OS: Windows 7 Home Premium 64 bit SP1
Procesor: AMD Phenom II X4 955 3.20 GHz
RAM: 5GB
Grafika: AMD Radeon HD 6850 X2 1GB
Gra niestety ma u mnie problemy z wydajnością. Wielokrotnie dostawała czkawki i przycinała. Kilka razy nie doładowały się tekstury terenu.
Opisując moje pierwsze spotkanie z grą The Banner Saga, napisałem, że lubię grać w nowe RPG, które oferują świeże rozwiązania w kwestii mechaniki i nowe światy. I to jest prawda. Jednak czasem człowieka ciągnie do klasyki, do sprawdzonych rozwiązań, które znamy jak własną kieszeń. Dlatego właśnie Might & Magic X: Legacy wierciło mi dziurę w mózgu już od dawna.
Za powrót do przeszłości odpowiada firma Limbic Entertainment. Postanowili oni dać światu opanowanemu przez Action RPG grę w starym stylu. Grę, w której prowadzimy czteroosobową drużynę, poruszającą się po mapie charakterystycznymi skokami. Jedno pole na ruch, a obrót tylko o 90 stopni. Jak za starych dobrych czasów. Grę w świecie, który znamy i lubimy. Po prostu kolejną odsłonę Might & Magic, opartą na formule sprzed lat.
Might & Magic X: Legacy nie jest, jak może się wydawać, sequelem części dziewiątej. Zamiast tego rozgrywkę osadzono po wydarzeniach z Might & Magic Heroes VI. Świat podnosi się po wojnie z demonami, choć przychodzi mu to z trudem. Zwłaszcza, że wiadomości o spisku Uriela i prawdziwych przyczynach tej wojny rozprzestrzeniają się po całym Ashtan. To ciężkie czasy dla wszystkich, którzy przeżyli. W tym właśnie okresie czwórka podróżników przybywa na półwysep Agyn, aby złożyć prochy swego przyjaciela i mentora w kaplicy w mieście Karthal, co było ostatnim życzeniem zmarłego. Tak rozpoczyna się wędrówka bohaterów gry.
Legacy to, jak już kilkukrotnie wspomniałem, klasyczny RPG. Zaczynamy go od stworzenia drużyny. Do wyboru mamy trzy różne opcje powołania jej do życia. Można wybrać domyślny „zestaw” lekko go jedynie modyfikując, ale można też stworzyć czwórkę herosów od podstaw. W grze mamy do wyboru cztery rasy (człowiek, elf, krasnolud i ork) oraz dwanaście klas postaci (po trzy klasy dla każdej rasy). Owe klasy postaci nie są standardowym zestawem: wojownik, złodziej, mag, kapłan. Dla każdej rasy przygotowano zestaw klas, odpowiadający kluczowi wojownik, hybryda, mag (na przykład u orka są to barbarzyńca, łowca i szaman). Co więcej, każda z tych klas ma określoną klasę zaawansowaną, którą może osiągnąć w trakcie gry, wykonując odpowiednie zadanie. Każdy gracz spokojnie znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Po wybraniu rasy i klasy, przychodzi czas na rozdysponowanie punktów na cechy oraz przydział umiejętności. Te ostatnie oczywiście są różne w zależności od wybranej klasy. I nie chodzi tu o sam zestaw umiejętności, ale także maksymalny możliwy poziom wyszkolenia. Umiejętność strzelania z kuszy może posiąść zarówno ludzki mag jak i krasnoludzki zwiadowca. Ale ten pierwszy dotrze jedynie na poziom eksperta, podczas gdy ten drugi może zostać mistrzem kuszy.
Po skompletowaniu drużyny można rozpocząć grę.
Pierwsze kroki drużyna stawia w niewielkim nadmorskim miasteczku. To tu gracz znajdzie pierwsze sklepy, a co najważniejsze – pierwsze zadania do wykonania. I jak to zwykle w klasycznych RPG bywa, zaczniemy od eksterminacji zagrażających mieszkańcom wielkich pająków żyjących w tunelach, do których wejście jest w studni na środku miasta. Typowe!
