Ocena: 9,0
Plusy:
+ drybling 360 stopni
+ grafika
+ komentarz duetu Szpakowski - Szaranowicz
+ poprawione zachowania piłkarzy
+ możliwość konstruowania stałych fragmentów gry
Minusy:
- hmm... brzydkie trybuny
Jest. Kolejna odsłona serii, która ciągnie się jak wenezuelski tasiemiec. Swój początek ma w XX. wieku, tak dawno temu, że najstarsi górale tego nawet nie pamiętają, a końca nie widać. Jest jednak spora różnica między serią FIFA a wenezuelskimi tasiemcami. Te drugie z odcinka na odcinek robią się coraz gorsze i nudniejsze. FIFA zaczyna błyszczeć.
Co prawda nie zawsze było tak różowo i sympatycznie. Były lata, kiedy wierni fani ciskali gromy na kolejne odsłony serii, które nie tylko nic nie zmieniały, ale bywało, że cofały się w rozwoju. Sytuacja ta zmieniła się wraz z zeszłoroczną wersją gry. A wersja 10 przypieczętowała dominację FIFY na elektronicznych boiskach.
Jednak nie na wszystkich boiskach. Jak mówią gracze wersja konsolowa wyprzedza wersję PC o lata świetlne. Ja miałem szczęście i w moje ręce wpadła wersja na PS3.
Suma wszystkich… szczegółów…
Z roku na rok FIFA była zmieniana. Raz bardziej, raz mniej. Raz zmiany były pozytywne, raz negatywne. Nigdy nie udało się zadowolić wszystkich, choć rok temu pojawił się promyk nadziei. W tym roku natomiast okazało się, że EA wysłuchało chyba wszystkich próśb fanów i zrobiło piłkę o jakiej każdy marzył. Zmiany nie są potężne i wszechobecne. Są drobne, jednak jest ich na tyle dużo, że tworzą zupełnie nowy obraz piłkarskiej zabawy. Ciężko w zasadzie wskazać zestaw tych najważniejszych, bo wszystko się ze sobą zazębia i utrudnia to zadanie. Jednak spróbuję kilka wybrać.
Po pierwsze pojawił się system dryblingu 360 stopni. O co w tym chodzi? Ano o to, że teraz zawodnik może poruszać się w dowolnym kierunku. Do tej pory niezależnie od wychyłu analoga na padzie biegł w jednym z ośmiu kierunków. Była to pozostałość po sterowaniu za pomocą d-pada. Darowanie graczom 360 stopniowej wolności od razu zmienia sposób odbioru rozgrywki. Sterowanie zawodnikami stało się dużo bardziej naturalne. Nie zdarzają się już sytuacje, w których mijałem się z piłką, bo nie mogłem biec pod takim kątem jak trzeba do niej. Bieg z piłką połączony z dryblingiem przestał być dziwnie szarpany, bo zawodnik zakręca o 45 stopni. Teraz jest płynnie i tak jak chce gracz, a nie analog.
Poprawiono również zachowania piłkarzy. Na pierwszy ogień idą bramkarze. Częściej piąstkują zamiast łapać, szybciej podnoszą się z ziemi po sparowaniu piłki, aby być gotowym na dobitki. Niestety nie jest idealnie i nadal zdarzają im się idiotyczne błędy, jak na przykład przyglądanie się jak piłka mija ich powoli o jakieś 2 – 3 metry i majestatycznie wtacza do bramki. Ruch ku takiej piłce potrafią wykonać dopiero po tym, jak minie ona linię bramkową.
Zawodnicy z pola też są jakby bardziej inteligentni. Zwiększył się ich wachlarz zagrań. Kilka razy widziałem jak uchylali się przed piłką w polu karnym przeciwnika, żeby nie zablokować strzału kolegi, albo zagrywali ją dość niekonwencjonalnie w zależności od sytuacji. Przyznam, że w ciągu trzech pierwszych meczy rozegranych w FIFĘ 10 widziałem więcej tego typu zagrań, niż w ciągu roku grania w FIFĘ 09.
Pogłupieli jednak chyba nieco sędziowie. Nie dość, że koszmarnie często nie schodzą z drogi piłce, przez co wiele razy przerywali mi akcję, to jeszcze dyktują spalone z dokładnością automatu, a czasem nawet gorzej. W trakcie meczu zwykły sędzia zapewne puściłby sporą liczbę sytuacji, które oni odgwizdują. I nikt nie byłby o to zły. A tu, wychodzi czasem ciężka makabra. Na szczęście zniknął irytujący problem odgwizdywania fauli, na których zastosowano przywilej korzyści. Jak na razie nie dostałem jeszcze żadnej kartki za faul popełniony przed 5 minutami, jak zdarzało się w zeszłorocznej odsłonie.
Poprawił się też komentarz. To znaczy nie mam nic do zarzucenia panom Szpakowskiemu i Szaranowiczowi. Oni odwalili kawał dobrej roboty. Dzięki nim czuję się jak na meczu, a nie na nudnym przedstawieniu. W obecnej odsłonie dodano też kilkanaście żartów i wtrąceń dotyczących konkretnych drużyn. To co wymagało poprawy i co na szczęście załapało się do liftingu, to przydzielanie poszczególnych komentarzy do akcji. Jest lepiej niż było, ale nadal gra potrafi do słabego uderzenia z połowy boiska, które nawet nie dotacza się do bramki, przypisać rozentuzjazmowanego Szpaka krzyczącego: „Niesamowite, jak on to obronił!!!” Widać że jest to robione na bazie komentarza angielskiego, który jest monotonny i dzięki temu zawsze pasuje.
Kolejną kapitalną nowinką jest możliwość trenowania stałych fragmentów gry na arenie treningowej. I nie tylko trenowania. Można zaplanować zachowanie poszczególnych zawodników z naszej drużyny, a następnie zapisać taki „scenariusz” pod jednym z klawiszy d-pada i potem odtworzyć go w meczu. Ile razy każdy z nas klął, że drużyna nie zachowuje się tak jakbyśmy chcieli przy wrzutce? Teraz wreszcie można temu zapobiec.
Na koniec zostawiłem nowe tryby. Ot taka Wirtualna Gwiazda na przykład. Robimy własnego zawodnika, któremu możemy nawet wgrać dowolną facjatę korzystając z usługi Game Face. Chcecie mieć zawodnika z własną twarzą, a może sąsiada/sąsiadki? Proszę bardzo. Kilka kliknięć i jest.
To gra, czy relacja…?
Czas na kilka słów o grafice i dźwięku. Najważniejsza część związana z udźwiękowieniem, to komentarz, za który FIFA 10 ma u mnie wielkiego plusa. Do tego dochodzi muzyka, lecąca w tle we wszelkich menusach, oraz zarówno odgłosy kibiców jak i samego meczu. We wszystkich tych przypadkach jest bardzo dobrze. Warto zwrócić uwagę na soundtrack. Bez wielkich gwiazd, ale całkiem przyjemny i różnorodny.
Natomiast grafika, to poezja. Najlepszym komentarzem niech będzie pytanie, które zadał mój teść, kiedy zastał mnie grającego w FIFĘ 10: „Co tam za mecz oglądasz?”. Powiecie, że człowiek nie miał do czynienia z grami. Prawda, ale to w niczym nie zmienia faktu, że momentami FIFA 10 może pomylić się z meczem. Nie wtedy, kiedy pokazywane są trybuny, bo kibice ciągle są traktowani dużo gorzej niż zawodnicy, jednak to nie powinno dziwić. W tej grze to nie oni są najważniejsi. Na zbliżeniach zawodnicy też nie wyglądają super realistycznie, ale i z tym da się żyć. Ważne, że sama gra jest płynna, kolorowa i sprawia wrażenie normalnego meczu. Poprawiła się nawet szybkość zawodników. Już nie ruszają się jak muchy w smole. W końcu czuć, że biegają.
Złota bramka…
Nie ma co strzępić dłużej języka/palców/klawiatury. FIFA 10 jest grą świetną i basta. Dopracowano wszystko co chyba można było dopracować. Są licencje na nazwy klubów i nazwiska piłkarzy. Pojawiła się wreszcie oryginalna reprezentacja Holandii, co na pewno ucieszy wiele osób. W tę grę trzeba zagrać. Jeśli macie w domu PS3, lub X360, to nie zastanawiajcie się dłużej, tylko postawcie na półce grę z Lewandowskim na okładce.