Ocena: 6,5
Plusy:
+ wielki, otwarty świat
+ postapokaliptyczny klimat
+ warunki atmosferyczne
Minusy:
- niewykorzystane do końca pomysły
- słabe SI przeciwników
- brak zniszczeń pojazdów
- słaby dźwięk
Wyścigi samochodowo-motocyklowe. W grach elektronicznych było ich do tej pory tyle, że ciężko ich twórcom czymkolwiek graczy zaskoczyć. No bo były już wyścigi miejskie, w dżungli, offroadowe, w śniegu, na quadach, motorach etc. Były wyścigi ładne i brzydkie, sensowne i głupie, łatwe i trudne. Asobo Studio (ze stajni Codemasters) uznało, że nie było wyścigów w warunkach postapokaliptycznych i rozgrywających się przy zmiennych warunkach pogodowych. Czy poszli dobrą drogą, czy może wzięli przykład z Ludwika i Saby? Postaram się to wam przedstawić poniżej.
Na wstępie jedna rzecz. Poczułem się oszukany przez twórców. Obiecywali oni wielką połać terenu, przy tym dość zróżnicowaną. I co? Ten teren wcale nie jest wielki. On jest WIELGACHNY. Czegoś takiego jeszcze w grach nie było. Do spenetrowania jest 14 400 km kwadratowych. I wszędzie da się dojechać. Tę krainę możemy przebyć w dowolnym kierunku, wjechać na każde wzniesienie. Jakby tego było mało, teren jest całkiem nieźle zróżnicowany. Dostępne są lasy (zielone i doszczętnie zniszczone), równiny, wyschnięte kaniony, pustynie, śnieżne szczyty, wulkany. Nic dziwnego, że księga rekordów Guinessa postanowiła umieścić FUEL w dziedzinie „największy teren w grze” na pierwszym miejscu.
Po zachłyśnięciu się ogromem przestrzeni, czas przyjrzeć się właściwej rozgrywce. Jak napisałem na wstępnie, FUEL to wyścigi w postapokaliptycznym świecie. Po gwałtownych zmianach klimatycznych, ludzkość musiała zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia cywilizacyjne. Kopalniane źródła energii stały się o wiele cenniejsze, w tym także paliwo. I ono właśnie jest głównym bohaterem tła fabularnego. Stało się bowiem swoistą walutą, którą można zamienić na inne dobra doczesne – w tym przypadku pojazdy. Paliwo otrzymujemy w nagrodę za wygrany wyścig. Jednakże w myśl zasady „winners take it all”, jedynie zwycięzca jest honorowany. Siłą rzeczy, nie ma podium. Albo wygrywasz, albo zaczynasz od początku.
W FUEL oddano do dyspozycji całkiem sporo pojazdów. Począwszy od motocykli, przez quady, buggy, muscle cars, ciężarówki, skończywszy na monster truckach. Jest tego sporo. Do każdej kategorii dobrać można kilka pojazdów. Niestety, nie ma opcji grzebania w ustawieniach. Nie jest to może niezbędne, ale dodałoby pikanterii rozgrywce. Jedyne, czym można manipulować to lakier na bolidach. Sposobów malowania jest wiele, a zdobyć je można poprzez wygranie wyścigu lub znajdując w terenie podczas swobodnej jazdy.
Dzięki wygrywaniu wyścigów gracz inkasuje, oprócz paliwa, także gwiazdki. Są one przydzielane (podobnie jak paliwo) w zależności od stopnia trudności ukończonego wyścigu. Easy jest łatwy, ale zbyt wiele z niego nie da się wycisnąć. Trzeba próbować wyższych poziomów. Gwiazdki bowiem odblokowują dostęp do kolejnych obozów, umieszczonych w innych miejscach. Tam też czekają kolejne wyzwania, w innych warunkach terenowych i pogodowych. Dlatego warto się starać.
Trybów wyścigowych mamy dwa: kariera i wyzwania. Kariera polega na wygraniu z góry zaplanowanego wyścigu w z góry zaplanowanym typie pojazdu. W miarę kupowania potężniejszych maszyn dane jest zasiąść za kierownicą lepszych bolidów. Ale jeżeli twórcy zaplanowali, że ścigać należy się na quadach, to nie ma zmiłuj. Rodzajów wyścigów jest całkiem sporo, ale wszystko to już było. Wyścig z punktu A do B, wyścig z punktami kontrolnymi, po torze, z okrążeniami itd. jednak pewną nowością jest fakt, że nie musimy poruszać się po z góry zaplanowanej trasie. O ile nie omijamy punktów kontrolnych, możemy dowolnie ścinać zakręty, wyjeżdżać poza drogę, pruć „na azymut”. Nie trzeba zatem korzystać z bardzo czytelnej nawigacji, która zresztą dostosowuje się do aktualnie obranego kierunku jazdy. Jeżeli wybierzemy alternatywny sposób przejazdu, dalej będzie wynajdywać najszybszą drogę. Plusem skracania drogi jest niewątpliwie możliwość nadrobienia straconego czasu, jednak trzeba uważać na terenowe przeszkody.
