feat - pokaz last of us

Wrażenia z pokazu przedpremierowego The Last of Us

Już czternastego czerwca na sklepowych półkach pojawi się gra The Last of Us, jednak Sony postanowiło zaprezentować, co nas czeka za niecałe dwa tygodnie. W ramach europejskiego tournée dwóch przedstawicieli studia Naughty Dog, na trasie nie mogło również zabraknąć Polski. Dlatego też w środę 29 maja, postanowiłem skorzystać z okazji i wybrać się na pokaz połączony z testowaniem najnowszej produkcji twórców serii Uncharted.

Końcówka drogi do punktu prezentacji oznaczona była wdzięcznymi tabliczkami z napisami „Droga do przetrwania”. Gdyby nie one, to pewnie zgubiłbym się gdzieś pomiędzy ulicą główną, a klubem Balsam, w którym wszystko się odbywało. Sam lokal został wystrojony w plakaty z gry, zarówno te z fałszywego filmu Dawn of the Wolf 2, jak i te bezpośrednio reklamujące produkcję Naughty Dog. Ceglano-szklana konstrukcja przywodziła na myśl skojarzenia post-apo cały czas.

Wrażenia dopełniały smaczki, od których nie stroniło Sony. Smaczki są nawet odpowiednim określeniem biorąc pod uwagę, że na wejściu raczeni byliśmy grillowanym świerszczem lub innym robakiem. Dalej było jeszcze lepiej: drinki określane jako „krew” oraz kurczak, a przynajmniej tak to smakowało, tudzież inne potrawy umieszczone w puszkach po mielonce lub podobnych produktach. Całości dopełniały bidony oraz wiaderka z popcornem, wszystko to oczywiście z logo The Last of Us.

Po ponad godzinie oczekiwania rozpoczęła się część właściwa. Najpierw rozpoczęła się rozmowa z psychologiem Tomaszem Kozłowskim, który specjalizuje się w sprawach kryzysowych. Dowiedzieliśmy się między innymi, że piliśmy z brudnych szklanek. Jednak pozostałe informacje zdecydowanie bardziej dotyczyły rozgrywki. Przedstawiony został optymalny model działania w sytuacjach kryzysowych (70% to czas na zbieranie informacji, 20% na opracowanie planu i jedynie 10% na działanie), a także odniesienia do prezentowanej gry. W końcu The Last of Us ma nas postawić w ciężkiej, z punktu widzenia psychologicznego, sytuacji oraz wyborach, które niekoniecznie musielibyśmy podjąć w prawdziwym życiu. Cały wstęp był bardzo interesujący i, jak się później okazało, rzeczowy i celowy w odniesieniu do dalszej części prezentacji.

blog - pokaz last of us 1

Następnie przyszła pora na prezentację slajdów oraz krótki opis kreowanego świata. To zadanie przypadło przedstawicielom studia Naughty Dog, które reprezentowali Arne Meyer oraz Ricky Cambier. Sami twórcy określają The Last of Us jako grę Action Survival. Slajdy prezentowały opis wykreowanego świata, frakcji oraz postaci. Do tego zaprezentowano dwa specjalne filmy z innymi przedstawicielami studia opowiadającymi o aspektach gry. Z krótkiego wprowadzenia dowiedziałem się kilku detali związanych z postaciami Ellie oraz Joela, ich pochodzeniu, celach, motywach. W zasadzie wszystko było już znane osobom, które śledzą losy The Last of Us. Natomiast dla wszystkich pozostałych słowo wstępu. Fabuła gry osadzona jest w 20 lat po infekcji grzybów, które stworzyły zombie-podobne stwory. Owe stwory występują w trzech fazach. Pierwsza to ludzi niedawno zainfekowani o dużej prędkości, ale małej wytrzymałości. Trzecia to istoty całkowicie opanowane przez grzyba (grzybo-zombie?), które stały się bardziej wytrzymałe, ale jednocześnie ich jedynym źródłem lokalizacji celu jest echolokacja. Innymi słowy dopóki nie robimy hałasu, to żyją sobie spokojnie zamiast spróbować dorwać się do mózgu naszego bohatera. Istnieje również druga faza, teoretycznie pośrednia, ale nie pokazano jej przedstawicieli ani podczas prezentacji ani podczas udostępnionego dema. Wracając jednak do fabuły… Skupia się ona na dwójce bohaterów: Joelu oraz Ellie. Ten pierwszy urodził się jeszcze przed początkiem infekcji i pamięta stare dobre „jak to było kiedyś”, natomiast dziewczynka ma zaledwie 14 lat i nie zna świata innego niż obszary kwarantanny. Stary wyga Joel został przemytnikiem i jego droga krzyżuje się z drogą Ellie podczas kolejnego zlecenia, które dotyczy przeszmuglowania jej do organizacji zwanej Świetliki (angielska nazwa to Fireflies). Do tego dochodzi wojna frakcji, które przetrwały infekcję i w jakiś sposób pozostały w miarę ludzkie: wojskowych, kontrolujących strefy kwarantanny, wspomnianych już Świetlików próbujących życia na otwartym terenie z dala od reżimu wojskowego oraz Hunterów, czyli grup ludzi, którzy postawili sobie za cel przeżycie poprzez rabowanie i zabijanie innych. Podczas prezentacji mówiono również o systemie sztucznej inteligencji, jego wyjątkowości, a także o systemie craftingu oraz przedstawianych później demach do pogrania.

