Plusy:
+ bardzo niska cena
+ system bez niepotrzebnych śmieci
Minusy:
- za mało RAM na Androida 6.0
- słaby procesor graficzny
Kolejnym testowanym przez nas smartfonem jest Manta Mezo 1 (MSP95013G/GR) – urządzenie lokujące się na niskiej półce cenowej.
Od strony wizualnej uwagę zwraca rozmiar tego smartfonu. Producent zdecydował się na ekran 5,5 cala i dość klasyczne przyciski na dole, co razem daje niebagatelne gabaryty: 154,70 x 77,40 x 8,80 mm. Jak widać urządzenie nie jest specjalnie grube, ale zarazem nie zmieści się w każdej kieszeni – długość ponad 15 centymetrów robi swoje. Wizualnie Manta Mezo 1 nie kojarzy się z czymś bardzo tanim: ot zwyczajny, spory smartfon. Prawdopodobnie jeden z najładniejszych w swojej kategorii cenowej. Plastik z którego wykonano obudowę jest całkiem solidny, nie powinien się specjalnie uszkadzać przy normalnym użytkowaniu. Oczywiście nie wygląda też na taki, który dobrze niesie liczne upadki, ale to problem nie tylko telefonów z niższej półki cenowej.
Jak wspomniałem, pod ekranem mamy klasyczne trzy przyciski, służące do zarządzania zawartością pulpitu. Kolejna klasyczna trójka tym razem wylądowała na tym samym, prawym boku. Para służąca domyślnie do regulacji głośności ma chyba wszystkie dodatkowe funkcje, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Przycisk zasilania obsługuje też dodatkowo opcję wykonywania zrzutów ekranu. Sam ekran nie jest niczym dodatkowo chroniony przed uszkodzeniami, ale trzeba przyznać, że niespecjalnie się brudzi podczas użytkowania. Biorąc pod uwagę cenę niewiele przekraczającą 350 złotych jest to warte zaznaczenia. Od strony technicznej jest to standardowa matryca IPS-TFT o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli. Warto tu zwrócić uwagę, że to typowa rozdzielczość dla pięciocalowego ekranu, czyli mimo większej przekątnej w Manta Mezo 1 nie zyskujemy dodatkowych pikseli.
W środku znajduje się przede wszystkim procesor Quad Core 1.3 Ghz. Konkretniej zaś to mający już trzy lata MediaTek MT6735 Cortex-A53. Za grafikę odpowiada w nim układ Mali-T720, po którym jak wiadomo nie można spodziewać się cudów. Pamięć RAM jest skromna: 1 GB. Pamięć flash jest minimalna dla takiego urządzenia, czyli 8 GB. Z tym ostatnim możemy sobie łatwo poradzić dokupując kartę pamięci microSD lub microSDHC o pojemności do 32 GB. Jak wielu tanich telefonach mniej znanych producentów, zamontowane są dwa gniazda na karty SIM. Możliwość włożenia do smartfona podczas wizyty w innym kraju lokalnej karty z pakietem internetowym bez konieczności odcinania się od swojego numeru telefonu to wielka zaleta. Nie cały świat należy do UE tnącej koszty roamingu…
Za zasilanie odpowiedzialne jest klasyczne ogniwo litowo-jonowe 2200 mAh, kształtem analogiczne do tych znanych z większości Samsungów. Wystarcza na dwie doby oszczędnej eksploatacji. Przy podniesieniu jasności ekranu (jest lato, trudno bez tego coś dostrzec) częste sprawdzanie poczty i sieci społecznościowych zbiło wytrzymałość baterii do doby z małym hakiem. Ekran o przekątnej 5,5 cala sprawia, że oglądanie filmów w podróży zaczyna mieć sporo sensu, ale przy takim użytkowaniu bateria podda się po około sześciu-siedmiu godzinach. Gry dobiją ją tak samo szybko, o ile nie prędzej.