Drugim trybem są wyzwania. Tutaj jest już lepiej jeżeli chodzi o innowacyjność. Twórcy oddali do dyspozycji takie dyscypliny jak wyścig ze śmigłowcem (który dla „ułatwienia” ma od nas spore fory już na starcie), ściganie i niszczenie uciekających motocyklistów, jazda bezdrożami, wyścig z czasem etc. W sumie jest ich 7. Są ciekawym urozmaiceniem, ale tylko na początku. Potem są naturalnie powtarzalne. Szczęście w tym, że dostarczają one paliwa.
Do dyspozycji oddano narzędzie szumnie nazywane edytorem tras. Spełnia ono swoją rolę, ale nic poza tym. Nie powoduje on przełomu. Ot, wyznaczyć trzeba punkt początkowy, końcowy, ewentualnie checkpointy, wybrać rodzaj pojazdów i wio. Nie powoduje opadu szczęki. Szkoda, bo można by pokusić się o więcej bajerów. Na osłodę napiszę, że wyprodukowane trasy można przenosić do trybu dla wielu graczy, o którym za chwilę.
Aby dobrze bawić się w grze wyścigowej, SI przeciwników powinno być na przyzwoitym poziomie. Jak jest w przypadku FUEL? Dość przeciętnie, z naciskiem na przeciętnie. W trybie Easy nie ma żadnych problemów z wygraniem wyścigów, natomiast na Legend oponenci znają na pamięć wszystkie skróty w terenie i z podręcznikową prędkością wchodzą w zakręty. Same Kubice. Czego się więc czepiam? Niestety, nie uświadczymy tutaj brutalnych zagrywek, znanych chociażby z Motorstorm. Nie da się zrzucić wrogiego motocyklisty, kierowcy nie spychają z urwisk, jedynie zajeżdżają sobie drogę. Zresztą poziom zniszczeń jest znikomy (a właściwie go brak). Po trzaśnięciu w bandę, czy inne coś pojazd jest cofany o jakieś 150 m w tył, nowy i nieuszkodzony. Wielka szkoda. Tak lubię patrzeć na gnącą się blachę i lecące iskry.
Tryb dla wielu graczy obsłuży maksymalnie 16 amatorów wyścigów. Tak jak napisałem wcześniej, można stworzyć swoją trasę lub skorzystać z istniejących. Jednakże jest w FUEL jeszcze jeden tryb (a właściwie połowa). Otóż można sobie, będąc w trybie online, prowadzić swobodną jazdę. Czyli podczas radosnej, nieskrępowanej eksploracji spotkamy od czasu do czasu kogoś z drugiego końca kabla. No i dobra, ale co to daje? Właściwie niewiele. Możemy sobie potowarzyszyć, wspólnie poszukać wyzwań, zwiedzić punkty widokowe, odnaleźć porozrzucane po całym terenie paliwo i tyle. Żadnych większych emocji. Szkoda, kolejny niewykorzystany pomysł.
Graficznie i dźwiękowo FUEL trzyma poziom. Szczególnie uczta dla oczu jest wyśmienita. Ten teren faktycznie jest WIELGACHNY. Przy tym nie sprawia wrażenia zrobionego na siłę, czy „na odwal się”. Trzeba się naprawdę sporo najeździć, jeśli chce się dotrzeć z lasu na np. pustynię. Tutaj czuć kilometry. Wygląd pojazdów jest poprawny. Nie więcej, nie mniej. Za to aura jest odwzorowana rewelacyjnie. Trąby powietrzne, zamiecie, ulewy, zachmurzenie, błyskawice, grad. To stwarza odpowiedni klimat. Jednakże podczas gry miałem wrażenie, że te zjawiska atmosferyczne nie wpływają na zachowanie się pojazdu byt mocno. Tak jakby twórcy bali się przedobrzyć. A moim zdaniem zatrzymali się niepotrzebnie w połowie drogi.
Dźwięk jest niestety taki sobie. Muzyka brzdąka, stara się być szybka i agresywna, ale jakoś nie zapada w ucho i przez większość czasu prawie nie zauważałem jej istnienia. Dźwięki otoczenia stoją na dobrym poziomie, oprócz pisków opon. Nie mam specjalnie wyczulonego słuchu, ale denerwowało mnie, że pojazd na zakrętach generuje wciąż ten sam, jeden pisk opon. Czy nie można było nagrać ich więcej? Jest to oczywiście szczegół, ale jak się czepiać to na całego.
Podsumowując, FUEL to kawałek dobrej ścigałki, jednak nie pozbawionej wad. Zewsząd rażą niewykorzystane patenty, które mogły z tego tytułu uczynić prawdziwą konkurencję dla Motorstorma. Mam jednak wrażenie, że tak się nie stanie. Dlatego taka, a nie inna ocena.