Po konferencjach największych tuzów branży, i ogłoszeniu paru szokujących rzeczy, przyszedł czas na Konami. I mimo, że japoński wydawca do grona tych tuzów nie należy, to w tym roku przywiózł do Europy Metal Gear Solid V: The Phantom Pain. Grę tak dużą, że zorganizowano dla niej osobny event
No właśnie, bo Konami konferencji z prawdziwego zdarzenia nie miało. Nie było prezesów firmy, nie było spektakularnej oprawy wizualnej i masy świateł czy zapowiedzi nowego IP, które zaskoczyłoby wszystkich zebranych na sali. Nie znaczy to jednak, że było nudno. Pokaz Konami otworzył Geoff Keighley, znany wszystkim oglądającym E3 dziennikarz. Po przywitaniu gości na scenę wstąpił Hideo Kojima, który od razu przeszedł do tego, na co czekali wszyscy – dema Metal Gear Solid V: The Phantom Pain. Zawiodą się jednak Ci, którzy spodziewali się nowego fragmentu rozgrywki. To wciąż ta sama misja, którą widzieliśmy dwa miesiące temu podczas E3. Tym razem jednak zaprezentowany został inny sposób jej przejścia. I tu zaczynają się czary. SI potrafi zapamiętać taktykę gracza i jeśli na przykład lubicie usypiać wrogów strzałem w głowę, to spodziewajcie się, że podczas drugiego przejścia przeciwnicy wyposażą się w hełmy. Poza niewiele się zmieniło – Snake wciąż „fultonuje” wszystko co napotka na swojej drodze, przeciwnicy nabierają się na kartonowe pudełko, a koń może zostawić nieprzyjemną niespodziankę na środku drogi. Demo skończyło się ewakuacją Big Bossa z miejsca akcji.
Kojima miał jeszcze jednak na ten wieczór jeszcze jedną niespodziankę. Chodziło oczywiście o pecetowe wersje Metal Gear Solid V: Ground Zeroes i Metal Gear Solid V: The Phantom Pai. Oczywiście, jak przystało na człowieka, który nazywa się Hideo Kojima, nowina ta została ogłoszona w bardzo oryginalny sposób. Najlepiej będzie, jeśli sami rzucicie na to okiem.