Cała zabawa w Might & Magic X: Legacy polega na zwiedzaniu niezbyt dużego świata, rozmowach z bohaterami niezależnymi i wykonywaniu zadań. Owe zadania oczywiście mają różną fabułę, ale zwykle sprowadzają się do pójścia w jakieś miejsce i wyczyszczenia go z potworów, włącznie z bossem. Bardzo miłe ze strony gry jest to, iż czasem można znaleźć przedmiot potrzebny do wykonania jakiegoś pobocznego questu, zanim otrzymamy zadanie znalezienia go. Dzięki temu unikamy niekiedy zbędnego backtrackingu, choć ten i tak występuje w pewnym zakresie.
Walka jest rozwiązana standardowo. Mamy turę postaci, w czasie której mogą one w dowolnej kolejności wykonać po jednej akcji, a następnie turę potworów. Akcje wykonywane przez bohaterów mogą być różne. Od zwykłego ataku, poprzez atak zasięgowy, rzucanie czarów, do używania przedmiotów i – w pewnych momentach – ruchu. Każda postać ma do dyspozycji pasek, na którym można umieścić najczęściej używane akcje/przedmioty, ale jako że brak jest limitu czasowego, można spokojnie rzucać czary wybierając je z księgi czy używać przedmiotów z ekranu ekwipunku. Irytuje mnie jedynie, że w momencie, gdy dojdzie do walki w zwarciu, nie można już się poruszyć. Z tego powodu, jeśli będziemy mieli pecha i zostaniemy oflankowani, w zasadzie nie będziemy mieć możliwości ucieczki. A ataki z flanki i zza pleców bolą bardziej. Dużo bardziej.
Walka i zwiedzanie wiążą się też z dwiema innymi sprawami. Doświadczeniem i łupami. Zacznę od łupów.
Sprzętu w Might & Magic X: Legacy jest cała masa. Każdy może występować w kilku rodzajach „umagicznienia”. Zwykłe magiczne przedmioty mają po prostu dodatkowe statystyki, ale już relikwie mogą w trakcie przygody zyskiwać poziomy, dzięki czemu owe dodatkowe statystyki robią się coraz potężniejsze. Oczywiście przedmioty magiczne znajdujemy niezidentyfikowane, więc z reguły nie da się ich od razu wyekwipować. Aby poznać ich właściwości i poziom „umagicznienia”, trzeba zwykle udać się do miasta, by za drobną opłatą ktoś powiedział nam, co to cholerstwo tak naprawdę robi. Dopiero później nasze postacie będą mogły robić to same.
Sprzęt znaleźć można przy pokonanych wrogach, a także w skrzyniach, które rozrzucone są po całym świecie. Niekiedy skrzynie schowane są w ukrytych miejscach, które można otworzyć tylko, jeśli znajdziemy sekretny przełącznik. Trzeba Wam jednak wiedzieć, że sam fakt znalezienia takiego nie oznacza, że na pewno go otworzymy. Czasem po prostu się nie udaje. Mam wrażenie, że otwarcie niektórych sekretów zależy od tego, kto je próbuje otworzyć. Jego rasy, klasy, cech czy poziomu. Nie jest to w 100% sprawdzona informacja, ale przeczucie bazujące na obserwacji wydarzeń w grze.
Walka i wykonywanie zadań dają drużynie punkty doświadczenia, a te przekładają się na poziomy postaci. Każdy poziom to nowe punkty do rozdzielenia na cechy oraz nowe punkty umiejętności. Tu mały zgrzyt. O ile punkty do rozdziału na cechy są ładnie pokazane na karcie postaci, to punkty umiejętności są schowane na liście umiejętności, która z kolei jest schowana w czymś, co kojarzy się z księgą czarów. W efekcie do piątego poziomu nie rozwijałem żadnych skilli postaci, bo nie wiedziałem gdzie. Przydałoby się jakieś lepsze oznaczenie, najlepiej na karcie postaci.
