Ocena: 9,0
Plusy:
+ bezprzewodowa gitara
+ lista utworów
+ prawie połowa grana przez oryginalnych wykonawców
+ bardzo dobre covery
+ gra online
+ kontent do kupienia w sieci
+ boss battles
+ grafika
Minusy:
- cena zestawu
Na konsole powstało wiele gier, które można było określić mianem „wykręcone”. Różne Dance Dance Revolution, Buzzy, czy Singstary. Każda taka gra podchodziła do rozrywki od zupełnie innej strony, na nowo definiując zabawę. Każda taka gra, oprócz nowej definicji zabawy, dawała nową definicję kontrolera. A wraz z definicją, namacalny przykład. I nagle między tę całą menażerię wdarł się Guitar Hero. Gra, która pokazywała wszystkim kwintesencję muzyki. Pokazywała, że nie ma bandu, bez odlotowego gitarzysty. Pokazywała to tak dobrze, że mamy teraz część trzecią. Ladies and gentelmen. I am here to proudly present: Guitar Hero III: Legends of Rock.
Welcome to the Jungle
Poprzedni twórcy GH, firma Harmonix postanowili zrobić coś dużego i wzięli się za grę zatytułowaną Rock Band. Guitar Hero przejął zaś Neversoft.
Choć w zasadzie Neversoft, tworząc kolejną odsłonę serii, starał się trzymać sprawdzonej metody, która brzmi „Jak coś jest dobre, to staraj się za dużo przy tym nie kombinować, żeby nie popsuć”, to jednak paluchy ich świerzbiły i pokombinowali. Myślicie, że coś zepsuli? A w życiu pięknym. Wprost przeciwnie. Trzecia odsłona Guitar Hero uderza w graczy niczym piorun. Wyciska mózg przez uszy i miażdży.
Zacznijmy od listy utworów. Mamy około 70 kawałków. Wśród nich znajdziemy takie klasyki jak przywołany już w tytule akapitu Welcome to the Jungle Guns’n’Roses, czy Paranoid Black Sabbath. Jeśli za mało, to dorzućmy Sabotage Beastie Boys, czy Anarchy In UK Sex Pistols. A to dopiero czubek góry lodowej. Co prawda ja jestem lekutko zasmucony, ponieważ nie mogłem sprawdzić, czy jestem tak dobry jak Angus Young. Nie ma AC/DC, nad czym niesamowicie ubolewam.
Jednak odkładając na bok moje osobiste żale muszę powiedzieć jedno. Lista daje kopa i to ogromnego. Co więcej, muszę uspokoić osoby, które nabawiły się nerwicy słuchając cieniutkich coverów z drugiej części. Sytuacja muzyczna w GH3 jest o niebo lepsza. Po pierwsze chyba blisko połowa kawałków jest grana i śpiewana przez oryginalnych wykonawców. Nawet chłopaki z Sex Pistols weszli do studia, aby nagrać Anarchy In UK specjalnie dla tej gry. Co do coverów zaś, to muszę przyznać, że tym razem zastępcy dali z siebie wszystko i całość brzmi bardzo dobrze. Nikt nie dostanie już zawału słysząc jak jakiś „coverant” katuje jego ulubiony band i kawałek.
High Voltage
Kolejny kapitalny bajer, to oczywiście kontroler. Każdy przyzwyczaił się oczywiście do tego, że jak Guitar Hero, to gitara. Tyle, że w trójce mamy gitarę bezprzewodową. Teraz dopiero zaczyna się wolność rocka. Trzeba pamiętać, że GH to nie jest gra dla gości, którzy stoją jak słupki przed ekranem. Jeśli nie włoży się w muzykę całego serca, to nic z tego nie wyjdzie. A jak tu włożyć całe serce, kiedy krępują nas jakieś kable wpięte w konsolę. Nareszcie koniec z tym. Power-slide’y na kolanach, skoki z szafy, czy inne sceniczne figury. Wreszcie można się otworzyć artystycznie. Wreszcie można poczuć się jak na scenie. Bez dyndających kabli.
Ponadto gitara ma wymienialnego „faceplate’a”. Jeśli komuś nie pasuje domyślny, nawet po ozdobieniu go załączonymi rockowymi naklejkami, zawsze będzie mógł sobie kupić inny. Na e-bayu widziałem już faceplate’y KISS i Motley Cure.
