Ocena: 9,0
Plusy:
+ wspaniała oprawa wizualna
+ idealnie odwzorowane dźwięki broni, wybuchów oraz artylerii
+ bardzo mocno rozbudowany tryb multiplayer
+ system destrukcji otoczenia
+ polonizacja
Minusy:
- niestabilność serwerów w trybie sieciowym
- trochę okrojony Single, względem pierwszego Bad Company
- brak co-op’a
PeCetowcy mogą nie znać Kompanii B. Nic dziwnego, bo czteroosobowy oddział komandosów dopiero teraz został zaprezentowany szerszemu odbiorcy. Wcześniej, jedynie posiadacze PS3 i Xbox 360 mogli poznać Prestona Marlowa, głównego bohatera gry, szeregowego Terrenca Sweetwatera, Gordona Haggarda Jr oraz sierżanta Samuela D. Redforda. To właśnie ci panowie tworzą niezwykle zgraną drużynę, która musi sobie radzić w najgorszych warunkach bojowych. Nie strasznie im czołgi, helikoptery i wyrzutnie rakiet przeciwnika. Ich jedynym celem jest wykonanie misji, za wszelką cenę. Pierwszy Bad Company zasłynął głównie dzięki wspaniałemu trybowi sieciowemu oraz z możliwości destrukcji terenu. Od dawna w żadnym FPS’ie wyburzanie budynków, ścian i innych elementów konstrukcji budynków nie było tak realistyczne i dobrze oddane zarówno w trybie Multi, jak i Single. Wielkie, otwarte mapy, pojazdy latające i lądowe, to jedynie elementy, które razem tworzą wspaniałą grę. Po przeszło dwóch latach czas na drugą odsłonę, która jest „inna”, w dobrym tego słowa znaczeniu.
„Wojna nigdy nie kończy się dla tych, którzy walczyli”
W dzisiejszych czasach twórcy gier stawiają głównie na tryb wieloosobowy; bardzo często w FPS’ach samotni gracze są pokrzywdzeni z tego faktu, jednak takie gry jak Bad Company 2 ratują całą sytuację. Akcja rozpoczyna się w 1944 roku – misja Aurora to typowy samouczek, gdzie poznajemy wszystkie podstawowe manewry, które będziemy wykorzystywać przez cały czas. Pierwsze zetknięcie z grą jest naprawdę niesamowite – czuć klimat ciężkiej wojny, gdzie ludzie umierają od kul przeciwników. Akcji jest naprawdę sporo, kompani z naszego oddziału są ostrzeliwani, wszędzie coś się dzieje, a chwilowy postój może nas kosztować życie. W pewnym momencie następuje prawdziwa katastrofa, po której przenosimy się szybko w obecne czasy, gdzie jako Preston Marlow wykonujemy prostą misję zwiadowczą. Szybko można się przekonać, o co tak naprawdę chodzi. Większość czasu spędzimy w Ameryce Południowej walcząc z Rosjanami o nową broń masowego rażenia. Nie warto, abym opowiadał zbyt wiele o fabule, ale mogę was zapewnić, że jest ona ciekawsza i spójniejsza niż ta w Modern Warfare 2, choć nie obeszło się bez kilku wpadek. Zresztą zobaczycie sami. Po pierwszym „rozdziale” ewidentnie widać, ile zmian zostało wprowadzonych do Bad Company 2. Możecie zapomnieć o rozległych terenach, gdzie za pomocą wozu opancerzonego zwiedzaliście wspaniałe lokację, aby po jakimś czasie dotrzeć do celu. Tryb single bardziej przypomina szkołę z Modern Warfare, czyli gracz jest prowadzony po sznurku od początku do końca. Swobodna eksploracja ostatnio odeszła do lamusa, ale może to i dobrze, gdyż dzięki temu nie musimy się wałęsać po dużym terenie, aby dotrzeć z punktu A do punktu B. Pewnie niektórzy będą zawiedzeni tym faktem, ale na osłodę mogę powiedzieć, iż jest jedna misja w Sande Del Toro, gdzie twórcy nastawili się głównie na eksplorację i sporą otwartość mapy. Tam możecie poczuć smak, który towarzyszył pierwszej odsłonie gry. Twórcy odrobili swoją lekcję i poprawili system zapisu gry, który jest teraz wykonywany co kilka minut, dzieląc całą rozgrywkę na kilkadziesiąt malutkich etapów. Moim zdaniem to duży plus, bo kolejne wykonywanie całej misji potrafi być czasami bardzo męczące. W ten sposób, po popełnieniu jakiegoś błędu przez gracza, system ładuje ostatni zapis i szybko możemy powrócić do tego „tragicznego momentu”. Szef EA mówiąc, że BC2 to Moder Warfare 2 killer miał trochę racji, a wszystko dzięki szalonej destrukcji, która nadaje niepowtarzalny klimat grze stworzonej przez studio DICE.