blog - pokaz last of us 5

Tym sposobem docieramy do głównej części imprezy, czyli prezentacji gry już na konsolach. Twórcy przygotowali dwa dema: Licoln oraz Pittsburgh. W pierwszym z nich główni bohaterowie muszą zdobyć pojazd i chcą w tym celu wykorzystać starego znajomego Joela. Sprawy jednak się komplikują… Drugie demo prezentuje nam sytuację już po zdobyciu środka transportu i napotkaniu grupy Hunterów, co zmusza bohaterów do zatrzymania się i uporania z problemem.

Lincoln zaczyna się na pograniczu lasu i miasta. Bardzo przyjemnie słucha się komentarzy Elie – jest to jej pierwsza wizyta poza strefą kwarantanny. Muszę przyznać, że początkowo zaskoczony byłem jakością grafiki oferowanej przez The Last of Us. Niestety, w miarę postępów w grze ten zachwyt ustępował. Wiem, wiem: ograniczenia konsoli i te sprawy, ale czy naprawdę sznurek po podejściu do niego musi wyglądać jak zlepek dużych pikseli? W każdym razie obszary leśne wyglądają pięknie, trochę gorzej prezentują się miasta. Już na samej drodze gra raczy nas kilkoma zagadkami logicznymi, polegającymi na odpowiednim ustawieniu deski i użyciu jej jako kładki. Również Ellie stara się pomagać w przedostawaniu dalej i czasami jedyną opcją jest skorzystanie z jej pomocy, na przykład poprzez podsadzenie jej nad bramą. Cały tok, czy raczej flow, rozgrywki bardzo przypomina Uncharted: moment względnego spokoju poświęcony na eksplorację, wstawka filmowa i akcja. Czasami momenty akcji przeplatają się z eksploracją, ale są to chwilowe problemy, które raczej służą utrzymaniu ciągłej atmosfery napięcia i niebezpieczeństwa. Odpowiednio przeszukując obszar Lincoln natrafimy na wiele materiałów do tworzenia i ulepszania przedmiotów, a także na łuk. Ten ostatni nie okazuje się zbyt przydatny w walce z opancerzonymi grzybo-ludźmi, ale jest. Muszę wspomnieć o jednym z kuriozów, które napotkałem podczas rozgrywki. Mianowicie po położeniu deski i przechodzeniu przez nią postanowiliśmy zawrócić będąc w połowie drogi. Jakim było zaskoczeniem, kiedy Ellie wykazała się nadludzką wręcz siłą (pamiętajcie, że to 14-latka) i przepchnęła głównego bohatera na drugi dach! Podczas zwiedzania obszaru okazało się, że do niektórych pomieszczeń czy nawet budynków nie można wejść. Jest to drobny mankament biorąc pod uwagę, że gra oferuje czasami kilka różnych ścieżek prowadzących do celu. Nie wdając się w różnego rodzaju smaczki od razu przejdę do zakończenia demka. Cały etap wieńczy pułapka, w której to nasz bohater zwisa głową w dół, a Ellie stara się odciąć lodówkę stanowiącą dla niego przeciwwagę, a tym samym uwolnić Joela. Naszym zadaniem jest natomiast odpieranie fal kolejnych przeciwników, którzy chcą posmakować naszej i dziewczynki krwi. Wszystko pięknie i ładnie, ale… Być może będzie to czepianie się, jednak wspomnieć by należało. Cała scena jest niezwykle klimatyczna, aż czuć napływającą do głowy krew, kiedy tak wisimy odwróceni. Problemem jednak jest standard w przypadku konsol, czyli strzelanie i hitboxy: przeciwnicy pomimo strzałów w głowę nic sobie nie robią i idą dalej. Co ciekawe są to ludzie w pierwszej fazie infekcji, więc powinni padać od razu. Kiedy już do nas dotrą zaczyna się szybki QTE, a następnie celownik od razu wędruję na… głowę odepchniętego przeciwnika i wtedy hitbox działa bez zarzutu. Drugą ciekawostką jest, że nasz sześciostrzałowiec podczas QTE automatycznie teleportuje do swojego wnętrza brakujące pociski, ot tak na wszelki wypadek pewnie. Po tej obroni etap zostaje zakończony scenką filmową, która autentycznie porusza i pokazuje w czym tkwi siła The Last of Us: w przedstawianiu postaci, ich rysu emocjonalnego oraz fabularnej otoczki wszystkich zdarzeń.

