Płyta główna: Asus Rampage V Extreme
Procesor: intel i7 5820K @ 4.5GHz
Pamięć: Corsair Dominator Platinum 8x8GB @ 2666MHz
Karta graficzna: Asus Strix GTX1080Ti OC Edition 11GB GDDR5X
Słuchawki: SteelSeries Arctis 7
Klawiatura: Logitech G910 Orion Spark
Mysz: SteelSeries Rival 700
SSD 1: Samsung 960 Pro 512 GB (NVMe)
SSD 2: Samsung 850 Pro 256 GB
SSD 3: PNY 250 GB
HDD 1: Western Digital Black 1 TB
HDD 2: Western Digital Black 1 TB
HDD 3: Seagate Barracuda 2 TB
PSU: Corsair AX860i
System: Win10 x64
Skrobanie skałek na pustkowiach było wyjątkowo płynne. Gdyby tylko nie liczyć lagów, ale to już kwestia serwerów i połączeń.
Uniwersum wykreowane przez Roberta E. Howarda nie ma coś szczęścia do interpretacji w wirtualnych realiach. Jest to zadziwiający fakt, tym bardziej, że niemal każdy kojarzy jedną z kultowych ról Arnolda. Oto jednak kolejna podróż do świata barbarzyńców z Cymerii: Conan Exiles.
Funcom już od wielu lat posiada licencję do twórczości amerykańskiego autora i korzysta z niej dość oszczędnie. Jest to tym bardziej dziwne, że świat jest bogaty i umożliwia tworzenie mnóstwa historii na kanwie opowiadań. Tymczasem Funcom, który przecież silnie powiązany jest z grami Massive Multiplayer Online, cały czas stara się wepchnąć graczom w gardła ten właśnie typ rozgrywki. Eksperymentując przy tym niemiłosiernie i próbując coraz to nowych i bardzie w modzie rozwiązań technologicznych oraz mechanicznych.
Age of Conan miał swój urok. Szczególnie ataki kierunkowe, a także cały system budowania fabuły. Można było wyczuć, że gra ma aspirację na odpowiednik World of Warcraft umieszczonego w ponurym świecie pełnym przemocy zamiast komiksowych animacji. Pomimo dość średniego odbioru, Age of Conan zbudował dość silną i stabilną bazę fanów, a także doczekał się dodatków w różnych formach. Jakby nie patrzeć był to bardzo solidny fundament do dalszego rozwoju całej marki.
Po czym Age of Conan umarł, a właściwie przeszedł na słynny model Free-to-Play. W związku z tym Funcom zaczął organizować siły, aby wyprowadzić kolejny cios, tym razem celując w rozwijający się segment rynku, czyli schemat „zbieraj, buduj, przeżyj” – słynny survival. Gracze otrzymali Conan Exiles.
Do wczesnego dostępu, czyli Early Access, nowa wizja uniwersum Conana trafiła w 2017 roku, ale dopiero 8 maja 2018 doczekaliśmy się pełnego wydania. Chociaż to bardzo szumna nazwa dla otrzymanego stanu… Conan Exiles rozrzucone jest na serwery oficjalne, gdzie może grać do 40 osób, ale istnieje również możliwość wystartowania własnego miejsca rozgrywki, gdzie mamy pełną kontrolę nad wszystkimi opcjami. Co ciekawe: również na oficjalnych serwerach gra wspiera niektóre z modów.
Kiedy już wybierzemy miejsce gry, możemy zająć się tworzeniem postaci. Tutaj opcji za dużo nie ma i chyba najwięcej czasu spędziłem nad wyborem bóstwa. Wyborem, jak się okazało, nie do końca znaczącym przez dłuższy okres rozgrywki. Wreszcie oglądamy intro, w akompaniamencie wspaniałej muzyki! Oprawa muzyczna, niekoniecznie całe audio, jest z pewnością najmocniejszą stroną całej produkcji. Szkoda, że muzykę słyszymy tutaj tak rzadko. W końcu możemy się poruszać i rozejrzeć po okolicy, a wszystko to zza pleców naszej postaci. Pierwszy szok następuje dość szybko: brak samouczka. Jest to naprawdę kiepski pomysł, żeby na pierwszych etapach nie obdarować gracza nawet schematem sterowania na ekranie. Ba! Przypadkowo udało mi się ukryć interfejs, co spowodowało, że również i menu stało się niewidoczne. Problem rozwiązał dopiero restart aplikacji.
