkładem antypoślizgowym. Ciut gorzej jest po wysunięciu nóżek, a może to być konieczne, jeśli nie mamy doświadczenia z używaniem klawiatur pozbawionych jakichkolwiek podpórek pod nadgarstki – przy płasko leżącym sprzęcie łatwo zahaczyć częścią dłoni o klawisze z najniższego rzędu.
Osobiście nie jestem zwolennikiem standardu TKL, czyli klawiatur bez bloku numerycznego. To jednak kwestia moich preferencji, a sam format ma zarówno zalety, jak i wady. Zwolennicy zwracają uwagę na lepszą ergonomię pracy, ze względu na to, że mysz znajduje się bliżej obszaru, w którym pracują nasze dłonie. Mówiąc prościej: siedzimy prościej, bez lekkiego skrętu w lewo. Zaznaczam jednak, że nawet na pełnowymiarowej klawiaturze nie trzeba nabawić lewoskrętności, po prostu prawa ręka pokonuje podczas edycji tekstu dłuższą drogę do myszy, a podczas gry w większość gatunków zwykle i tak nie rusza się z grzbietu gryzonia. Z drugiej strony standard TKL nie nadaje się zupełnie dla osób pracujących dużo przy liczbach. Czyli Modecom Volcano Lanparty pewnie nie przypadnie do gustu programistom, ale do grania i pisania zupełnie wystarczy.
Klawisze w Modecom Volcano Lanparty nie są wpuszczone w obudowę, mechanizm przełączników jest doskonale widoczny z boku. To oznacza, że wszelkie drobne pyłki i kurz mogą łatwo dostać się z dowolnej strony, ale mamy też możliwość sprawnego czyszczenia całości sprężonym gazem, więc trudno o jednoznaczną opinię. Przełączniki mają przezroczystą konstrukcję, dzięki czemu podświetlenie z diod LED, osadzonych bezpośrednio na płytce PCB, rozlewa się po całości konstrukcji, nadając jej piekielny, wulkaniczny wygląd. Współgra to z czernia szcątkowej obudowy. Na przełącznikach znajdują się lekko profilowane nakładki wykonane w technologii double-injection, czyli nadruk od palca jest oddzielony dodatkową zewnętrzną warstwą. Poza opisami funkcji specjalnych powiązanych z przyciskiem FN. Te ewidentnie są domalowane na wierzchu.
Owe funkcje dodatkowe to dosyć podstawowy zestaw do obsługi multimediów, blokowania klawisza windows i regulacji poziomu podświetlenia i jego trybu. Zapomnijcie o programowaniu makr, no już bez przesady, nie w sprzęcie za ciut ponad dwieście złotych. Nie zrezygnowano za to z anti-ghostingu. Ten jest również bliźniaczy z modelem Hammer, czyli w grach nie zauważyłem żadnych problemów, ale już specjalistyczne oprogramowanie wykrywa nieco niedoskonałości. Jak na cenę Modecom Volcano Lanparty i jej domyślne zastosowania, nie ma się tu do czego czepiać. Ogólnie polski producent pokazał, że naprawdę doskonali się w balansowaniu technologią i komponentami tak, by kompromisy były jak najmniejsze, a cena bardzo konkurencyjna. Gdzie nie można, nie robi oszczędności. Przewód jest w oplocie, a rama aluminiowa, bo na tym wstyd oszczędzać w modelu mającym lanparty w nazwie.
Jak na klawiaturę mechaniczną, Modecom Volcano Lanparty kosztuje naprawdę niewiele. Na pewno w cięciu kosztów pomogło to, iż zamiast wykorzystywać drogie niemieckie Cherry MX czy nawet nieco tańsze odpowiedniki Kailh, sięgnięto po produkt marki Outemu. Przełączniki te produkuje chińska firma Dongguan Gaote Electronics i chwilowo są najtańszą opcją, zapewniającą wciąż zadowalającą jakość. Tak jak w Volcano Hammer użyto tu modelu Outemu Blue, odpowiednika “niebieskich” Cherry MX, ale charakteryzującego się większą twardością i nieco głośniejszą pracą. Moment aktywacji jest doskonale wyczuwalny, ale przełączniki te robią naprawdę sporo hałasu. Siedząc w słuchawkach na uszach możemy to ignorować, ale rodzina w sąsiednim pokoju już niekoniecznie…
Jeśli lubicie rozwiązania bezramkowe i standard TKL, to Modecom Volcano Lanparty jest pomysłem wartym uwagi, a biorąc pod uwagę cenę, wręcz świetnym. Oczywiście o ile komuś nie przeszkadza specyficzna i głośna praca przełączników Outemu Blue.
Wygląd: 4/5
Wykonanie: 5/5
Funkcje: 4/5
Stosunek ceny do jakości: 5/5
Ogólnie: 4,5/5
PODSUMOWANIE:
Małe ciasne biurka lubią to. Tak więc nawet jeśli nie chodzicie regularnie na lanparty, warto się przyjrzeć tej minimalistycznej klawiaturze polskiego producenta.