Plusy:
- Rewelacyjna cena
- Dobra jakość wykonania
- Anti-ghosting
Minusy:
- Głośna praca przełączników
Klawiatura mechaniczna za około sto pięćdziesiąt złotych. To nie żart, firma Modecom po raz kolejny pokazała, że sprzęt dla graczy nie musi kosztować setek złotych.
Modecom Volcano Hammer to pełna klawiatura mechaniczna, trochę zbliżona wyglądem do spartańskich modeli pozbawionych plastikowej obudowy. Tu obudowa jest, ale minimalistyczna, niewiele wystająca poza klawisze. Te zresztą nie są w nią wpuszczone, mechanizm przełączników jest doskonale widoczny z boku. Taki minimalizm staje się ostatnio modny, ale mnie nie przekonuje. Rozumiem zalety, na przykład możliwość sprawnego czyszczenia sprężonym gazem, ale zarazem zanieczyszczeniom jest łatwiej dostać się do konstrukcji. O wzornictwie trudno coś więcej powiedzieć, zastosowane rozwiązanie jest stylem samo w sobie. Jak w wypadku wszystkich podobnych rozwiązań, atutem jest doskonała widoczność podświetlenie, zapewnianego przez diody LED zamontowane przy każdym przełączniku.
Minimalizm na pewno pomaga w zmniejszeniu ceny, ale najwięcej firma Modecom zaoszczędziła na samych przełącznikach. Zamiast wykorzystywać drogie niemieckie Cherry MX czy nawet nieco tańsze odpowiedniki Kailh, sięgnięto po produkt marki Outemu. Produkuje je chińska firma Dongguan Gaote Electronics i chwilowo są najtańszą opcją, zapewniającą wciąż zadowalającą jakość. W Volcano Hammer użyto modelu Outemu Blue, odpowiednika “niebieskich” Cherry MX, ale charakteryzującego się większą twardością i nieco głośniejszą pracą. Moment aktywacji jest doskonale wyczuwalny, ale zdecydowanie to jedna z najgłośniejszych klawiatur, jakie testowałem. Wiem, że dla części graczy jest to zaletą. Wiem też, że ich rodziny miewają inne zdanie…
Na podświetlonych (na kolor czerwony) przełącznikach znajdują się lekko profilowane nakładki wykonane w technologii nieścieralne, czyli nadruk od palca jest oddzielony dodatkową zewnętrzną warstwą. W połączeniu z obietnicą producenta, że przełączniki wytrzymują do pięćdziesięciu milionów kliknięć, zupełnie jak ich droższe odpowiedniki, otrzymujemy klawiaturę praktycznie niezniszczalną. Plastiku do uszkodzenia jest tu też niewiele, ze względu na minimalizm, a do tego wygląda na dość wytrzymały. Na pochwałę zasługują też podkładki antypoślizgowe, doskonale trzymają sprzęt w miejscu, nawet po wysunięciu nóżek. A nóżki powinny być wysunięte, bo przy minimalizmie i braku podpórek pod dłonie, bardzo łatwo częścią dłoni zahaczyć o jeden z klawiszy z pierwszego szeregu.
Jako, że Modecom Volcano Hammer to sprzęt stawiający na oszczędność, nie mamy tu żadnych zaawansowanych funkcji do obsłużenia z poziomu oprogramowania. Oczywiście jest kilka opcji dostępnych przy pomocy przycisku FN, takich jak obsługa multimediów, a nawet wyłączenie klawisza Windows czy zamiana WSAD z klawiszami kierunkowymi, ale na tym koniec. Cóż, za półtorej stówy nikt nie spodziewa się możliwości konfigurowania makr czy innych tego typu rozwiązań. Nikt nie spodziewa się też, że tak tani sprzęt będzie miał pełny anti-ghosting, tyle, że… Volcano Hammer go ma. Może nie idealny w praktyce, ale całkowicie wystarczający, bo przekłamania pojawiają się przy testach całkowicie absurdalnych, a nie w standardowym użytkowaniu.
Jak na swoją cenę, jest to sprzęt świetny, o ile oczywiście komuś nie przeszkadza ten minimalizm i głośna praca klawiszy. Ba! Nawet przy cenie dwukrotnie wyższej, ale z logiem jednej z topowych firm, dalej byłby świetny…
Wygląd: 4/5
Wykonanie: 5/5
Funkcje: 4/5
Stosunek ceny do jakości: 5/5
Ogólnie: 4,5/5
PODSUMOWANIE:
Polacy po raz kolejny pokazali, że można zaprojektować świetne urządzenie, nie żądając za nie fortuny. Wystarczy poszukać rozsądnych odpowiedników dla drogich markowych komponentów.