System Destrukcji 2.0
Totalna dewastacja otoczenia często kojarzy się z serią Red Faction, jednak Bad Company wprowadza do tego tematu kilka kluczowych elementów, dzięki którym zwykła rozgrywka zmienia zupełnie swoje oblicze. Podczas kampanii w trybie dla pojedynczego gracza możecie zapomnieć o chowaniu się za przeszkodami, w domach czy też za murkiem. Po dłuższym ostrzale nieprzyjaciela owa barykada zostanie doszczętnie zniszczona, a jeżeli będziecie przebywać w jakiejś chatce zbyt długo, to po chwili może się okazać, że cały budynek wali legnie w gruzach. Destrukcja to potężna broń zarówno dla gracza, jak i przeciwników, z którymi musi się zmierzyć. Nic nie jest niezniszczalne, może oprócz naszych kompanów, więc warto wcześniej obrać jakąś taktykę zanim ruszycie do boju, nie myśląc o konsekwencjach. Wystarczy dobrze się przygotować, np. widząc wieżę strażniczą, warto posłać na nią rakietę z RPG’a, dzięki czemu żołnierz obsługujący działko przestanie być przeszkodą. Twórcy porozstawiali w wielu miejscach skrzynki z materiałami wybuchowymi, więc wystarczy je wykorzystać, aby w obozie wroga wywołać małe zamieszanie. Możliwości jest wiele, tym bardziej, że na waszej drodze staną czołgi, quady, działka maszynowe, helikoptery i masa żołnierzy. Zatem warto wiedzieć, jak wykorzystać „destrukcję”, aby była ona po naszej stronie, gdyż przeciwnik może z niej także skorzystać.
Piękne lokacje, ciekawa oprawa A/V i kapitalne misje…
Bad Company 2 to nie tylko wybuchy, wojna i totalna „demolka”, to także przepiękne lokacje, które zapierają dech w piersiach. Oprawa wizualna w tej produkcji stoi na naprawdę wysokim poziomie, której wiele innych gier mogłoby jej pozazdrościć. Scenerie, które ujrzycie w dziele DICE to głównie widoki z Ameryki południowej, ale nie zabraknie gór pokrytych śniegiem, dżungli, wielkiej pustyni czy też zbombardowanej wioski. Wszystko to, połączone z dobrze zoptymalizowanym kodem gry, daje wspaniały efekt nawet na trochę starszych maszynach. Oprawa dźwiękowa zasługuje na owacje na stojąco. Kapitalne odgłosy broni, zgrzyt metalu ocierającej się rakiety w RPG’u, czy też huk wystrzałów artylerii. Prawdziwe mistrzostwo świata.