blog - pokaz last of us 3

Następnie akcja przenosi się do Pittsburgha. Podczas wstawki filmowej widzimy, jak pojazd głównych bohaterów zostaje zaatakowany i zmuszony do zatrzymania się. Naszymi przeciwnikami okazują się ludzie, zwykli, bez żadnych mutacji. Z powodu ograniczonego czasu i sporego stopnia trudności rozegraliśmy jedynie pierwszą walką na tym etapie, więc ciężko mi się o nim wypowiadać. Skupię się jednak na sztucznej inteligencji przeciwników. Dawno już nie widziałem takich zagrywek! Byłem pozytywnie zaskoczony stopniem skomplikowania i trudności walki z grupą 5 lub 6 przeciwników. Walka toczyła się na terenie opuszczonego sklepu oraz ulicy bezpośrednio przy nim. Przeciwnicy początkowo poszukiwali głównych bohaterów porozumiewając się przy tym. Kiedy już ich znaleźli rozpoczął się pokaz możliwości sztucznej inteligencji. Kiedy dwóch przyszpilało nas ciągłymi strzałami pozostali starali się oflankować parę bohaterów ze wszystkich stron. Ellie od czasu do czasu krzyczała, że ktoś nas zachodzi i rzucała w niego cegłą (swoją drogą, to chyba całą taczkę ich miała). Przeciwnicy sprawnie wykorzystywali ukształtowanie terenu, chowali się za przeszkodami, komunikowali. Walka była naprawdę wymagająca. Interesujące jest, że przy każdym kolejnym podejściu przeciwnicy wybierali inne drogi i za każdym razem potrafili zaskoczyć, czy to przez strzał w plecy ze strzelby czy też atak z zaskoczenia bronią do walki wręcz. Dobrze przynajmniej, że nie mieli jeszcze granatów, które zostały im udostępnione kawałek dalej na tym etapie. Przy jednym z kolejnych podejść zmieniliśmy nastawienie i jednego z przeciwników używaliśmy jako żywej tarczy. Po pewnym czasie jednak uwolnił się, co jego towarzysze wykorzystali szybko i precyzyjnie. Warto wspomnieć, że twórcy zdecydowali się na usunięcie automatycznego leczenia (i chwała im za to!), przez co po oberwaniu i schowaniu się za przeszkodą nie wyskoczymy na naszych adwersarzy z maksymalnym poziomem zdrowia. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy posiadamy apteczki, ale należy pamiętać, że opatrzenie ran zabiera trochę czasu i podczas walki nie zawsze będziemy mogli sobie na to pozwolić.

