Plusy:
+ wygodne
+ ANC
+ bardzo dobra jakość dźwięku
+ wbudowane mikrofony dobrze zbierają
+ wygodna obsługa
+ możliwość sparowania z dwoma urządzeniami
Minusy:
- materiał otulający gąbkę na pałąku wygląda na nietrwały
Dobre słuchawki nauszne przez długi czas kojarzyły się z kablem dyndającym przy uchu. Ale te czasy już się skończyły. Teraz bezprzewodowość jest domeną nie tylko dousznych pestek, ale i fajnych, wygodnych słuchawek nausznych. Takich jak Creative Zen Hybrid Pro.
Średnie białe pudełko skrywa w sobie nowe słuchawki bezprzewodowe od Creative. Pudełko bez szału i wodotrysków, po prostu pokazuje czego spodziewać się w środku. Z jednej strony fotka, z drugiej rozpiska większej liczby informacji. W pudełku niewiele. Słuchawki, kilka broszurek i kabel USB C – USB A. Z tego co się dowiedziałem, gdybym miał do testów inną wersję słuchawek (na przykład Classic), mógłbym znaleźć w pudełku jeszcze dongiem BT i odczepiany mikrofon. Niestety wersja Pro okazuje się być chyba najuboższa.
No dobra. Standardowo zanim o używaniu słuchawek, to garść technikaliów.
- Przetworniki: 40 mm pełnozakresowe przetworniki dynamiczne z powłoką tytanową
- Pasmo przenoszenia: 20 – 20 000 Hz;
- Częstotliwość robocza: 2402 – 2480 MHz;
- Maksymalna moc wyjściowa RF: 8 dBm;
- Czułość (1 kHz / mW): 117 dB;
- Zasięg działania: Do 15 m;
- Łączność: Bluetooth 5.3;
- Kodeki audio: LC3+, LC3, AAC, SBC;
- Mikrofon: 5 mikrofonów;
- DNN: Tak;
- Tryb Ultra Low Latency: Nie (po dokupieniu nadajnika);
- Kontrola szumów:
- Hybrydowe ANC;
- Tryb Ambient;
- Akumulator: Litowo-jonowo-polimerowy 850 mAh;
- Czas pracy:
- Do 80 godzin z ANC;
- Do 100 godzin bez ANC;
- Akcesoria: Przewód USB-C;
- Długość przewodu: 0,8 m;
- Wymiary i waga: 151 x 80 x 184 mm / 282 g;
Po wyjęciu z pudełka słuchawki robią całkiem dobre wrażenie. Dobrej jakości plastik, porządne i miękkie gąbki zarówno na nausznikach, jak i na górze pałąka. Pałąk rozsuwany z metalowym „wkładem” co zapewni większą trwałość. Uśmiechnąłem się mimowolnie na widok wielkich liter L i R wewnątrz nauszników, dzięki którym nie pomylimy stron zakładając słuchawki. Warte uwagi jest też to, że nauszniki można „skręcić” o 180 stopni, tak aby przechowywać słuchawki na płasko.
Na nausznikach znajdziemy całą masę przycisków i nie tylko. Dokładniej rzecz ujmując mamy sześć przycisków, gniazdo USB, pokrętło i gniazdo mikrofonu. Przycisków jest sporo i trzeba się ich na początku nauczyć, ale przychodzi to dość łatwo, bo są wyraźnie wyczuwalne pod palcami i odpowiednio rozłożone. A mają też sporo do zaoferowania. Bo nie tylko schowano pod nimi te proste opcje, jak włączanie słuchawek, przewijanie utworów, pauzę, czy włączanie mikrofonu. Mamy tam też parowanie słuchawek, odbieranie rozmów, uruchamianie Siri/asystenta Google, a nawet przywracanie ustawień fabrycznych. Jak widać trochę tego jest, ale da się to dość łatwo ogarnąć.
Kiedy oglądałem słuchawki, zastanowiło mnie gniazdo mikrofonu. To dlatego wiem, że w „bogatszych” zestawach jest też mikrofon, bo przez chwilę myślałem, że w moim po prostu go zabrakło. Nie znaczy to jednak, że ten wbudowany jest kiepski. Jest bardzo dobry, choć może powinienem napisać „są bardzo dobre”, bo jest ich aż pięć. Głos zbierają nieźle i prowadzenie rozmów w autobusie, czy po prostu na dworze jest bardzo wygodne.
A jak sytuacja z odsłuchem? Bo przecież to jest najważniejsze w tej zabawie.
Jest bardzo dobrze. Dźwięk jest czysty i wyraźny. Nacisk położono na basy i wysokie tony. Środek jest nieco słabiej wyeksponowany, ale w niczym to nie przeszkadza. Granie na tych słuchawkach to czysta przyjemność. Słychać to co powinno być słychać. Jest wyraźnie i po prostu dobrze. Komunikacja głosowa też nie zawodzi.
Jeśli chodzi o filmy i muzykę to też nie mam powodów do narzekania. Słucham głównie rocka i metalu i doznania płynące z użytkowania tych słuchawek były jednymi z lepszych jakie mnie ostatnio trafiły. To samo w przypadku filmów.
Bardzo przyjemnie działa też w słuchawkach tryb ANC, dzięki któremu wpływamy na to, co dobiega do nas z otoczenia. Mamy dostępne dwa tryby. Pierwszy po włączeniu w aktywny sposób niweluje szumy z zewnątrz (wykorzystując do tego mikrofon) i sprawdza się to całkiem dobrze. Drugi tryb działa trochę w drugą stronę, dając otoczeniu nieco większy dostęp do nas, dzięki czemu można rozmawiać z kimś bez zdejmowania słuchawek. Przydatne i całkiem nieźle działa.
Bardzo miłą niespodzianką był dla mnie fakt, że Creative Zen Hybrid Pro można sparować z dwoma urządzeniami. Nie oznacza to oczywiście, że słuchamy dwóch urządzeń jednocześnie. Jest to po prostu szalenie wygodne, kiedy mogę sparować słuchawki z laptopem i telefonem, dzięki czemu mogę bez problemu przełączać się między urządzeniami.
Muszę przyznać, że przez cały czas szukałem jakiejś potężnej wady nad którą mógłbym się popastwić. Niestety nie licząc ceny (na którą zawsze można ponarzekać) jedynym „negatywnym” elementem na jaki wpadłem jest materiał otulający gąbkę na pałąku (te, która opiera się o czubek głowy). Jest fajny, ale obawiam się nieco o jego trwałość.
Wygląd: 5/5
Wykonanie: 5/5
Funkcje: 5/5
Stosunek ceny do jakości: 5/5
Ogólnie: 5/5
PODSUMOWANIE:
Jeżeli nie jesteście fanami słuchawek dousznych, czy kostnoprzewodzących, to myślę, że warto zainteresować się Creative Zen Hybrid Pro. Kosztują one około 500 złotych, ale dają mnóstwo wygody i ciekawych opcji.