W listopadzie po raz pierwszy mieliśmy okazję odwiedzić Hall of Games. To już drugie wydarzenie tego typu we Wrocławiu i to tylko w tym roku: wcześniej, dokładnie w tym samym miejscu, czyli Hali Stulecia, odbyły się urodziny czasopisma CD-Action. Jak się jednak sprawdziło jesienne podejście? Trzy osoby z Gildii wybrały się na zwiedzanie Hall of Games i oto ich opinie.
Okiem Bartłomieja
Pierwsza edycja międzynarodowych targów gier komputerowych Hall of Games już za nami. Przez trzy dni odwiedzający Halę Stulecia we Wrocławiu, mogli wziąć udział w wielu atrakcjach. W pierwszy dzień każdy z gości mógł na spokojnie zapoznać się całym kompleksem. Ponad czterdziestu wystawców oferowało m.in. możliwość zagrania w klasyczne gry retro. Dostępne były na przykład: Amiga, Nes, Snes, PSX. Ponadto pokaźna kolekcja konsolek przenośnych, w tym głównie Nintendo, niejednemu miłośnikowi gier przypomniała stare dobre czasy z przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Obowiązkowo należy podkreślić, iż wrocławski oddział studia Techland, przygotował niespodziankę w postaci jednego z największych stoisk. Była to niepowtarzalna okazja, aby wstępnie sprawdzić produkcję Dying Light i Hellraid. I to jeszcze przed premierą.
Osoby zainteresowane grami wideo w ujęciu nauki i badań także mogły znaleźć coś dla siebie. Na Hall of Games odbyła się konferencja naukowa, na której poruszono takie zagadnienia jak oddziaływanie gier na jednostki oraz grupy społeczne. W końcu gry komputerowe są wykorzystywane do czegoś więcej niż zabawa. Pierwszego dnia, dokładnie o godzinie 15:00, miała miejsce oficjalna ceremonia otwarcia Hall of Games w obecności prezydenta miasta Wrocławia, pana Rafała Dutkiewicza. Zaraz po tym wydarzeniu, odbyła się premiera gry Wroclaw Quest. Jeżeli ktoś jednak preferował gry planszowe, śmiało mógł się wybrać do budynku obok Hali, aby zobaczyć nowości oraz zagrać z innymi uczestnikami.
Drugi dzień wystawy był najbardziej udany, ponieważ konkurs cosplay oraz prezentacja strojów na głównej scenie była w stanie przyciągnąć uwagę wielu uczestników. Chwilami pojawił się nawet problem z wykonaniem zdjęcia lub nakręceniem materiału. Choć nie da się ukryć faktu, iż nasza redakcja poradziła sobie z tą niedogodnością. W efekcie końcowym w naszym serwisie zostały opublikowane dwie galerie, gdzie znajdziecie zdjęcia z całych trzech dni targów. Wraz ze wspomnianym cosplay’em. Jeśli nie mieliście okazji zjawić się osobiście na Hall of Games, to naprawdę warto tam zajrzeć. Na tym jednak nie koniec, ponieważ można także zapoznać się w wideorelacją. W przerwach pomiędzy prezentacją cosplay’u, czekały jeszcze takie atrakcje jak warsztaty tematyczne, sceny z rozgrywkami StarCraft II, League of Legends, DOTA II, a nawet karcianką Hearthstone.
W niedzielę można powiedzieć, iż była zdecydowanie luźniejsza atmosfera. Jeśli ktoś nie zdążył zagrać w interesujący go tytuł, to w trzeci dzień miał ostatnią możliwość. Była to również okazja na udział w specjalnym konkursie studia Techland, który dotyczył gry Dying Light oraz Hellraid. Jeżeli ktoś był w pobliżu sceny głównej, to z pewnością zaobserwował, że cały czas coś interesującego tam się dzieje. Około godziny 14:30 rozpoczął się finał rozgrywek w grze League of Legends, a zacięta rywalizacja trwała aż do samego końca targów.
W ogólnym podsumowaniu, mogę powiedzieć, że targi gier komputerowych Hall of Games są bardzo ciekawą propozycją. Czas spędzony w Hali Stulecia zaliczam do miło spędzonych, ale nie obeszło się bez pewnych potknięć w kwestii technicznych lub czysto organizacyjnych. Impreza w ujęciu międzynarodowym o tematyce gier, została zorganizowana niecały miesiąc po targach w Poznaniu. Co automatycznie przenosi się na liczbę odwiedzających. Ponadto w moim odczuciu, ceremonia otwarcia eventu wypadła, niestety, średnio, głównie ze względu na problemy czysto techniczne. Choć mam nadzieję, że organizatorzy wyciągną pewne wnioski z kwestii, których nie udało się dopracować, a tym samym druga edycja Hall of Games wypadnie zdecydowanie lepiej.
Okiem Wojciecha
W dniach 14-16 listopada odbyła się we Wrocławiu, w Hali Stulecia, pierwsza edycja targów gier Hall of Games. Imprezie towarzyszyły również atrakcje pobliskiego Centrum Kongresowego – Strefa Gier Planszowych oraz konferencja naukowa poświęcona grom komputerowym w badaniach. W mojej ocenie sama lokalizacja i umiejscowienie elementów Hall of Games, były dobre. Przemieszczanie się po terenie kompleksu nie sprawiało trudności. Obsługa obiektu była miła i chętna do pomocy. Zwłaszcza ludzie odpowiedzialni za gry planszowe, którzy byli zawsze skorzy do wyjaśnienia bardziej skomplikowanych zasad lub pokazania, jak dana gra w ogóle wygląda. Nie spotkałem się również z problemem braku miejsca w szatni. Dla dziennikarzy zorganizowany był Press Room, w którym mogli podładować baterie i nabrać sił do dalszej pracy.
Jedną z zalet wrocławskiego wydarzenia, była spora różnorodność: poza wystawcami odbywały się konkursy, turnieje i wspomniane atrakcje towarzyszące. Obecna była także, jak na wielu tego typu eventach, dość spora strefa gier retro, gdzie np. mogłem chwilę zagrać na moim pierwszym komputerze – Amiga 600. Pomyślano także o najmłodszych, gdyż część korytarza, obiegającego główną halę, przeznaczona była na strefę dla dzieci, z dmuchanym zamkiem, watą cukrową i klockami Lego. Do największych plusów imprezy zaliczyłbym jednak przede wszystkim cosplay. Poziom strojów prezentowanych przez szerokie grono cosplayerów na korytarzach hali, a także w zorganizowanym konkursie, był bardzo wysoki. Sam konkurs, pod względem organizacji, przebił według mnie PGA, gdyż posiadał jury z prawdziwego zdarzenia i słyszałem tylko o dwóch drobnych wpadkach technicznych. Przy takiej liczbie uczestników – kilkadziesiąt występów – mógł się zdarzyć drobny problem. Również fakt, że nie było takiego tłoku, jak w Poznaniu, pomógł w swobodnym obserwowaniu konkursu, a po nim można było z wieloma cosplayerami porozmawiać.
To, co jest największym plusem Hall of Games, stanowi również o jego największej wadzie. Wrocławskie targi, to kolejna już impreza, która bez cosplay’u byłaby bardzo szarym i nie do końca udanym wydarzeniem. Wystawców było naprawdę mało, nawet jak na pierwszą edycję, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż Hall of Games odbyło się we Wrocławiu – jednym z największych miast Polski. Wielkim nieobecnym był CDP.pl, który widniał w materiałach promocyjnych imprezy, nawet na mapce, a ostatecznie się nie pojawił. Z większych i najbardziej popularnych firm był miejscowy Techland i – z całym szacunkiem – to trochę za mało. Drugą bolączką był fakt, iż sporo stoisk było widocznych praktycznie tylko w sobotę. Ich właściciele w piątek jeszcze nie przyjechali, a w niedzielę już ich nie było. Jednak targi miały odbywać się trzy dni, a nie jeden. Nie da się ukryć również faktu, że turnieje, odbywające się w trakcie weekendu, zostały zepchnięte jakby na margines. Nie było niczego, co zachęciłoby mnie do pójścia na zaciemnioną trybunę i do kibicowania. Podobnież, organizacja niektórych wydarzeń na scenie głównej wołała o pomstę do nieba. Ewidentny był brak scenariusza w oficjalnym otwarciu imprezy, a odbywało się ono w piątek…. aż o godzinie 15, podczas gdy już 3 godziny później, o 18 miał być koniec atrakcji tamtego dnia. Również tekst, który wtedy padł ze sceny o „największych targach na świecie… pod względem powierzchni monitorów” bardziej ośmieszył całe wydarzenie, niż cokolwiek promował. Nie dało się nie zauważyć ogromnej wpadki, jaką była prezentacja gry o Wrocławiu. Gameplay puszczono poprzez internetowy stream, mający bardzo duże opóźnienie, przez co dźwięk i napisy były zupełnie niezsynchronizowane z akcją na ekranie. Także sam czas, w którym się odbyło Hall o Games, jest dla organizatorów niekorzystny. Dopiero co było PGA, więc ludzie jeszcze mają świeżo w pamięci bogactwo tamtych targów. Tak samo, w tym roku we Wrocławiu już odbywały się eventy o podobnym profilu – 18-te urodziny CDA oraz Meet-up. Sprawia to, że omawiane wydarzenie niknie gdzieś pomiędzy innymi, niczym się nie wyróżnia.