Sama rozgrywka okazała się jednak dość płytka, a do tego nużąca. Przede wszystkim biegamy i naciskamy przycisk odpowiedzialny za zbieranie niczym zając kicający na sterydach: cały czas tylko pac, pac, pac, pac, pac… A nuż się coś ciekawego znajdzie w tej stercie piachu! Na przykład robaki, mniam, mniam… Wreszcie tworzymy pierwsze przedmioty, w tym narzędzia, które możemy zastosować również do walki. Mechanika potyczki to kolejne kuriozum. Ciężko określić czy wadliwy jest sam system czy jest to jedynie problem z serwerami, ale rejestracja trafień kuleje niemiłosiernie. Niejednokrotnie zdarzyło mi się, że uderzony wcześniej przeciwnik podczas mojego uniku regenerował zdrowie do 100%, cały czas utrzymując mnie na celu. Gdy do tego dodamy niejasne zasady wchodzenia w potyczkę z innymi graczami w trybie Contest PvE, to otrzymujemy wręcz niegrywalnego potworka w tym aspekcie.
Chciałbym powiedzieć, że przy tworzeniu przedmiotów czy budowaniu jest chociaż odrobinę lepiej, ale nie jest. Ponownie spotykamy ścianę pod nazwą „brak samouczka” i konieczność rozpracowania mechaniki po swojemu. Do tego dochodzi jeszcze tak zwany czas rozkładu, który niszczy postawione przez nas konstrukcję po określonym interwale. Nie tworzymy jednak tylko budynków, ale też wszystko, czego używa nasza postać – tutaj, na szczęście, nic się nie rozsypie samo z siebie, chociaż ma określoną wytrzymałość.
Wreszcie docieramy do grindu. Tak, zgadza się: mamy tutaj klasyczny grindfest z gier MMO, a nawet częściowo z hack’n’slashy. Potrzebujemy dosłownie wszystkiego. Widzisz gałązkę? Zbieraj! Robaki? Zbieraj! Kamienie? Rozłup i zbieraj! Nawet doświadczenie należy grindować. Tutaj nie wiem czy trafiłem na kolejny błąd gry czy też jest to jedna z niesamowitych cech, ale robienie tak zwane bunny hope z górki i wspinaczka dodają punkty doświadczenia. W zasadzie nim zjadłem pierwsze robaki, a uwierzcie na słowo, że współczynnik głodu zachowuje się wyjątkowo chwiejnie, miałem za sobą już 5 czy 6 zdobytych poziomów.
Podobno w grze istnieją rajdy. Podobno można trenować swoich niewolników na wrażą armię. Podobno… Nie dane mi było tego sprawdzić, ponieważ nie byłem w stanie swobodnie się wylogować nie tracąc dorobku. Błędy serwerów? Brak określenia warunków wylogowania? A może konieczność zmiany serwerów, bo moje był akurat pełne? To naprawdę nie powinno mnie interesować, tym bardziej w trybie Contest PvE, który jest skierowany raczej do niedzielnych graczy pragnących trochę krwi od czasu do czasu. Ja się po trzeciej próbie stworzenia czegokolwiek w nowej produkcji Funcom po prostu poddałem. Z nazwy firmy został jedynie człon COM, czyli skrót od Commercial. Fun gdzieś zwyczajnie zniknęło.
Conan Exiles ma klimat, owszem. Nie sposób temu zaprzeczyć. Posiada też wspaniałą muzykę. Jednak na tym plusy się kończą, a zaczyna lista niedoróbek, błędów, nietrafionych rozwiązań mechanicznych i wielu, wielu innych mankamentów. Niestety, te dwie pierwsze zalety to zdecydowanie za mało, żeby polecić tę produkcję.