Rozwój umiejętności jest zrobiony bardzo ciekawie. Każda z nich jest podzielona na poziomy zaawansowania. Jeśli gracz wyda odpowiednią liczbę punktów, aby dociągnąć umiejętność do kolejnego poziomu zaawansowania, może otrzymać z tego tytułu pewien bonus. Jest tylko jedno „ale”. Aby ten bonus otrzymać, a co gorsza, aby móc rozwijać tę umiejętność dalej, musi najpierw znaleźć trenera, który za odpowiednią (całkiem sporą) opłatą wytrenuje daną postać na ten poziom.
Gdy nasza postać osiągnie odpowiedni poziom doświadczenia i wykona specjalne zadanie, może zmienić klasę na zaawansowaną. To daje niesamowity dopał całej drużynie, bo klasy zaawansowane są naprawdę niezłe.
To chyba wszystko jeśli mowa o stronie „mechanicznej” gry. Pewnie kilka rzeczy ominąłem, ale nie są one kluczowe.
Jeśli chodzi o sprawy technologiczne, to będę trochę narzekał.
Generalnie nie przeszkadza mi powrót do klasyki, czyli statyczni NPC’e, poruszanie się skokami czy kilka rodzajów animacji ataku potworów. Boli jednak nieco słaba jakość tekstur. Nie to, żebym był graficznym fetyszystą, który nie dotknie gry, jeśli ta nie prezentuje przynajmniej jakości Skyrima. Słaba grafika też mi nie przeszkadza. Jednak w Legacy mam wrażenie, że grafika miejscami jest po prostu niechlujna. Zwłaszcza jeśli chodzi o otoczenie, bo modeli monstrów nie będę się czepiał. Dodatkowo dziwi fakt, że przy tak słabej miejscami grafice, gra miewa problemy z wydajnością. To, że widać zacięcia animacji przy ładowaniu poziomów, jest dla mnie bardzo dziwne. Dodatkowo wiele razy w trakcie gry zdarzały się mocne przycinki, gdzie na odwrócenie się lub ruch do przodu czekałem kilka sekund. Mocno niepokojąca sprawa.
Dźwięk jest na całkiem przyzwoitym poziomie. Część tekstów jest mówiona przez bohaterów niezależnych, co jakiś czas nasi bohaterowie komentują to, co widzą dookoła (zwłaszcza, jeśli zbliżają się przeciwnicy). Gdzieś tam w tle sączy się nieprzeszkadzająca nikomu muzyczka. Jest po prostu porządnie.
Warto zaznaczyć, że gra ma polską wersję językową. Oczywiście chodzi o napisy. Nie ustrzegła się ona jednak kilku niedoróbek. Niektóre tłumaczenia brzmią nieco dziwnie, są miejsca, gdzie zostały angielskie zwroty, a do tego w kilku przypadkach pojawia się jeden z częstszych lokalizacyjnych błędów, czyli niedopasowanie napisu, do pola w którym miał się on znajdować. Wygląda na to, że ten aspekt nie został dokładnie przetestowany. Ale jeśli ktoś preferuje granie po polsku, to polonizacja Legacy jest na wystarczającym poziomie, żeby nie męczyła gracza.
W podsumowaniu bardzo chciałbym napisać, że Might & Magic X: Legacy, to gra, którą musi kupić każdy bez wyjątku fan cRPG. Niestety, nie mogę tego zrobić. Zdaję sobie bowiem sprawę, że przyjęte tu „oldschoolowe” rozwiązania i ogólna jakość grafiki czy optymalizacja, odrzucą wielu miłośników nowoczesnych tytułów. Mimo wszystko polecam takim osobom chociażby spróbować, jak smakuje taki klasyczny cRPG u kogoś, kto tę grę sobie kupi.
Fani serii Might & Magic na pewno zgarną ten tytuł bez mrugnięcia okiem. Zwłaszcza, jeśli podobały się Wam M&M IV: Clouds of Xeen i M&M V: Dark Side of Xeen, bo to właśnie te dwie części były dla twórców Legacy inspiracją.
Ja przy Might & Magic X: Legacy bawię się świetnie i zapewne będę przechodził ją jeszcze raz, bo chcę wypróbować inne postacie, a także zobaczyć, czy inne podejście do niektórych zadań zmieni coś w dalszej grze.