Nie interesuje mnie co powiecie. Według mnie Wiedźmin nie był przeniesiony ani na duży, ani na mały ekran. Abominacje się nie liczą.
Kiedy już zapomnimy o masakrze, w której występowały gumowe smoki, elfy z Ameryki Południowej i wiedźminka Adela, a jedynym jasnym punktem był świętej pamięci Maciej Kozłowski jako Falvick (no może jeszcze Chyra jako Borch Trzy Kawki), to zaczniemy się zastanawiać, czemu nikt nie zrobił filmu o Wiedźminie?
Zaraz potem przypomnimy sobie, że chwila, przecież mamy trzy perełki, z podpisem Tomasza Bagińskiego. Każda z nich jest więcej warta niż cała produkcja Brodzkiego i Szczerbica.
Teraz może być jeszcze ciekawiej, bo na stronie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, wśród wniosków zgłoszonych do Programu Operacyjnego „Produkcja filmowa” jest Wiedźmin od Platige Films w reżyserii Tomasza Bagińskiego. Nie wiadomo dokładnie, czy miała to by być animacja, czy film aktorski, ale jest nadzieja.