Dzisiaj mam dla Was niezwykle smakowity kawałek kodu, a mianowicie BADLAND, najlepszą grę roku 2013 na AppStore.
Stworzona przez dwuosobowe studio Frogmind gra zdobyła uznanie zarówno graczy, jak i krytyków. Co sprawia, że jest tak wyjątkowa i nawet Apple wybrało ją na grę roku? Składa się na to wiele czynników.
Po pierwsze fabuła, a w zasadzie jej brak. Programiści z Frogmind zdecydowali się na brak jakiejkolwiek ścieżki fabularnej, co było bardzo dobrym wyborem. Dzięki temu więcej czasu poświęcili na oprawę audiowizualną, co zaowocowało jedną z najpiękniejszych gier mijającego roku. Brak fabuły ma jeszcze jedną zaletę – gracz sam zaczyna zadawać sobie pytania dotyczące świata i, co najważniejsze, dokąd zmierza główny bohater.
Wcielamy się w małego, włochatego stwora w kształcie kulki, zwanego klonem. Dotknięcie ekranu wprawia go w ruch polegający na machaniu krótkimi łapkami. Przytrzymanie palca na ekranie wprawia bohatera w lot, a rytmiczne stukanie sprawia, że leci do przodu. I to właściwie wszystko w kwestii sterowania postacią. Naszym zdaniem jest ukończyć 40 poziomów, które rozgrywają się o różnych porach dnia. Grę zaczynamy o świcie, a kończymy w nocy. Obecnie dostępne są dwa dni rozgrywki, czyli 80 poziomów.
Rdzeń rozgrywki jest prosty – lecimy prosto przed siebie, aż docieramy do wsysającej nas rury, przez którą przechodzimy na następny poziom. Sprawy zaczynają się komplikować, jeśli weźmiemy pod uwagę budowę poziomów. Nieraz podczas gry zdarza się sytuacja, gdzie drogi się rozwidlają i jeśli wybierzemy nieodpowiednią, nasz stworek ginie. Nie jest to regułą, bo czasem zdarza się, że obie ścieżki są tymi właściwymi. Budowa poziomów jest zdecydowanie wielkim plusem. Decyzję o wyborze szlaku musimy podejmować szybko i instynktownie, ponieważ jest to gra 2D i rozgrywkę obserwujemy z boku. Kamera cały czas przesuwa się w prawą stronę, co wcale nie ułatwia nam zadania. Przyzwyczajcie się zatem do częstych śmierci.
Jak na platformówkę (chociaż bez platform) przystało, w BADLAND większość otoczenia chce nam zrobić krzywdę, a jedynym dobrym sposobem na unikanie tych nieprzyjemności jest właśnie unikanie. Nasz stworek nie ma superzdolności pozwalających atakować czy bronić się przed piłami, bombami, cierniami i wszystkim, co rzuca na nas gra. Nieraz musimy wcisnąć jakiś wielki przycisk podczas kiedy ściga nas ogromna zębatka. Pojawiają się za to różnorakie power-upy. Jedne nas zmniejszają/powiększają, zwalniają/przyspieszają czas a kolejne sprawiają, że postać się toczy. Jest tego sporo, w późniejszej części gry natrafimy nawet na tuby zmieniające nas w twarde jak skała kwadraty. Podczas podróży natrafiamy również na inne klony – jeśli na nie wlecimy, przyłączą się do nas. Często dochodzi do sytuacji, gdzie sterujemy dwudziestoma stworkami na raz. Wbrew pozorom nie wprowadza to do gry jakiegoś dużego chaosu, a całe stadko pozwala na popełnienie większej ilości błędów, bo dopóki żyje chociaż jeden, możemy kontynuować grę. Warto jednak dbać o naszych podopiecznych, ponieważ im więcej doprowadzimy ich do końca, tym lepszą ocenę wystawi nam gra. Program podlicza zresztą ogólną liczbę ocalonych stworków, abyśmy mogli porównać się z graczami z całego świata.
Developerzy zadbali również o lokalny multiplayer do czterech graczy. Idealnie wpisuje się w charakter rozgrywki i nie mamy wrażenia, że został dodany na siłę. Polega na tym samym, co właściwa gra – przebyciu całej planszy. Osoba z największą ilością sympatycznych kudłaczy wygrywa. Jedyną wadą jest to, że na iPhonie jest on praktycznie niegrywalny ze względu na rozmiar ekranu – idealnie sprawdzi się tutaj iPad.
I tak dochodzimy do najlepszego elementu gry – oprawy audio-wideo. Pod tym względem BADLAND zdeklasowała wszystko, co widziałem na urządzenia mobilne w roku 2013 (tak, do Ciebie mówię, Infinity Blade III). Wszystko co widzimy na ekranie podzielone jest na dwa plany – przywodzi to na myśl Limbo. I rzeczywiście, pierwszy plan, na którym dzieje się cała akcja, jest czarny i pozbawiony tekstur. Każdy element świata – piły, przełączniki, bomby, ciernie, stare rury, wiatraki, stare drzewa, zwisające gdzieniegdzie liany – wszystko wygląda jak cień. Kolorowe, ale stonowane tła przedstawiające las w którym się znajdujemy, idealnie kontrastują z pierwszym planem. Barwy odpowiadają ogrywanej przez nas porze dnia, co idealnie widać na screenach. Nie widać jednak, jak tła wyglądają w ruchu. Wychylające się gdzieniegdzie, dziwnie wyglądające zwierzęta, stary las, futurystyczne, zniszczone przez naturę budynki, ptaki, liście. Oprawa audio to również top-shelf. Podczas gry ciągle słyszymy odgłosy zwierząt – gdzieś obok nas bzyka mucha, w tle ćwierkają ptaki, a przed nami słychać zbliżającą się maszynerię, która oznacza kłopoty. I obijające się o wszystko klony, ten dźwięk lubiłem w szczególności. Developerzy nie bez powodu zalecają grać ze słuchawkami. To wszystko składa się na tajemniczy, trochę niepokojący, ale na pewno urzekający świat – świat wykreowany bez żadnych dialogów, czy chociażby zdania o fabule.
Jeśli jeszcze nie graliście, to marsz do AppStore i kupować.