Ocena: 6,5
Plusy:
+ pokaźna fabularyzowana kampania ukazująca każdy aspekt wojny
+ zróżnicowane misje
+ tryb Teatru Wojny
+ zdobywanie poziomów i spora liczba osiągnięć
+ zimowe mapy oraz zastosowany silnik
+ odświeżona wersja hitu sprzed siedmiu lat
Minusy:
- kiepska optymalizacja i silnik
- odgrzewany kotlet sprzed siedmiu lat
- problemy z balansem
- lokalizacja
- niewykorzystany potencjał Teatru Wojny
- mała ilość misji w trybie kooperacji
- niewykorzystany potencjał Frontu Wschodniego w trybie wieloosobowym
Po siedmiu latach przyszło nam wrócić do czasów II Wojny Światowej za sprawą kolejnej odsłony gry strategicznej ze stajni Relic. Company of Heroes 2 zabiera nas na Front Wschodni i prowadzi nas przez brutalność wojny poprzez całkiem nieźle napisaną kampanię. Jednak czy gra spełniła oczekiwania? Czy siedem lat to wystarczający okres czasu? Zapraszam do przeczytania recenzji.
Siedem lat temu pierwsza odsłona Company of Heroes nie tylko zabrała nas do Normandii i w wiele innych istotnych miejsc związanych z potyczkami Aliantów w czasie II Wojny Światowej, ale też, a może raczej przede wszystkim, pokazała, że RTS to nie tylko klikanie i gra bardziej zręcznościowa. Dziecko Relica oferowało głębię taktyczną związaną z systemem osłon, ogniem zaporowym, doświadczeniem poszczególnych oddziałów, walką o punkty strategiczne i wieloma innymi czynnikami. Nie dziwi w takim razie fakt, że Relic zdecydował się uraczyć nas dwoma dodatkami do tej produkcji, a także spróbować podejścia w MMORTS czy raczej rozwiązaniu zbliżonym bardziej do free-to-play pod postacią Company of Heroes Online.
W końcu przyszedł jednak czas, aby powrócić do pierwowzoru i ukazać inny front II Wojny Światowej. Company of Heroes 2 zabiera nas na mroźny wschód, gdzie przyjdzie nam odegrać rolę dowódcy wojsk radzieckich walczących z armią III Rzeszy i w rezultacie spychając ją aż do Berlina. Fabularyzowana kampania opowiada historię towarzysza porucznika Izakowicza, który pełni tutaj rolę bohatera z sumieniem, oraz osób, które napotkał. Dzięki temu już na samym początku czeka nas mocne uderzenie w postaci wydarzenia analogicznego do sławetnego D-Day: lądowanie w Stalingradzie w celu odbicia go. Później jest tylko lepiej i ciekawiej. Rozpoczynamy podróż po Froncie Wschodnim i trafiamy na obrzeża Moskwy, a nawet do Polski i dalej na zachód.
Tutaj też pojawia się moja pierwsza uwaga. Nie wiem jakim cudem Relic mógł się zdecydować na pominięcie tak ważnego i epickiego do przedstawienia wydarzenia, jak bitwa pancerna na Łuku Kurskim. Company of Heroes 2 aż się prosił o ukazanie, nawet w formie filmu zrealizowanego na silniku gry, bitwy tego pokroju. Zamiast tego otrzymujemy jedynie krótką wzmiankę w trakcie kampanii i na tym się kończy.
Niemniej 14 misji kampanii dla jednego gracza ukazuje nam okrucieństwa Frontu Wschodniego po każdej ze stron. Postać Izakowicza ma tutaj wprowadzać pierwiastek ludzki, dokonywać pewnego rodzaju usprawiedliwień i prowadzić gracza przez ten mroczny okres historii. Być może niewielu graczy zwróci na to uwagę, ale z pewnością trafią się tacy, którzy przejdą grę dla fabuły i przyjrzą się uważniej przedstawionym wydarzeniom i realiom. To z pewnością jedna z mocniejszych stron Company of Heroes 2: odarcie konfliktu zbrojnego z tej otoczki odległego, nierealnego zdarzenia, gdzie nie ma żadnych dylematów, problemów, a sam konflikt rozgrywa się między stroną dobrą i złą. Przez te czternaście zadań będziemy zmagać się z III Rzeszą, pogodą oraz radziecką służbą bezpieczeństwa.