Smoke on the Water
Gdy już człowiek skończy ślinić się na widok listy utworów i nowiutkiej gitary, za chwilę zaczyna znowu. Tym razem powodem ślinotoku jest sama gra. Nie chodzi o grafikę, która na PS3 wypala oczy i zaczyna ryć obraz bezpośrednio w mózgu ofiary. Tu chodzi o możliwości, przed jakimi staje wannabe legenda rocka.
Choć w zasadzie tryby gry się nie zmieniły, to jednak bije od nich nowym. Mamy Solo, Career i Quick Play. Dla posiadaczy PS3 (oraz z tego co wiem także X360 oraz Wii) dostępna jest również gra online. Oczywistym strzałem nowości jest Online. Możliwość zmierzenia się z herosami gitary z całego świata jest bezcenna. To po prostu spełnienie marzeń. Wyzwać kogoś na bitwę i wygrać. Pokazać, że my wiemy czym jest riff, a on może sobie tym wiosłem co najwyżej w nosie pogrzebać.
Kolejna nowość jest widoczna dopiero, gdy pogramy dłużej w tryb Career. Chodzi tu o walki z bossami. Nie, nie ma tu mowy o jakichś pająkach mutantach, czy statkach kosmicznych, które trzeba jak najszybciej posłać do piachu. Bossowie w Guitar Hero III to legendy rocka. W czasie kiedy nasze alter ego gra na scenach, a jego popularność rośnie, zaczynają się nami interesować siły, które ciężko jest pojąć. Są to Tom Morello z Rage Against the Machine i Slash Guns’n’Roses. Jest jeszcze trzeci boss. Najgorszy przeciwnik ze wszystkich. To sam Lou Cypher, znany też jako Szatan, z którym zmierzymy się przy dźwiękach The Devil Went Down to Georgia. Walka różni się nieco od zwykłego wykonywania utworu. Tu trzeba nie tylko grać jak najlepiej, ale również zbierać w trakcie kawałka specjalne ataki, którymi gnębić się będzie przeciwnika. Wszystko po to, aby przed końcem utworu, nasz przeciwnik spalił swój występ. Nie myślcie jednak, że będzie łatwo. Bitwy stoją zawsze dużo wyżej jeśli chodzi o poziom trudności, od tego co sobie wybraliśmy do gry.
Osieciowanie PS3 daje graczom możliwość kupowania dodatków (czyli nowych utworów) poprzez sieć. Wystarczy wydać kilka groszy, czy euro centów, aby z PS Stores ciągnąć sobie pakiet bądź pojedynczy kawałek, który nas interesuje najbardziej.
Natomiast sama mechanika gry nie uległa zmianie. Pięć kolorowych przycisków, „struny”, whammer, lawina nut i szybkie, zręczne palce gracza. Wyczucie tempa, rytmu i melodii mile widziane.
For Those About To Rock
Technikalia zapierają dech w piersiach. Muzyka jest powalająca. Już zresztą o tym wspomniałem. Niemal połowa utworów to oryginały, a reszta to naprawdę porządne covery, a nie jakieś popłuczyny. Grafika też kopie. Zresztą, co się dziwić. To w końcu Playstation 3 i grafika nowej generacji w High Definition. Usta wirtualnych piosenkarzy są świetnie zsynchronizowane z utworami. Neversoft wykonał kawał rewelacyjnej roboty.
Wszystko to, co widać i słychać zebrane do kupy sprawia, że człowiek faktycznie czuje się jak na scenie. A mając w dłoniach gitarę bez kabli…
Pick of Destiny
Guitar Hero III: Legends of Rock to pozycja, którą powinni sobie sprawić nie tylko miłośnicy cyklu. Choć zdaję sobie sprawę, że zestaw nie należy do tanich, bo taka przyjemność na PS3 kosztuje prawie 400 złociszy, to jednak uważam to za jeden z lepszych wydatków. Zresztą zbliża się Boże Narodzenie. Czas prezentów i takich tam. Wiadomo co robić.
Guitar Hero III pozwoli każdemu przeistoczyć się w rockmana pełną gębą. Nie będziecie potrzebować Kostki Przeznaczenia zrobionej z kła szatana, aby zaczarować słuchaczy. Wystarczy konsola, bezprzewodowa gitara i najnowszy Guitar Hero.
Na co czekacie. Gitary w dłoń.