Oprócz tego, można zwrócić uwagę na wykonanie wszystkich maszyn: od quadów przez czołgi aż do helikopterów. Najlepiej wypada BlackHawk, którym przyjdzie wam latać kilka razy, ale i wozy opancerzone budzą respekt. Smaku dodają też same misje, które są dobrze wyreżyserowane – może nie tak jak w Modern Warfare 2, ale i tak powinny was zachwycić. Ja zapamiętam jedną, gdzie podczas burzy śnieżnej nasz bohater musi wędrować z jednego budynku do drugiego, aby się ogrzać. Oczywiście w każdym z pomieszczeniu czeka na nas oponent, więc należy mieć się na baczności. Być może tryb Co-Op byłby ciekawym urozmaiceniem, jednak single to single, a cała zabawa zaczyna się w Multi.
Spolszczenia według EA
Po Mass Effect 2 przyszedł czas na kolejną produkcję Electronic Arts, gdzie swojego głosu użyczyli polscy celebryci. Tym razem zatrudniono Cezarego Pazurę, abyśmy mogli go usłyszeć, jako Terrenca Sweetwatera oraz Mirosława Bakę w roli Haggarda. Opinie na ten temat są naprawdę podzielone, ale według mnie ci dwaj panowie spełnili swoje zadanie. Bardzo często możemy usłyszeć nasze ojczyste przekleństwa, bez których społeczeństwo nie może się obyć. Na dodatek słowa typu „Co?” a potem słynne „Jajco” dodają owej produkcji takiego polskiego klimatu. Nie raz usłyszycie zwroty charakterystyczne dla naszego języka. Oczywiście można się przyczepić do głosu „Killera”, że jest trochę zbyt kreskówkowy, zaś „Szajba” wypada odrobinę nienaturalnie, ale mi osobiście miło się grało i mam nadzieje, że takich smaczków dostaniemy jeszcze więcej w przyszłości.
Wspaniały Tryb Muliplayer
Bad Company 2 to przede wszystkim tryb wieloosobowy, który wyznaczył kilka nowych standardów w temacie sieciowych FPS’ów. Maksymalna liczba graczy na jednym serwerze wynosi 32. Map mamy 10, trybów 4 oraz tyle samo klas postaci, a wśród nich: szturmowca, który jest specem od karabinów najczęściej szturmowych ¬– najczęściej korzysta z granatnika, który potrafi siać spustoszenie w oddziałach wroga. Niestraszne mu blokady, ściany i budynki, wystarczy jeden strzał i droga wolna. Na dodatek zaopatrza resztę drużyny w amunicję, poprzez rozrzucanie specjalnych paczek. Potem mamy medyka. Wydawałoby się, że to raczej klasa defensywna, ale nic bardziej mylnego. Skurczybyk korzysta z karabinu maszynowego o dużej sile ognia, musi wystrzelić 100 naboi, aby przeładować swoją broń (w tym samym czasie reszta zrobi to już ze cztery razy). Jego głównym zadaniem jest dostarczanie apteczek drużynie, dzięki czemu koledzy mogą szybko odnowić stan zdrowia. Pan Doktor posiada jeszcze defibrylator, służący do podnoszenia „zmarłych” żołnierzy. W taki oto sposób przeciwnik nie otrzyma punktów za zmartwychwstałego delikwenta. Następny w kolejce jest mechanik, czyli człowiek do zadań specjalnych. Wyposażono go w karabin, urządzenie naprawiające pojazdy oraz wyrzutnię rakiet. Jeżeli trzeba coś wysadzić, zniszczyć albo naprawić to ten pan się tym zajmuje. No i na koniec został zwiadowca, czyli tzw. Snajper. Człowiek widmo, czasami ciężko go dostrzec, gdy się gdzieś ukryje, zaś jeden strzał ze snajperki potrafi być zabójczy. Podczas rozgrywek sieciowych zdobywamy doświadczenie, zarówno ogólne jak i poszczególne dla danej klasy oraz pojazdów. Dzięki niemu uzyskujemy dostęp do nowych broni, ulepszeń, amunicji i tym podobnych rzeczy. Im wyższy level, tym dana postać jest silniejsza i bardziej zabójcza, jednak perki są o wiele lepiej wyważone jak w Modern Warfare 2. Tam nowi gracze praktycznie nie mają szans na równą rozgrywkę, zaś w BC2 można być dobrym już od samego początku. Niestety, obecnie serwery mają duże problemy ze stabilnością i bardzo często gracze są wyrzucani z gry albo do pulpitu. Twórcy obiecują poprawki, ale na razie brak większych zmian. Miejmy nadzieje, że owa sytuacja szybko ulegnie zmianie.
Powróćmy do trybów, jakie znajdziemy w Multi. Zacznę od Gorączki, ponieważ jest głównie nastawiona na zadania taktyczne. Gracze są podzielenie na dwie drużyny: jedni atakują, drudzy się bronią. Ci pierwsi muszą podłożyć ładunki wybuchowe pod dwie skrzynki, zaś zadaniem oponentów jest ich powstrzymanie. Warto dobrze przemyśleć swoje działania, ponieważ zwykłe parcie do przodu na nic się nie zda. Obrońcy mają działka wartownicze z karabinami maszynowymi albo z wyrzutniami rakiet. Ponadto, gdy atakujący przybędą na miejsce, to oni są już dobrze rozstawieni. Warto wykorzystywać czołgi, quady i helikoptery, aby odciągnąć uwagę przeciwnika od osób, które właśnie podkładają C4. Jeżeli uda się to zrobić, to teren gry się powiększa i ponownie trzeba zlikwidować dwa punkty. Każdy obszar jest zupełnie inny i taktyka, jaką się obierze, musi być odpowiednio dostosowana do warunków walki. Inaczej gracze zachowują się na otwartym terenie, a inaczej w pomieszczeniach. Nie można też zapomnieć, iż ładunki można rozbroić. Żeby walka nie trwała wiecznie, to atakujący mają określoną liczbę zgonów i jeżeli ją przekroczą, to przegrywają. Z każdym zniszczonym celem ten limit się zwiększa. Jeżeli nie lubicie walki na tak dużą skalę, to jest jeszcze Gorączka Drużynowa, gdzie walczy się 4 na 4, bez pojazdów i liczy się bardziej skill niż zwykłe szczęście.
Kolejny tryb to Podbój. Szybki, chaotyczny i nastawiony na ciągłą akcję. Amerykanie i Rosjanie muszą zdobyć punkty kontrolne, a potem należy ich strzec tak długo, jak się da. W grę wchodzi cała artyleria, moździerze, helikoptery, wyrzutnie rakiet etc. Mapy są naprawdę duże i bogate w detale. Można się chować, atakować z ukrycia bądź strzelać gdzie popadnie. Największy chaos panuje przy punktach kontrolnych – tam znajduje się epicentrum całego konfliktu i ma miejsce prawdziwa wojna. Otoczenie można zrównać z ziemią, co wiąże się z dobrym wykorzystaniem systemu destrukcji. Taktyka to podstawa i każdy gracz powinien mieć plan działania, jednakże w tym wypadku nie odgrywa ona istotnej roli, ponieważ żołnierze szybko się odradzają. Każdy kill jest naprawdę ważny i warto się starać, bo inaczej rozgrywka szybko się zakończy. W takim bałaganie trzeba uważać na snajperów, ponieważ cwaniaki często się chowają i atakują z daleka. Pozostaje jeszcze Deathmatch Drużynowy, gdzie 4 teamy czteroosobowe walczą ze sobą. Kto pierwszy uzyska 50 zabójstw, ten wygrywa. Mapki są mniejsze, ale występuje artyleria w postaci czołgów.
Podsumowując, Bad Company 2 to wspaniały FPS dla każdego. Wierni fani serii Battlefield znajdą tu coś dla siebie, zaś niedzielni gracze także będą się dobrze bawić. Gdyby nie problemy w sieci i trochę lepszy single, to gra mogłaby starać się o najwyższą notę.