feat - odlotowe agentki rec

Odlotowe Agentki: Odlotowa Impreza – recenzja gry

Ocena: 8,0

Plusy:
+ grafika
+ polska wersja językowa
+ Agentki
+ mini gierki
+ oddany klimat serialu

Minusy:
- bo ja wiem…
- może to, że facetom wstyd w to grać :)


Nadchodzą święta. Każdy z graczy wie, jaką grę chciałby dostać pod choinkę. A postawcie się w sytuacji, kiedy to nie Wam będą kupować, ale Wy kupicie komuś. I to nie kumplowi z klasy, ale swojemu własnemu dziecku. Kiedy mamy syna, nie ma w zasadzie problemu. Oczywiście trzeba uważać, żeby nie przegiąć z krwią, bluzgami i tego typu rzeczami, ale przecież mamy pełno niezłych ścigałek, czy strategii na rynku. Na pewno się coś dla chłopaka znajdzie. Gorzej z dziewczynami. Jest dla nich sporo gier, ale wybór tematyczny jest raczej „ograniczony”. Właściwie mamy tylko Barbie. Ale ile można w dziecko tłuc plastikiem. Księżniczki, żebraczki, wróżki, modelki. Nie myślcie, że to złe gry, bo tak nie jest. Ale za dużo tej różowej, plastikowej słodyczy może się źle skończyć. Kojarzycie teledysk Pink zatytułowany „Stupid girl”? Tam pod koniec jest taka stara Barbie przy swoim samochodziku. Tego bym dla swojej córy nie chciał.

Na szczęście Cenega dała nam – rodzicom inną grę dla naszych córek. Chodzi mi o Odlotowe Agentki: Odlotowa impreza. Jest to tytuł bazujący na kreskówce Odlotowe Agentki, która leci sobie na kanale Jetix. Kreskówka ta, a także oczywiście gra, opowiada o przygodach trzech przyjaciółek: Sam, Alex i Clover. Dziewczyny uczą się w szkole średniej (w najnowszej serii animowanej są już na studiach) i zajmują się tym, czym zajmują inne dziewczyny w ich wieku. Chłopaki, zakupy, koncerty, ratowanie świata przed bandziorami. No dobra, to ostatnie, to tylko one. A wszystko przez przynależność do tajnej organizacji. Nasze trzy panny są super agentkami. Mają dostęp do najwymyślniejszych gadżetów, znają sztuki walki i w ogóle są cool. Tyle tylko, że wspaniałe przygody, jakie się im trafiają mają dwa minusy. Po pierwsze są niebezpieczne, a po drugie przeszkadzają w tych naprawdę istotnych sprawach. Dziewczyny omijają wyprzedaże i najfajniejsze imprezy. Irytująca rzecz.

Tak czy inaczej, Sam, Alex i Clover z ekranów telewizorów trafiają na ekrany monitorów. Najbardziej odlotowe dziewczyny stają w growym szeregu naprzeciw landrynkowej Barbie, gotowe skopać jej…co tam da się skopać. Gracz będzie mógł się w nie wcielić i zobaczyć, jak wiele wysiłku wymaga ich drugie życie.

No dobra, mamy za sobą przydługi wstęp. Przejdźmy do samej gry. Muszę się Wam jednak do czegoś przyznać, choć jak przeczytają to ludzie z Cenegi, to pewnie obedrą mnie ze skóry. Otóż nie grałem zbyt długo w Agentki. Usiadłem, zainstalowałem i sprawdziłem czy działa. I tu mniej więcej skończyła się moja czynna zabawa. Powód jest prosty. Nie jestem targetem tego tytułu. Co mógłby napisać 32 letni facet o grze dla dziewczynek. Niewiele, a i tak wszystko co bym o tym napisał z własnych doświadczeń byłoby mało wiarygodne. Dlatego po instalacji i sprawdzeniu czy działa, posadziłem przed monitorem przedstawiciela targetu. Moją prawie dziewięcioletnią córkę. A potem zająłem nieco nietypową dla recenzenta pozycję, czyli obserwatora na krzesełku obok.

Gra nie jest jedną opowieścią. Mamy tu do czynienia z zestawem mini gier, w których bierze udział gracz lub – uwaga – gracze. Tak jest. Odlotowe Agentki dają możliwość gry w trzy osoby. Każdy wciela się w jedną z bohaterek. No ale po kolei. Jak już wspomniałem w trakcie zabawy bierze się udział w szeregu mini gier. Owe mini gry, to oczywiście zadania zlecane dziewczętom przez agencję. Każde zadanie rozpoczyna się odprawą, w której bierze udział szef agencji, czyli Jerry. Po odprawie czas na wykonanie zadania. Każda z agentek będzie miała szansę wykorzystać te umiejętności, z których słynie. Alex ze swojej zwinności i znajomości sztuk walki. Sam zabłyśnie inteligencją i logicznym myśleniem. Natomiast Clover…ummm…Clover zabłyśnie wszystkim po kolei. Oczywiście każda z agentek będzie miała równy udział w misjach, jednak każda z dziewczyn jest do czegoś stworzona. W trakcie misji przyjdzie się im zmierzyć ze złymi ludźmi, których opętała żądza władania światem, czy coś równie głupiego. Jednak po drodze trzeba się będzie czasem namęczyć. Ot, na przykład przedrzeć się przez podwodny tor pełen wyszukanych pułapek, które potrafią zrujnować nie tylko fryzurę, czy manicure.

Oczywiście same misje, bicie złych gości i ratowanie świata to nie wszystko. Ważna jest też nasza popularność w szkole i oczywiście samopoczucie Mandy. To ostanie jak się domyślacie, nie może być zbyt dobre. A żeby poprawić popularność i pogrążyć Mandy w szkolnym niebycie, musimy mieć rewelacyjne ciuchy. Wszystko to zdobywa się jako nagrody po wykonaniu misji. W sumie jest chyba 20 kreacji dla każdej agentki. Z tak wyposażoną szafą, można śmiało wystąpić w pokazie mody i sprawić, że Mandy zapadnie się z wściekłości pod ziemię.

Tak pokrótce przedstawia się „zawartość” gry. A jak się gra? Mogę odpowiedzieć na to pytanie na podstawie obserwacji mojej córki. Odpowiedź brzmi: rewelacyjnie. Moja córa co chwilę coś mi pokazywała z komentarzem „Zobacz tata, tak samo jak w filmie”, albo „Zobacz jaka super misja”, czy też „Ale śliczna suknia, jak pięknie wyglądam”. Co istotne, nie musiałem wkraczać, aby w czymś jej pomagać. To oczywiście zasługa pełnej lokalizacji. Zarówno napisy, jak i teksty mówione są po polsku. Wielki plus dla Cenegi.

Grafika oczywiście filmowa. Bez pudła wiemy who is who w grze, bo te same facjaty widujemy w Jetix. To plus dla gry, ale jednocześnie wymagany standard, gdy gra jest tworzona na podstawie filmu czy serialu animowanego.

Cóż mogę jeszcze napisać z krzesełka obserwatora. Przyglądając się temu, jak moje dziecię pochłania Odlotowe Agentki na ekranie monitora, mogę napisać jedno. Barbie dostała w zęby. Agentki przyszły i pokazały, że dziewczynki mogą grać w coś co nie jest totalnie landrynkowe, ale zawiera dawkę akcji. Drodzy rodzice. Nie ma się co zastanawiać, Odlotowe Agentki: Odlotowa impreza, to gra, którą wasza córka mieć powinna i basta.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze