Ocena: 9,0
Plusy:
+ Metallica
+ świetny zestaw utworów, zarówno Metaliki jak i innych zespołów
+ grafika
+ animacja
+ TROFEA!
+ podniesiony poziom trudności (dla jednych to plus…)
Minusy:
- podniesiony poziom trudności (…dla drugich minus)
- można pomarudzić, ze jakieś tam kawałki nie trafiły do zestawu
- tryb Expert+ mógłby być lepszy
Długo nie mogłem się przekonać do serii Guitar Hero. Klepanie w plastikowe klawisze gitary przed ekranem na którym przesuwają się kolorowe kropki jakoś do mnie nie przemawiało. Jednak któregoś dnia, wiedziony dziwnym impulsem kupiłem Guitar Hero III Legends of Rock na PS3. Była to decyzja zupełnie nieprzemyślana i jak się później okazało jeden z lepszych growych zakupów jaki poczyniłem.
GH III błyskawicznie zdobył uznanie moje i mojej córki, musiałem więc kupić drugą kopię, aby mieć dwie gitary. Później dzięki uprzejmości firmy LEM, dostałem do recenzji GH Aerosmith i GH World Tour (choć szczerze powiem, że w tym drugim przypadku choć dostałem do testów pełen zestaw z instrumentami, to musiałem się potem z nim rozstać, co strasznie bolało). W końcu nadszedł czas na kolejną odsłonę „Bohaterskiej Gitary”, czyli Guitar Hero Metallica.
GH: Metallica to nie pierwsze spotkanie tej grupy z serią. Niedługo wcześniej, zespół udostępnił swój najnowszy album, Death Magnetic, jako płatny dodatek do pobrania z sieci. Tym razem, dostajemy produkt na płycie, który oczywiście współpracuje nie tylko z wiosłami, ale też z resztą instrumentów, czyli perkusją oraz mikrofonem.
Tak, GH: Metallica to pakiet będący niejako dodatkiem, do Guitar Hero World Tour, co jednak nie przeszkadza, aby grały w niego osoby posiadające tylko gitary.
Ride the Lightning…
Guitar Hero Metallica to gra, która pozwala nam wcielić się w kultową już heavy metalową grupę, załozoną w 1981 roku w Kalifornii przez Larsa Ulricha.. Zagramy i zaśpiewamy multum utworów znanych z albumów grupy, a także pobrzdąkamy wtórując innym wykonawcom, gościnnie występującym w grze, takim jak Lynyrd Skynyrd, Motorhead, czy Alice in Chains. W sumie dostajemy 49 utworów, z czego 28 to kawałki tytułowego zespołu gry, a 21 to utwory innych wykonawców. Być może uznacie, że 49 kawałków to mało, jednak w tym przypadku liczy się jakość, a nie ilość. Z drugiej jednak strony da się wymienić kilka utworów Metalliki, które powinny się znaleźć w grze, a jednak je pominięto.
Rozgrywka nie uległa zmianie. Nadal mamy nutki, w które musimy trafiać grając na instrumentach, a także tonację głosu dla wokalisty. Jest Star Power i możliwość zepsucia kawałka przez jednego z członków zespołu. Układ instrumentów na ekranie taki jak zawsze. Są jednak dwa nowe elementy.
Unforgiven…
Pierwszym jest tryb Expert Plus, dla perkusji. Daje on możliwość gry na dwie nogi. Niestety utworów, które go wspierają nie jest za dużo i w zasadzie jest to „tylko” podniesienie poziomu trudności dla jednego konkretnego instrumentu. Trochę mało, choć faktycznie na tym plusowym ekspercie trzeba być chyba urodzonym z pałeczkami w rękach. Oprócz istnienia E+ dla perkusji, trzeba jednak też powiedzieć, że daje się jednak zauważyć wzrost ogólnego poziomu trudności rozgrywki. Trzeba przebierać palcami na gitarce nieco bardziej sprawnie niż w innych częściach serii. W zasadzie ma to sens, w końcu Metallica to nie brygada byle jakich brzdąkaczy.
Druga sprawa nie tyczy się samego sposobu gry, ale w serii jest nowością. Chodzi o trofea. W końcu doczekaliśmy się ich wsparcia w serii Guitar Hero. Szkoda, że dopiero teraz, a nie już przy World Tour. No ale lepiej późno, niż wcale.
Enter Sandman…
Oprawa graficzna jest bardzo dobra. Widać, że członkowie zespołu brali udział w wielu nagraniach motion capture, aby jak najlepiej wypaść w grze. Jest nieco bardziej realistycznie niż w innych odsłonach, które nawet w przypadku GH: Aerosmith nieco trąciły pewną komiksowością i kreskówkowymi korzeniami. Teraz mamy do czynienia z bardzo porządnym przeniesieniem zespołu do wirtualnej rzeczywistości. Wygląd członków zespołu, ich ruchy, praca kamery, wszystko to daje odczucie oglądania koncertu w TV, a nie przyglądania się animowanym kukiełkom.
O oprawie dźwiękowej raczej nie ma co dużo mówić. Przecież ta gra to jedna wielka oprawa dźwiękowa. Musi być idealnie, bo inaczej cała gra się posypie. No i jest rewelacyjnie. Nie tylko to co było wymagane, ale i to co jest niejako obok, czyli okrzyki zachwytu tłumów i temu podobne.
Redaktorski obowiązek…
Jeszcze tylko jedna rzecz. Po publikacji recenzji Guitar Hero: World Tour, otrzymałem mnóstwo pytań na temat współpracy tejże gry, z instrumentami z serii Rock Band (chodziło głównie o perkusję). Aby uprzedzić pytania dotyczące GH: Metallica sprawdziłem to zawczasu i wyniki tego eksperymentu przedstawiam tu.
Guitar Hero: Metallica jak najbardziej wykrywa bębny od konkurencji i pozwala na nich spokojnie grać. Jest tylko jedno „ale”. Przypominam wszystkim ciekawym, że perkusja z Rock Band ma w sumie 5 „przycisków” – cztery kolorowe kotły i pedał. Natomiast gary z Guitar Hero, mają tych „przycisków” 6 – pięć kolorowych kotłów i pedał. Grając więc na oryginalnym sprzęcie do Guitar Hero, mamy do dyspozycji 6 nut. Jest dużo ciekawiej i nieco trudniej, ale przecież o to chodzi. Jeśli podłączymy zestaw od Rock Band, gra wykryje go poprawnie i będzie serwowała tylko 5 nut. Zrobiłem szybkie porównanie gry na bębnach z RB, oraz tych z GH: WT, na utworze Enter Sandman. Wygrywa zdecydowanie wersja na bębny z zestawu World Tour. Rockbandowa perkusja z jedną nutką mniej jest nudna jak flaki z olejem. Tak więc, nawet jeśli macie już w domu pełen zestaw RB, to warto poszperać i dokupić sobie choćby perkusję do GH: Metallica.
One…
Cóż mogę powiedzieć. Jak dotąd, nie licząc przeskoku z gitar na pełen zespół, jakiego dokonało World Tour, to Guitar Hero Metallica jest chyba najlepszą częścią serii. Graficznie, dźwiękowo, i w ogóle całościowo. Miłośnicy serii kupią na bank, fani Metalliki tym bardziej. Reszta graczy, też nie powinna się zastanawiać i spróbować się z plastikowymi instrumentami do wtóru rewelacyjnego brzmienia chłopaków z Kalifornii.