Giant-Boulder-of-Death

Gry O Smaku Jabłka #2 – Giant Boulder of Death — czyli głazem po złotej krowie

Dwa lata temu Temple Run zadebiutowało na App Store i z miejsca podbiło serca graczy. Sukces powtórzył również sequel, który znalazł się na liście najbardziej popularnych aplikacji w sklepie Apple. Jednak poza ogromnym sukcesem gry te przyczyniły się do jeszcze jednej rzeczy: spopularyzowania gatunku endless runnerów. Dzięki temu możemy grać dzisiaj w cudo, jakim jest Giant Boulder of Death.

Bo jak inaczej określić grę, w której wielkim, żądnym zemsty głazem niszczymy domy, stodoły, krowy, złote krowy, Yeti, mechaniczne dinozaury, czołgi strzelające minami, mamuty i wiele więcej? Wszystko oczywiście w rytm jodłowania. Ale od początku.

20131219_124120000_iOS
W grze wita nas taki ekran

Nasz główny bohater, czyli wielki Głaz, miał swoją miłość, którą była Pani Głaz. Jednak pewnego dnia źli ludzie z górskiej wioski porwali wybrankę serca naszego bohatera i postanowili przekuć ją w pomnik swoich żołnierzy. Widząc to wszystko nasz heros poprzysiągł sobie zemstę na ludziach za ten okropny czyn. Wszystko zostąło opowiedziane w krótkim intrze.

Następnie wita nas ekran menu głównego, stąd możemy jednym kliknięciem zacząć grę, sprawdzić wyzwania i czasowe eventy, ulepszyć statystyki naszego głazu iobejrzeć tabele wyników. Dostajemy również możliwość odblokowania nowych głazów, które pojawiają się wraz z kolejnymi aktualizacjami.

Na początku nie ma czego niszczyć
Na początku nie ma czego niszczyć

Rdzeń rozgrywki stanowi toczenie się z wielkiej góry i niszczenie wszystkiego po drodze, na początku nie ma tego wiele: trochę płotków, wieśniak, krowa, stodoła. Ale od początku gry wykonujemy wyzwania, w których wrzuca nam na stok coraz więcej obiektów, oraz odblokowuje wyższy mnożnik punktów. Im więcej ich mamy, tym większy jest potencjalny wynik.  Po jakimś czasie mamy już na ekranie: gęsi, psa, krowę, bank, opancerzony wóz z pieniędzmi, dżentelmena, betonowe płoty, altanki, fontanny, konie, doniczki z kwiatkami, kościoły, turystów, drwali. A przed nami jeszcze trzy drzewka. Nie wszystko można jednak zniszczyć, bo budynki są odporne na nasz pęd, a przeszkadzajki psują nam głaz. W takiej sytuacji przychodzi inviciboulder, czyli specjalny tryb, w który wchodzimy poprzez zapełnienie paska znajdującego się po lewej stronie ekranu, wtedy na jakiś czas niszczymy wszystko, co rzuca na nas gra. Zapełnianie go zwiększa również mnożnik punktów. Wróćmy na chwilę do wyzwań. Są one podzielone na sześć drzewek, zaczynamy oczywiście od tych łatwiejszych, jak rozwalanie trzydziestu płotków, ale im dalej w las tym ciemniej i obecnie męczę się z wbiciem 150 tysięcy punktów w jednej rozgrywce. Każde nowe drzewko oprócz mnożnika i nowych obiektów mordu przynosi ze sobą również, wspomniane już wcześniej, dwie rzeczy utrudniające rozgrywkę. Są to między innymi kolce, czołgi, wieże strażnicze czy mechaniczne Yeti. W czasie rozgrywki spotykamy na stoku fioletowe diamenty oraz monety, które potrzebne są do ulepszania statystyk. Ostatnia aktualizacja, prócz świątecznego głazu, wprowadziła dniowe eventy. W czwartek na przykład, co jakiś czas spadają nam z nieba wieloryby, zaś w środy są to mamuty. Rozwalenie odpowiedniej ich ilości przenosi nas na łąkę zapełnioną monetami. Mała rzecz, a cieszy.

Ale poźniej sytuacja się zmienia
Ale poźniej sytuacja się zmienia

Produkcja urzeka swoją kolorowo-kanciastą oprawą graficzną. Wszystkie modele są świetnie wykonane, a animacje cieszą oko. Również optymalizacja zasługuje na pochwałę, na moim iPadzie mini nie uświadczyłem żadnych freezów, czy większych spadków animacji, nawet gdy z ekranu atakowały mnie dziesiątki najróżniejszych modeli. Pomimo tego rozgrywka zawsze jest bardzo płynna i przez cały czas jak spędziłem przy grze, a parę ładnych godzin mi ona zabrała, dwa razy spotkałem się z sytuacją, gdzie kula zablokowała się między domami. Strona dźwiękowa również stoi na wysokim poziomie i wszystkie dźwięki fajnie współgrają z tym, co widzimy na ekranie. Jedyne do czego mogę się przyczepić to muzyka, która po pewnym czasie po prostu irytuje.

Choć sama gra jest darmowa, korzysta z systemu mikropłatności, w ramach którego możemy zakupić diamenty oraz dodatkowe monety. Nie wpływają one jednak na przyjemność płynącą z rozgrywki i spokojnie się bez nich obejdziemy.

Podsumowując, jedyna w swoim rodzaju gra z popularnego ostatniego gatunku. W dodatku darmowa. Zastanawiam się tylko, co Wy tu jeszcze robicie i dlaczego nie pobieracie jej w tym momencie?

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Ogarniam głównie newsy, czasem skrobnę jakiś dłuższy tekst. Jeśli chcecie dziennej dawki moich przemyśleń związanych z grami - zajrzyjcie na twittera: @albisaint

Komentarze