Jeśli idzie o zwyczajne użytkowanie, to Manta Mezo 1 jest naprawdę porządnym telefonem. Jakość dźwięku w rozmowie jest bardzo dobra w obie strony. Od strony komunikacji mamy modem LTE kat. 4, kartę Wi-Fi IEEE 802.11 b/g/n, Bluetooth, port USB w wersji 2.0, GPS, kluczowe standardy GSM. Jak w wielu tanich smartfonach system Android nie jest obudowany autorskimi nakładkami, a preinstalowane aplikacje ograniczają się do standardu, bez żadnych udziwnień czy oprogramowania partnerskiego. Dobór ikon moim zdaniem nie jest najszczęśliwszy, ale to rzecz gustu i do tego nie coś, co realnie wpływa na komfort użytkowania. Dość ubogo wypada pod względem sensorów: mamy tylko czytnik linii papilarnych (to akurat dość niestandardowy element w tym zakresie cenowym) i kompas.
Po smartfonie kosztującym nieco powyżej 350 złotych nikt chyba nie spodziewa się niewiarygodnych osiągów. Tutaj jednakże mamy dodatkowy problem: producent zdecydował się na system operacyjny Android w wersji 6.0. W połączeniu z tylko gigabajtem pamięci RAM jest to ryzykowny krok, bo Marshmallow potrzebuje nieco zasobów. Dlatego zupełnie nie zdziwiło mnie to, że system działa czasami nieco opornie. Zdecydowanie najbardziej odczułem to podczas grania. Odruchowo zainstalowałem Fallout Shelter i mój schron odpalił się dopiero przy trzeciej próbie. Potem zrozumiałem, że nie byłem wystarczająco cierpliwy (prawie minutowe ładowanie powinno dać mi do myślenia), po prostu w tej grze, przecież nie kosmicznie wymagającej, Manta Mezo 1 zalicza lagi. Strach myśleć, co by było, gdybym doczekał do ataku Szponów Śmierci, bo czas reakcji jest wtedy kluczowy.
Znacznie mniej nerwów miałem w taktycznej grze Warhammer 40,000: Space Wolf. Wniosek z tego taki, że jak już grać, to w produkcje bez dynamicznych animacji i nie wymagające błyskawicznego refleksu. Jeśli idzie o temperaturę, przy obu wspomnianych grach po kwadransie urządzenie robiło się nieprzyjemnie ciepłe. Cóż, za te pieniądze nie da się kupić smartfonu dla wymagających graczy. Cud się nie zdarzył i tyle. Do gier logicznych i opartych na działaniach w turach Manta Mezo 1 wystarczy.
Czas przejść do aparatu fotograficznego. Tu również mamy standard, czyli główny obiektyw z rozdzielczością 8 megapikseli i dodatkowy (do selfie) 5 megapikseli. Ustawienia w aparacie są podstawowe, a podstawowy tryb automatyczny radzi sobie nie najgorzej. Jeśli idzie o wychwytywanie detali i nadawanie im dobrej ostrości, nie powiem złego słowa. Czyli wszelakie portrety czy też fotki zawartości talerza wyjdą bez zarzutu.
Gorzej jest jeśli idzie o dostosowanie się obiektywu do światłocieni. Zdjęcia plenerowe wykonywane z cienia za każdym razem miały mniejsze lub większe przekłamania barw. Obiekty znajdujące się w pełnym słońcu okazywały się przesycone jasnymi barwami, albo – zależnie od tego, co dominowało w scenie, elementy zacienione na zdjęciu były jeszcze ciemniejsze (beż był brązem na przykład). Z normalnymi pejzażami nie było problemów.
Najgorzej Manta Mezo 1 wypada w nocy. Dioda doświetlająca jest słaba, a wspomniany przed chwilą problem z przekłamaniami barw staje się bardzo poważny. Podsumowując, jako tani telefon jest to urządzenie sensowne i niebrzydkie. Jako narzędzie do gier wypada słabo, a w fotografowaniu radzi sobie różnie. No, ale kosztuje śmiesznie mało, zaś producent oprócz ładowarki i słuchawek dorzuca w zestawie ściereczkę do ekranu, silikonowe etui i folię ochronną. Dodatki te nie czynią z tego smartfonu sprzętu premium, a tak został on określony na stronie Manty.
Wygląd: 4/5
Wykonanie: 4/5
Funkcje: 2/5
Stosunek ceny do jakości: 4/5
Ogólnie: 3,5/5
PODSUMOWANIE:
Tani smartfon, który niestety nie ma jakiegoś ukrytego potencjału.