Ostatnimi czasy Steam został zalany grami typu „Early Access”, osobiście wypróbowałem parę tego typu tytułów. Biorąc pod uwagę jak developerzy nadużywają owego systemu, a jakość ich gier jest na bardzo niskim poziomie, zraziłem się i zacząłem unikać produkcji z tym znaczkiem. Zatem, gdy dostałem w ręce Darkest Dungeon do przetestowania, miałem bardzo mieszane uczucia aż do czasu rozpoczęcia rozgrywki.
Gra wita nas intrem, które jest ręcznie rysowane w groteskowym charakterze, a z głośników zaczyna dobiegać głos narratora, opisującego historię ów przeklętej posiadłości. Muszę przyznać, że obejrzenie samego wstępu zachęciło mnie do dalszej eksploracji. Po rozpoczęciu rozgrywki już w samouczku gra pokazała mi swoje ciemne oblicze. Nie doświadczymy tutaj super bohaterów, dzielnie walczących dla nas w imię chwały, o nie. W Darkest Dungeon dostajemy bandę decydentów, których ciężko nazwać „herosami” i stajemy przed wyzwaniem, aby udało nam się wykorzystać, jak najwięcej z tego co mamy. Albowiem nasi członkowie drużyny zazwyczaj sprawiają wrażenie, jakby bardziej chcieli nam przeszkodzić w zadaniu, niż pomóc. Głównym czynnikiem na to wpływającym są cechy charakteru i poziom stresu jaki odczuwa dana postać.
Jak w prawie wszystkich RPG, w które miałem okazję grać do tej pory, cechy charakteru danej postaci pomagały jej w przygodzie, tak tutaj jest cała masa, która będzie nam przeszkadzała. Przykładem mogą być: kleptomania, samolubność, masochizm, sadyzm, uzależnienie od hazardu, nierozważność, a nawet wścieklizna.
Sama gra polega na eksplorowaniu lochów, wybierając się do różnych lokacji możemy dostać zróżnicowane zadania, takie jak, zebranie iluś skarbów, pokonanie danej ilości potworów, lub wyeksplorowanie danego obszaru. Wszystkie plansze są generowane losowo, podobnie jak nasi bohaterowie oraz zdarzenia, na jakie napotykamy w grze. Jedyne co jest niezmienne to obóz gracza, który możemy sami coraz bardziej rozwijać w miarę robienia kolejnych questów za pomocą artefaktów znalezionych podczas naszych przygód.
Walka należy niewątpliwie do kategorii trudnych i wymaga od gracza skupienia się na zaplanowaniu drużyny spośród losowych bohaterów, którzy się do nas przyłączają, na szyku w jakim oni mają być ustawieni, a także, w późniejszym czasie, jakie umiejętności chcemy im doszkolić. Bardzo fajną mechaniką w grze stanowi naświetlenie otoczenia. Jak wiadomo z upływem czasu nasze pochodnie wypalają się i zaczynają dawać coraz mniej światła, które znacząco wpływa na przebieg naszych walk. Dla przykładu, przy maksymalnym naświetleniu mamy zwiększoną możliwość zaskoczyć wroga oraz dostrzec, jakie niebezpieczeństwa czyhają na nas na dalszej drodze. Natomiast w pełnej ciemności mamy zwiększoną ilość stresu, na jaką są narażeni nasi bohaterowie, wrogowie mogą nas łatwiej zaskoczyć oraz posiadają lepszą celność i zadają poważniejsze obrażenia. My zaś dostajemy zwiększoną szansę na krytyczne uderzenia, a także na zdobycie większej ilości skarbów za wygranie walki.
Graficznie gra prezentuje się wyśmienicie. Ręcznie rysowane postacie naszej drużyny oraz wrogów bardzo dobrze oddają mroczny klimat, dodatkowo potęgowany przez muzykę wydobywającą się z głośników. Ponadto mamy okazję usłyszeć genialnie dobrany głos narratora, który komentując poczynania drużyny, co chwile przypomina nam, w jak beznadziejnej jesteśmy sytuacji. Tutaj muszę przyznać, że tak charyzmatycznego głosu nie słyszałem w żadnej produkcji od czasów pierwszego Metal Geara na szaraku.
Owy tytuł miał swój swój debiut na Kickstarterze rok temu, podczas którego twórcom udało się zebrać czterokrotność swojego celu. Biorąc pod uwagę wysoką jakość wykonania w tym momencie, nie mogę doczekać się pełnej wersji gry. Darkest Dungeon jest bardzo dobrym przykładem na to, że Kickstarter oraz Early Acces działają, tylko do tej pory natrafiałem na leniwych developerów, wykorzystujących po prostu te systemy. Tak trzymać Red Hook Studios.