Kilka lat temu na polskim rynku zadebiutowała seria komiksów Battle Charsers stworzona przez Joego Madureirę. Utrzymana w arcanepunkowym stylu historia nie doczekała się zakończenia – 10 numer nigdy się nie ukazał – Joe rozpoczął karierę w branży gier komputerowych porzucając świat komiksów.
Wydana niedawno Battle Chasers: Nightwar gra niezależnego studia Airship Syndicate (zgadnijcie kto tam pracuje) oprócz osadzenia jej w tym uniwersum nie zamyka historii narysowanej wcześniej – tutaj otrzymujemy całkiem nowe przygody znanych z kart komiksów bohaterów.
Fabuła nie jest najmocniejszym elementem gry. Nie jest ona specjalnie błyskotliwa i zaskakująca, ale na szczęście nie jest to element, który w sposób negatywny wpływa na rozgrywkę. Naszych bohaterów poznajemy kiedy ich powietrzny statek zostaje zaatakowany przez piratów. Koniec końców, ratując się przed porwaniem czy śmiercią lądują oni rozproszeni na wyspie. Jak to często bywa – przed rozpoczęciem przygody należy zebrać drużynę, by ta mogła zmierzyć się z pradawnym złem.
Świat, w którym istnieje magia i w miarę zaawansowana technika, także nie jest niczym nowym, ale tutaj wszystko to dobrze działa i nie odczuwa się by „czołgi” czy golemy–mechy wciśnięte zostały tutaj na siłę. Zaletą jest także fakt, że dzięki temu liczba rodzajów naszych przeciwników wygląda naprawdę imponująco.
Ciekawi, aczkolwiek niezbyt oryginalni, są bohaterowie: dziewczynka Gully z magicznymi rękawicami, Garrison – niezrównany wojownik, bojowy golem, czy mag to też klasyka gatunku. Mimo, że podczas przygody mamy do dyspozycji 6 postaci w pewnym momencie będziemy zmuszeni wybrać trójkę, którą poprowadzimy do finału. Bohaterowie nie uczestniczący w walce nie zbierają doświadczenia, więc w pewnym momencie po prostu nie będzie się opłacało ich wybierać, bo będą odstawać umiejętnościami czy wyposażeniem. Oczywiście możemy poświęcić czas na zrównoważony rozwój wszystkich naszych postaci, ale o wiele lepszym rozwiązaniem jest rozpoczęcie przygody jeszcze raz zmieniając skład osobowy. Szczególnie, że wiele istotnych elementów jest generowanych losowo, dlatego też o nudzie i powtarzalności nie może być mowy.
Do podróżowania po świecie używamy mapy. Poruszamy się po określonych ścieżkach decydując się czy chcemy walczyć z grupkami potworów czy wybierzemy trochę dłuższą, ale spokojniejszą trasę. Także w tym widoku mamy zaznaczone wejścia do podziemi czy poszczególnych budynków w miasteczku. Wchodząc do lochu poruszamy się już po mniejszych lokacjach obserwując wszystko w rzucie izometrycznym. Często będziemy zmuszeni wykazać się refleksem unikając pułapek tam umieszczonych, ale również nagradzani zostaniemy przedmiotami, złotem czy materiałami do craftingu w pozostawionych tam skrzyniach czy innych elementach otoczenia. Natkniemy się tam również na fragmenty historii czy elementów rozwijających fabułę gry. Także tutaj spotkać możemy potwory, a także wykorzystać specjalne zdolności naszych bohaterów.
Walka to najciekawszy i chyba najważniejszy element gry. Tutaj już przechodzimy w tryb turowy. Nasza trójka bohaterów staje naprzeciwko jednego lub czasami większej liczby adwersarzy. Należy zaznaczyć, że na ekranie nie pojawi się ich więcej niż trzech naraz, chociaż może się zdarzyć, że po pokonaniu pierwszej fali pojawi się następna też licząca maksymalnie trzech przeciwników. Łączenie ciosów w kombinacje, nakładanie efektów, wykorzystywanie zdolności specjalnych powoduje, że zwykłe potyczki stają się naprawdę ciekawe i emocjonujące. O ile pomniejsi wrogowie nie stwarzają większego zagrożenia, to pojedynki z potężniejszymi przeciwnikami wymagają już więcej wysiłku i rozwagi.
Dobre planowanie i mądre wykorzystywanie zasobów to podstawa. Wygrana potyczka nie spowoduje, ze nasze punkty zdrowia czy many wrócą do startowego poziomu – dzieje się tak jedynie, gdy przenocujemy w karczmie. Oczywiście możemy używać odpowiednich eliksirów, napojów czy umiejętności, ale wiadomo, że nie mamy ich nieskończonej ilości. Odpowiednie wyposażenie i rozwój postaci to także klucz do sukcesu. Także w tym elemencie mamy dużo możliwości – poprzez wyposażanie w znaleźne przedmioty, czy kupowane u np. w kowala wiosce poprzez crafting. Ten ostatni element pozwala nam tworzyć brakujące elementy uznojenia czy pancerza z poznanych receptur. W zależności od ilości składników jakie wykorzystamy podczas tworzenia możemy regulować szansę na stworzenie lepszej wersji danego elementu. Generowane proceduralnie lochy z gotowych segmentów gwarantują, że powtarzając je w celu zdobycia lepszego łupu nie będziemy się nudzić. Co prawda, jeśli zdecydujemy się je opuścić i spróbować później albo zostaniemy w nich pokonani, będziemy zmuszeni przechodzić przez opuszczone lokacje jeszcze raz by podjąć walkę na nowo z wrogiem, którego nie byliśmy w stanie zwyciężyć.
Największe brawa należą się za oprawę graficzną. Począwszy od klimatycznej i ciekawie przedstawionej mapy, poprzez lokacje w lochach czy design postaci, wszystko to jest spójne i na najwyższym poziomie. Jeśli do tego dodamy niezłą ścieżkę dźwiękową i o dziwo całkiem zgrabny dubbing otrzymujemy bardzo dobrze brzmiący i wyglądający produkt. Niestety, w tego typu grach nie da się uniknąć grindowania. Nie jest go może dużo, ale jednak występuje. Odskocznią od tego może być dodatkowo dorzucona opcja łowienia ryb. Ta prosta minigierka pozwala na chwilę oderwać się od ciągłego mordowania wszelkiego rodzaju kreatur. Także i w tym przypadku mamy możliwość ulepszania naszej wędki czy zmiany przynęty.
Battle Chasers: Nightwar jest naprawdę udaną grą. Airship Syndicate wzięło klasyczną formulę jRPG okroiło ze zbędnych elementów, okrasiło wspaniałą grafiką i sprawiło, ze stała się ona bardziej przystępna dla zwykłego niedzielnego gracza. Oczywiście nie jest to produkt idealny. Fabuła nie jest najwyższych lotów, pewna powtarzalność jest trochę denerwująca a i drobne problemy techniczne potrafią dać się we znaki. Jednak jest to tytuł który na pewno warto mieć w swojej bibliotece, a ja czekam na ciąg dalszy…