Przebicie się przez opór Niemców zajmie nam około 8-12 godzin czasu w samej kampanii. Interesujące jest, że wbrew pozorom misje są zróżnicowane. Począwszy od przebijania się przez niemieckie umocnienia samą piechotą w Stalingradzie, poprzez obrona punktów podczas odwrotu, aż do walk w miastach lub na polach z użyciem wzywanego lotnictwa czy produkowanych pojazdów zapewniających wsparcie artyleryjskie. Ładnie to brzmi na papierze, ale kilka bolączek przeszkadza w cieszeniu się rozgrywką.
Przede wszystkim nacisk w kampanii został położony na piechotę, co owocuje szkoleniem dwóch albo trzech oddziałów snajperów i systematycznym czyszczeniu mapy. Opór stawić mogą co najwyżej działa artyleryjskie, niektóre pojazdy, lotnictwo czy snajperzy przeciwnika. Zwłaszcza ci ostatni z tego względu, że strzelec wyborowy za osłoną pozostaje niewidoczny dla oddziałów do czasu oddania strzału lub zwiadu za pomocą odpowiedniego pojazdu. Drugą rzeczą, która okazuje się istotna w rozgrywce dla jednej, jak i wielu osób jest odejście od taktycznej rozgrywki. Company of Heroes 2 stara się połączyć miłośników StarCrafta, jak i starego CoH czy serii Dawn of War. Co za tym idzie doświadczamy odejścia od standardowego systemu osłon na rzecz mikrowania i gry zręcznościowej. Przyznam, że poczułem się rozczarowany, kiedy podczas kilku misji w kampanii musiałem napocić się przy zarządzaniu jednostkami (ich umiejętnościami, ruchami, czyli ciągłym klikaniem) więcej niż niejednokrotnie w StarCraft 2. Szczególnie odczuwalne było to podczas jednej z pierwszych misji, gdzie bronimy trzech punktów jednocześnie. Chyba nie o to zawsze w Company of Heroes chodziło.
Płynnym przejściem z trybu dla jednego gracza do trybu multiplayer jest Teatr Wojny. Tutaj będziemy mogli wziąć udział w scenariuszach i wyzwaniach dla jednego gracza, aby później przejść do trybu kooperacji. Sama instancja Teatru jest jednak słabo przemyślana. Potyczki będziemy rozgrywać tylko w 1941 roku, ale istnieje możliwość opowiedzenia się po stronie zarówno Niemców, jak i Rosjan. Niestety, dla każdej ze stron przygotowano jedynie dwie mapy. Tym samym tryb ten szybko się nudzi, a większa ilość map ma być dostępna dopiero w pakietach DLC. Jednak dla chcących szybko zdobywać doświadczenie dla profilu jest to dobre rozwiązanie, które pozwala spokojnie rozwijać swoją armię bez konieczności zagłębiania się w tajniki gry wieloosobowej na niskim poziomie.
W tym momencie warto wspomnieć o pozostałości z Company of Heroes Online, czyli zdobywaniu doświadczenia dla całego profilu. Niestety, twórcy chcieli zrobić coś, co przytrzyma graczy, ale jednocześnie nie pomyśleli o tym w kwestii balansu. Zdobywanie punktów globalnie wpływa na poziom dowódcy, a tym samym odblokowane zdolności. Dotyczy to zarówno możliwości armii, gdzie otrzymujemy kilkuprocentowe bonusy do umiejętności wybranych jednostek, a także samych dowódców. Początkowo mamy dostępne trzy doktryny dla każdej ze stron (pięć, jeśli zamówiliśmy grę w przedsprzedaży, a także jeden dodatkowy dla posiadaczy edycji kolekcjonerskiej). W miarę postępów odblokowujemy kolejnych dwóch dla każdej frakcji. Interesujące jest, że nie wiadomo czy dowódców z przedsprzedaży dostanie każdy z graczy po jakimś czasie. Prócz tego na kolejnych poziomach odblokowujemy również kamuflaże dla poszczególnych typów pojazdów. W profilu znajdziemy także baretki za wykonane misje oraz zadanie poboczne, które zrealizowaliśmy. Trochę tego wszystkiego jest, a lista osiągnięć na Steam zamyka się w liczbie 362, czyli naprawdę całkiem sporo.