Nie da się zatem ukryć, że impreza zaliczyła poważne potknięcia. Zdecydowanie coś nie „zagrało”, gdyż słyszałem sporo opinii, że było dobrze tylko w sobotę, a w pozostałe dni nie było co robić i rzeczywiście sekunduję tej ocenie. Ja najlepiej bawiłem się właśnie w sobotę, natomiast w inne dni to, co powinno być rdzeniem targów – wystawcy i turnieje – kulało. Niech świadczy o tym fakt, że na wydarzeniach pokroju PGA lub Pyrkonu, nie miałem nawet czasu wejść do strefy retro, tyle było do zwiedzania i oglądania. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że organizatorzy poważnie przemyślą swoje błędy i poprawią je w kolejnej edycji.
Okiem Tomasza
Hall of Games, czyli próba sił w okresie martwym, kiedy wszyscy ładują baterie po wcześniejszym Poznań Game Arena, długich weekendach, a także myślą już bardziej o świętach. Zgadliście: lepszego terminu nie dało się znaleźć. Pierwszym mankamentem Hall of Games była ilość ludzi, co szczególnie można było zaobserwować pierwszego dnia, który dniem trwania był jedynie z nazwy. Teoretycznie otwarcie nastąpiło o 10 rano, jednak w praktyce więcej można było zaobserwować osób z obsługi lub ochrony niż faktycznych uczestników. Uroczyste otwarcie o godzinie 15 zakrawało na jakąś większą próbę, bo do ceremonii poważnej imprezy z aspiracjami bym tego nie porównał: ciągłe błędy techniczne, kompletny brak scenariusza, praktycznie jedynie obecność kilku lub kilkunastu mediów pod sceną… Mogę tak wymieniać. Najciekawszym momentem, a zarazem najbardziej groteskowym, owego otwarcia było zdecydowanie stwierdzenie o „największych targach gier komputerowych… na ŚWIECIE!”. A co! Przecież nie będą się rozdrabniać. W tym momencie wiedziałem, że Monty Python wyciągnąłby z tego materiał przynajmniej na kilka skeczów, bo już za chwilę rozpoczęto prezentację gry o Wrocławiu. Byłoby świetnie, gdyby osoba odpowiedzialna za realizację zdawała sobie sprawę, że, uwaga!, obraz z twitch.tv ma opóźnienie! Tak, tak – to nie żarty. Wideo umieszczane na olbrzymich telebimach było nadawane z, werble, transmisji „na żywo” właśnie w tym serwisie. Szkoda jednak, że dźwięk był puszczany w czasie rzeczywistym, co powodowało oczywistą desynchronizację o niemal minutę. W zasadzie chwilę po otwarciu stwierdzono, że czas już kończyć te przyjemności i o godzinie 18 zamknięto pierwszy dzień.
W zasadzie ten dzień był ciekawy, bo można było w ciągu 15 minut obejść bez tłoku wszystkie 10 stoisk na głównej części, a kolejne 15 minut poświęcić na pierścień z dodatkowymi atrakcjami. Na szczęście całość została odrobinę uratowana przez zdecydowanie bardziej żywą część planszówkową oraz konferencję naukową z interesującym podejściem do zagadnienia gier komputerowych. Niektóre z prelekcji powinny były znaleźć się na scenie głównej, zamiast serwowanego wszystkim przez ponad trzy godziny marnego spektaklu i konkursów dla pustej hali.
Drugiego dnia było już trochę lepiej, pojawili się ludzie oraz cosplay’erki, które miały brać udział w konkursie. Dopiero wtedy można było powiedzieć, że impreza trochę odżyła. Było to jednak równoznaczne z gorszym dostępem do niektórych atrakcji, a także tworzenia się zatorów w drzwiach. Po przejściu się przez halę główną zauważyłem również, że organizatorzy wycofali się z kilku fajnych pomysłów, jak na przykład podwójne monitory na scenach, gdzie jeden posiadał sklonowany obraz i skierowany był w stronę widowni. Z pewnością byłoby to lepsze rozwiązanie niż oglądanie szarpiącego i ciągle doczytującego się obrazu na dużym ekranie nad sceną. Pewnie ponownie z twitch.tv. Swoją przygodę z tegorocznym Hall of Games zakończyłem na sobocie.
Jak zapamiętam Hall of Games? Jako Techland Expo, gdzie wspomniany wydawca nawet nie musiał się starać o uwagę: stoiska z Hellraid i Dying Light były największe i umiejscowione prawie dokładnie w centrum całego wydarzenia. CDP.pl nawet się nie pojawił (i to zarówno na planszówkach, jak i na grach elektronicznych), tak samo wyglądała sytuacja z innymi wydawnictwami czy producentami. Ciężko też jednoznacznie określić profil Hall of Games. Miały być gry, ale tutaj nie za bardzo wyszło cokolwiek poza pokazem produktów Techland i trzema scenami w popularne gry online (aż mnie zdziwiło, że zabrakło Counter-Strike: Global Offensive). Część komputerowa przyćmiona została przez gry planszowe, których też dużo nie było, konferencję naukową oraz cosplay. Hall of Games pozostawiło u mnie bardzo duży niesmak.