Szósta odsłona Final Fantasy w 3D pozostaje w strefie marzeń, podobnie jak remake FFVII, bądź coś lepszego, niż trylogia z różową heroiną w akcji. Square-Enix zamiast tego szykuje tytuł sygnowany dobrą marką, lecz nie ma co liczyć na ciekawy wątek główny i postacie, które zapamiętamy na długo.
Explorers, bo tak będzie się nazywać kolejny spin-off serii, można śmiało nazwać klonem Moster Hunter. Gracz wcieli się w postać, która zostanie wojownikiem, magiem, mnichem lub kimś innym, kogo już wałkowano w głównych odsłonach Final Fantasy. Wraz ze znajomymi będzie przemierzać krainę Amostera, gdzie w mieście Libertas podejmie się różnych questów polegających na zabiciu konkretnej bestii. Przeciwnikami będą dobrze znane kreatury oraz summony, w tym Ifrit w wersji z dziesiątego FF’a. Porzucono klasyczny system walki i zastąpiono oo pojedynkami w czasie rzeczywistym. Mimo, iż twórcy nie chcą wprost nazwać swojego dzieła klonem MH, to gołym okiem widać, na kim się wzorują. Czy to dobra decyzja?
Z jednej strony na pewno, gdyż seria ciągle ewoluuje i S-E dba oto, aby ludzie się nią nie znudzili. Problem w tym, że od dawna nie słuchają swoich fanów i totalnie olewają to, na czym tak naprawdę się wybili. Trzynastka według mnie była słaba, zaś czternastka musiała zostać wydana drugi raz, aby świat ją docenił. Jeżeli chodzi o FF XV, to nikt nie wie, co z tego w ogóle wyjdzie, bo tytuł ten jest tak długo maltretowany, iż istnieje spora szansa, że podzieli los Duke Nukem Forever. Zamiast kolejnej próby sprzedania klasycznego Final Fantasy, firma z Japonii próbuje swoich sił na polu, na którym Capcom już dawno odniósł sukces. Wrzucenie znanych postaci, masy charakterystycznych elementów i nazwy, S-E chce w dość prosty sposób zarobić na swoich fanach. Doskonale to rozumiem, ale nie jestem przekonany, czy taka formuła to dobry pomysł. W momencie, gdy DS był na szczycie dostaliśmy trójkę i czwórkę w 3D, kolejnego Tacticsa i całkiem udaną kontynuację FFXII. Dlaczego w sytuacji, gdy 3DS świetnie sobie radzi na rynku mamy czekać na kolejny twór muzyczny i hybrydę bazującą na Monster Hunter? Czy S-E nie stać na więcej?
Mając w garści takie marki jak: Vagran Story, Chrobo Trigger, Bahamut Lagoon, Legend of Mana, Brave Fencer Musashi i tak dalej, zapowiadają jakieś Explorers. Cieszę się, iż sama marka Final Fantasy nadal coś znaczy, ale nie wydaje mi się, że wydając takie (po)twory, firma z Japonii sprawi, iż wierni fani polecą do sklepów i wykupią cały nakład. Ja na pewno tego nie zrobię. Wolę docenić świetne Bravely Default, niżeli takiego fajnala. Lepiej odpalić PS3, załączyć porządnego klasyka i przypomnieć sobie czasy, gdy Squaresoft wydawało co roku jakiś niepowtarzalny tytuł, niżeli ochoczo przeszukiwać internet, w celu odnalezienia kolejnych informacji o tytułowym Explorers. Gdzie się podziały te intrygi, wielowymiarowe postacie i genialna muzyka? Czy naprawdę nie można już liczyć na tak dobre gry jakie miał SNES, PSX i PS2? Mam nadzieje, iż jest to nieprawda i jeszcze ktoś mnie zaskoczy, bo można tu mówić o wielkiej nostalgii i życiu w przeszłości, ale gdy fani zachodnich RPG dostają masę reedycji i sami wykładają na nie pieniądze, to nieciężko zauważyć, iż S-E mogłoby to wykorzystać na swoją korzyść. Ale co ja tam wiem. W końcu jestem tylko jednym nic nieznaczącym głosem z Polski, który ludzi z KKW w ogóle nie obchodzi. Mimo to, mogę się wypowiedzieć i zachęcić do dyskusji. Jakie jest wasze zdanie na ten temat?