blog - pokaz last of us 2

Jak zauważyliście do tej pory pomijałem wzmianki o tworzeniu przedmiotów, teraz przyszedł czas na skupienie się właśnie na tym aspekcie gry. Podczas naszej podróży zbieramy różne, zdawać by się mogło, nie do końca przydatne, rzeczy, jak na przykład połamane nożyczki. Poprzez szybkie menu w każdej chwili mamy dostęp do specjalnego działu odpowiedzialnego za crafting. Wszystko odbywa się w czasie rzeczywistym i nie wymaga odnalezienia nie wiadomo jakich narzędzi czy specjalnych miejsc, w których możemy się przygotować do dalszej części podróży. System został podzielony w sposób wymuszający na graczu podejmowanie decyzji cały czas. Przykładowo alkohol możemy wykorzystać do stworzenia koktajlu Mołotowa lub apteczki: oba z tych przedmiotów wymagają zbliżonych komponentów i tylko od nas, a właściwie od sytuacji, w której się znajdujemy, zależy decyzja i stworzenie wybranego rekwizytu. Innym przykładem może być nóż tworzony przez naszą postać. Z tych samych komponentów możemy wykonać również ulepszenie broni do walki wręcz (która się zużywa podczas okładania wrażych stworzeń) lub zwykły, standardowy nożyk. Ów stworzone ostrze pozwoli nam na otwarcie zamków lub ciche zabicie przeciwników, których pochwycimy. Przydaje się to zwłaszcza w momentach, kiedy zdecydujemy się na grę bardziej opartą na unikaniu przeciwników i skradaniu, co też zalecają sami twórcy. Początkowo byliśmy straszeni, że ilość znajdowanych części jest ograniczona, ale podczas rozgrywki okazało się, że ogranicza nas jedynie dostępne w plecaku miejsce. Czasami zdarzały się sytuacje, że czegoś brakowało, ale podczas tych dwóch demek było to raczej rzadkie. Oczywiście tylko i wyłącznie w przypadku, kiedy postawimy na eksplorację. Wspomniałem już o łuku, który znajdujemy podczas eksploracji, ale to nie jedyna broń, z której przyjdzie nam strzelać. Początkowo zaczynaliśmy z jakimś pistoletem z magazynkiem na sześć pestek i jedynie tyloma kulami w kieszeni. Do tego dysponujemy również karabinem, który wymaga ręcznego przeładowania po każdym strzale. Im dalej w grze, tym bardziej poszarza się nasz arsenał: zdobywamy wspomniany już wcześniej rewolwer, a także strzelbę. Również i broń palną możemy ulepszać, jednak wymaga to specjalnych komponentów, które znajdujemy niezwykle rzadko (podczas ogrywania obu dem pojawił się tylko i wyłącznie jeden). Z tego, co zauważyłem nie istnieje limit na liczbę sztuk przenoszonych przy sobie flint, ale podczas walki możemy przełączać się jedynie między dwiema przygotowanymi wcześniej. Zaskakująco słabo wypada również moc obalająca strzelby: przeciwnik (ludzki) postrzelony z przyłożenia nic sobie z tego nie robił i dalej próbował rozbić głowę głównego bohatera.

blog - pokaz last of us 4

Nie sposób też nie wspomnieć o muzyce, która towarzyszy nam niemal cały czas i znakomicie buduje klimat, a także nie pozwala nawet na chwilę opaść adrenalinie. Wszystkie dźwięki otoczenia, dialogi między bohaterami czy przeciwnikami są zrealizowane naprawdę dobrze. Jednak pojawia się drobny mankament. Prezentowana nam była wersja całkowicie zlokalizowana (w roli Ellie wystąpiła Anna Cieślak, natomiast w Joela wcielił się Krzysztof Banaszyk). Lokalizacja jest jak najbardziej prawidłowa i nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Może czasami głos Ellie wydaje się trochę zbyt dojrzały. Jednak po obejrzeniu filmów ukazujących sposób nagrywania ścieżek dialogowych do wersji oryginalnej aż chce się pograć właśnie w wersję angielską. Mam nadzieję, że dystrybutor umożliwi wybór między polską a angielską wersją i osobom, które dobrze się czują z językiem Szekspira polecałbym wypróbowanie właśnie wersji z udziałem Ashley Johnson oraz Troya Bakera (znanego też graczom jako Booker DeWitt).

Przyznaję, że jestem miło zaskoczony The Last of Us. Czuć inspirację The Walking Dead, ale również innymi tytułami. Osobiście odniosłem wrażenie, że Naughty Dog zdecydowało się chwycić dobre pomysły z ostatnich lat i sprawnie zmiksować. Przyznam, że momentami czułem się, jakbym grał w nowego Tomb Raidera (może przez ten łuk i ogólny klimat w stylu „skradaj się albo zgiń”) połączonego z Bioshock: Infinite (ponownie mała dziewczynka, która nam pomaga, ale ma swoje humory) oraz Resident Evil/The Walking Dead (apokalipsa, ludzkość na wymarciu, zombie, grzyby i te sprawy). Oczywiście nie ma w tym nic złego, bo cała mieszanka wyszła wręcz znakomicie! Szczerze żałują, że gra nie trafi na PC i będzie exclusive na PlayStation 3. Dla takich produktów aż chce się kupić konsolę. The Last of Us trafi na sklepowe półki już 14. czerwca.

PS. Zdjęcia pochodzą z profilu Facebook’owego Playstation Polska

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post

Komentarze