Wreszcie docieramy do wisienki na torcie, czyli trybu dla wielu graczy. Tutaj nie otrzymujemy w zasadzie niczego odkrywczego. Jedynie dwa tryby rozgrywki, czyli anihilacja i dominacja, różniące się zasadami pokonania przeciwnika. W pierwszym musimy zniszczyć do szczętu bazę przeciwnika, podczas gdy drugi to typowa walka o punkty kontrolne na mapie. Zmiana mechaniki powoduje, że teraz wystarczy posiadać jednostkę w obrębie pola kontrolnego, aby je przejmować. Tym samym mając zręczne palce możemy śmiało mikrować nasz oddział i, przykładowo, unikać pocisków moździerzy. Ciekawostką jest fakt, że na mapach zimowych istnieje możliwość eliminacji sił przeciwnika poprzez zatopienie ich na kruchym lodzie lub wykorzystanie zamieci w celu przeprowadzenia ataku na grzejącego się właśnie wroga.
Jednak i tutaj pojawiają się problemy, które wpływają na odbiór gry. Począwszy od wspomnianych niedociągnięć związanych ze zdobywaniem doświadczenia, poprzez balans poszczególnych jednostek, aż na ilości map skończywszy. Pomimo tematyki i nakładu sił włożonych w silnik związany z zimowymi aspektami gry, ilość map w trybie dla wielu graczy wykorzystująca tę właśnie mechanikę jest zaskakująco mała. Z trzynastu dostępnych map jedynie na sześciu znajdziemy mróz i śnieg, natomiast tylko na jednej bądź dwóch zamarzającą rzekę. Po części można to tłumaczyć nie do końca prawidłową optymalizacją. Zwłaszcza w przypadku zamieci Company of Heroes 2 potrafi zaserwować nam spadki ilości klatek nawet na mocnym komputerze. Ciekawe, że przy tak dużych wymaganiach sprzętowych jakość grafiki nie przytłacza i jest co najwyżej poprawna.
Company of Heroes na nasz rynek trafia w pełnej polskiej wersji językowej. Przede wszystkim głos w przerywnikach filmowych kampanii zupełnie nie zgrywa się z ruchem ust, co po pewnym czasie zaczyna razić. Mam również poważne zastrzeżenia do aktorskiej strony przedsięwzięcia: większość filmów i głoszonych tekstów brzmi sztucznie patetycznie. Polskie udźwiękowienie pozbawia również rozgrywki rosyjskiego akcentu w wypowiedziach niektórych jednostek. Inną kwestią jest pojawianie się wstawek anglojęzycznych w teoretycznie polskiej wersji językowej. Przykładem niech będzie „faceplate” przy każdym awansie, czy też momentami opisy jednostek w języku angielskim. Kuriozum jednak osiągnąłem po kilkukrotnych zmianach językowych z angielskiego na polski i w drugą stronę. W pewnym momencie po wczytaniu gry część tekstów była wyświetlana w języku angielskim (na przykład cele misji oraz opisy jednostek), natomiast część (jak wstęp do misji) w języku polskim. Na szczęście Steam umożliwia zmianę wersji językowej w dowolnym momencie, co wiąże się z pobraniem paczki o wadze 1.2 GB.
Company of Heroes 2 jest produkcją nierówną. Niby niewiele zmieniło się przez te siedem lat od premiery części pierwszej, ale otrzymaliśmy nowy silnik graficzny i fizyczny, spojrzenie na konflikt z drugiej strony, a także odświeżony tryb multiplayer. Z drugiej strony mamy przełożenie nacisku na część zręcznościową rozgrywki, a także pozostałości po Company of Heroes Online w postaci zdobywania doświadczenia dla profilu i nie do końca uczciwej przewagi, skutecznie mogą odbić się na nowych graczach w trybie wieloosobowym. Pomimo pokazania ciemnej strony konfliktu w kampanii dla jednego gracza i stworzeniu przyjemnej kampanii, zabrakło czasu lub chęci na wykończenie Teatru Wojny oraz doszlifowanie multiplayera. Company of Heroes 2 jest grą nierówną i w sporej części odgrzewanym, siedmioletnim już, kotletem. Jeśli nie jesteś fanem serii lub Frontu Wschodniego, to zdecydowanie lepiej poczekać na niższą cenę.