feat - homefront rec

Homefront – recenzja gry

Ocena: 6,0

Plusy:
+ fabuła;
+ ograniczenia w amunicji;
+ całkiem niezły tryb dla wielu graczy;

Minusy:
- „długość” kampanii;
- aż nadto widoczne skrypty…
- … które lubią nie działać;
- kulejąca fizyka;
- oprawa graficzna.


W niedługim czasie ma wyjść Duke Nukem Forever, który to zaplanowany jest jako powrót do staro szkolnego grania w FPSy. Gdybyście jednak nie wiedzieli, to całkiem niedawno powstała inna gra, która z powodzeniem mogłaby być wydana np. 3 lata temu. Dlaczego takie czepialstwo na samym początku recenzji? Ano dlatego, że kto stoi w miejscu, ten się cofa. A gdy każe sobie jeszcze za to płacić, to nie do końca jest to w porządku.

W marcu premierę miał Homefront ze stajni Kaos Studio. Akcja została osadzona w 2027 roku, dwa lata od rozpoczęcia okupacji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej przez koreańską armię. Mimo że do tej sielanki pozostało nam jeszcze 14 lat, to pole bitwy nie zmieniło się aż tak bardzo. Broń nie jest laserowa, nie ma energetycznych rękawic, fikuśnych jump-packów, a tym bardziej wyimaginowanych Obcych. Jest jedynie międzynarodowy konflikt.

Jeśli chodzi o tło fabularne, to jest nawet nieźle. Trwa brutalna okupacja na terenach USA. Koreańczycy nie patyczkują się i krwawo tłumią wszelkie oznaki rebelii. Rząd amerykański podpisał akt kapitulacji. UE nie zdecydowała się wspomóc swojego sojusznika, klęska była zatem nieunikniona. Jedynie ruch oporu próbuje ratować to, co zostało z czasów pokoju. A zostało tego niewiele.

W ruchu oporu prężnie działać będzie Robert Jacobs. Zostaje on uwolniony z łap skośnookich strażników, przez co odzyskuje on chęć do walki i postanawia zaprowadzić porządek. Całość akcji gracz będzie obserwował z perspektywy Jacobsa. Obejrzą wspólnie ogrom cierpień, bólu i rozpaczy, jakie niesie ze sobą wojna i przemoc. Tutaj Kaos Studio stanęło na wysokości zadania, bo wyszedł im całkiem przekonywujący fabularnie kawałek kodu. Dalej już niestety tak kolorowo nie jest.

Na „dzień dobry” gra poinformuje o konieczności ściągnięcia danych o wadze, bagatela, 5 GB poprzez STEAM. Kto ma słabe łącze, zajmie mu to więcej czasu niż przejście gry w trybie dla pojedynczego gracza. Widocznie Kaos uznał, że 5 godzin to aż nadto, dlatego co sprawniejsi zabijacy zejdą poniżej tego dzisiejszego oszałamiającego standardu.

Cała gra jest niemiłosiernie oskryptowana. Pół biedy, gdy skrypty te nie są nachalne oraz nie przeszkadzają w radosnej rozwałce. Nic z tego. Nic na własną rękę. Trzeba prowadzić Jacobsa po z góry wytyczonej ścieżce. Jest to szczególnie irytujące, gdy nie potrafi przejść przez tzw. „niewidzialne ściany”. Homefront nie jest i nie miał być sandboxem, ale to, co tutaj przedstawiono, zakrawa na kpinę. Niemożność przejścia przez drzwi, przeskoczenia niewielkiej przeszkody można by wybaczyć niskobudżetowej strzelance, ale nie „poważnej” produkcji pod patronatem THQ. Minus.

Mechanika Homefront pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Nie występuje tutaj praktycznie żadna interakcja z otoczeniem. Opony, śmietniki i inne szczegóły wydają się być wykonane z jakiegoś nieziemskiego materiału, odpornego na pociski. Do tego dochodzi kiepskie SI przeciwników. Koreańczycy zachowują się jak niedzielni gracze w paintball (z całym szacunkiem dla niedzielnych graczy w paintball), a nie wojsko, które zdołało rzucić na kolana najpotężniejszą armię świata. Wychylają głowy w przedziwnych momentach, a szarżują jak ułani na czołgi. Ktoś powinien za to zostać zlinczowany. Minus.

Pozostając jeszcze przy mechanice, należy wspomnieć o niewielkim plusie gry. Jeśli jesteście fanami prucia z karabinu do wszystkiego, co potencjalnie może stanowić zagrożenie, to tutaj musicie wylać na głowę kubeł zimnej wody. W Homefront przymusowo należy oszczędzać amunicję, gdyż bardzo łatwo można doprowadzić do tego, że jej zabraknie i jedynym orężem będzie nóż. Tutaj niewielki plus.

Tryb dla wielu graczy nieco ratuje Homefront. Dostępne są dwa warianty: Drużynowy deathmatch oraz Terytorium pod kontrolą. Pierwszy to niczym nieskrępowana rozwałka przeciwników. Drugi to wariacja oklepanego „Capture the flag”. W obydwu mogą strzelać do siebie maksymalnie 32 osoby. Map jest 6. Co do samej rozgrywki to jest ona dynamiczna, a mapy całkiem nieźle zaprojektowane. Ich wielkość jest wyskalowana do walki na piechotę, ale także przy użyciu sprzętu. Ten z kolei odblokowujemy za zdobyte punkty. Może to być kamizelka kuloodporna, mały śmigłowiec, ale i duży czołg T-99. Oprócz tego cały czas doliczane są punkty do poziomu gracza, który można podnieść do zawrotnej liczby 75. To z kolei też pozwala na odblokowanie nowego arsenału.

Jest jeszcze jeden tryb zabawy, a mianowicie Urodzony dowódca. Polega on na tym, że co sprawniejsi i zaliczający więcej fragów będą oznaczani i tym samym widoczni dla przeciwnika. Za zabicie takiego kozaka są odpowiednio wysokie punkty. Taki smaczek.

Podsumowując tryb dla wielu graczy, jest to solidna rzemieślnicza robota, niczym się jednak nie wyróżniająca. Pozwala wydłużyć sobie czas spędzony z grą, ale nie wciąga tak jak Bad Company 2. Szkoda.

Graficznie jest średnio. Modele postaci nie są wybitnie dobrze odwzorowane. Wprawdzie dużo gorzej jest na konsolach, ale i tak Kaos Studio mogło się bardziej przyłożyć. Tekstury lubią się doczytywać, a animacja chrupnąć. Zdarza się także, że skrypty nie zadziałają w tym momencie co trzeba. Kuleje także fizyka.

Udźwiękowienie wypada nieco lepiej. Muzyka jest (obowiązkowo) pompatyczna i nadęta, ale już odgłosy całkiem poprawne. Wielu narzeka na dźwięk wydawany przez broń i, faktycznie, jest on nieco suchy. Z drugiej strony, iluż recenzentów miało okazję testować cały ten arsenał w rzeczywistości, aby odnosić go do gry komputerowej?

Podsumowując, Homefront jest grą niestety średnią. Pokładano w niej nadzieje na stworzenie konkurencji dla Call of Duty i Battlefielda, ale zadaniu temu nie sprostała. Należy w niej wprowadzić bardzo dużo poprawek i niechybnie zostanie to uczynione, ale z drugiej strony dlaczego nie zrobiono tego przed premierą? Dlatego gra dostanie nie więcej niż 6 w 10-punktowej skali.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze