feat - resistance 2 rec_1

Resistance 2 – recenzja gry

Ocena: 9,5

Plusy:
+ akcja
+ grafika
+ dźwięk
+ tryby Multi
+ ogrom

Minusy:
- krótka
- to w końcu Nathan Hale, czy Niko Bellic?


Ile to już czasu minęło, odkąd Natan Hale walczył z Chimerą w Europie? Niemal dwa lata. Dwa lata, w trakcie których posiadacze PS3 mogli cieszyć się naprawdę nietuzinkowym shooterem. Świetna historia, kapitalna grafika i akcja godna superprodukcji z Hollywood. Było pewne, że musi pojawić się sequel. Było też pewne, że niełatwo będzie przebić Resistance: Fall of Man. Zwłaszcza, że nie można było tylko zrównać się z poziomem. W przypadku takiej produkcji, gracze nie zostawiliby suchej nitki na grze, gdyby była „zaledwie tak dobra jak część pierwsza”. Na szczęście Insomniac Games wie jak dokonywać rzeczy z pozoru niemożliwych. Dlatego dali graczom Resistance 2.

Za Wielka Wodą…

Jak wiadomo Resistance: Fall of Man opowiadało alternatywną historię wojny. Nie chodziło tu wcale o to, ze zwyciężyli Niemcy, czy na przykład Egipt. Alternatywą okazał się najazd istot zwanych Chimera. Nie tylko zabijały one wszystko co napotkały, ale również zarażały okropnym wirusem ludzi, zmieniając ich w odrażające monstra. Takiej właśnie rzeczywistości musiał stawić czoła główny bohater gry Natan Hale. W części pierwszej walczył na terenach Europy Kontynentalnej i Wysp Brytyjskich. Szło mu nieźle, do czego zapewne przyczynił się niewielki „bonus” w jego krwi. Jednak kampania w Europie już w pewien sposób za nami. Nowa gra, nowa walka, nowe terytorium.

Tym razem przenosimy się do Stanów Zjednoczonych. Nikogo chyba nie zdziwił fakt, że Chimera wzięła się też za Hollywood i plaże Florydy. W końcu też chcą, aby spełnił się ich amerykański sen, choć pewnie śnią troszeczkę o czymś innym, niż wszyscy.

Chimera time…

Od samego początku, widać, że gra ma zamiar górować nad poprzedniczką. Choćby nowi przeciwnicy, którzy nie dość, że są dużo groźniejsi, to jeszcze bywają dużo więksi. Przyjrzyjcie się Goliatom w prologu, a to tylko wstęp do prawdziwej uczty.

Natan Hale nie jest już tak „samotny” jak w pierwszej części. Jest teraz częścią oddziału Sentinels, czyli żołnierzy, których krew została skażona fragmentami wirusa Chimery. Dzięki temu są oni dużo sprawniejsi w walce z tak wymagającym wrogiem. Są silniejsi, szybsi, no i oczywiście posiadają znaną graczom zdolność regeneracji swych sił witalnych.

To wszystko będzie potrzebne, bo walki czeka nas bardzo dużo. Resistance 2 to gra tak naładowana akcją, że wystarczy na kilkanaście hollywoodzkich hitów. Gra jest krótsza od poprzedniczki, można ja ukończyć w jakieś 10-12 godzin, a upakowanie wydarzeń sprawia, że gdzieś po drodze przestaje się mrugać, żeby nie uronić ani sekundy z tego co się dzieje.

Jako, że chodzi o akcję, można by podejrzewać, że nieco „cierpi” na tym fabuła. Nie jest to do końca prawdą. Fakt, że historia nie jest jakaś strasznie oryginalna, postacie są nieco mdłe, a i nasz główny bohater nie jest przesadnie charakterologicznie skomplikowany i głęboki. Na domiar „złego” fragmenty dokumentów wywiadowczych, które są w stanie rzucić nieco więcej światła na to co się dzieje i dlaczego, są tak sprytnie poukrywane po mapach, że znalezienie ich wymaga naprawdę nie tylko spostrzegawczości, ale również niezłych wycieczek krajoznawczych. Lekko to drażni, ale jeśli nie będziecie ich zbierać, gra na szczęście na tym wcale nie ucierpi.

Postrzelamy…?

Resistance 2 daje nam do rąk 12 niezłych giwer. Wśród nich starzy znajomi jak Bullseye, czy M5A2 Carbine, ale także nowości w stylu .44 Magnum, którego naboje w drugim trybie strzału działają jak zdalnie detonowane ładunki wybuchowe. W jednym momencie można mieć przy sobie jedynie dwie bronie (nie licząc granatów) ale zwykle wybór co zabrać, a co zostawić jest dość prosty. Nie musicie się tez martwić, że z jakiejś broni nie postrzelacie. Resistance 2 upewni się, żebyście użyli wszystkiego co się da.

Oczywiście będzie też do czego postrzelać. Tak jak w przypadku narzędzi zniszczenia, znajdziemy w grze stare znajome mordki, które miło się likwiduje. Ale będą też nowi znajomi. I to naprawdę duże chłopaki. Walki z bossami powodują opad szczeny. Właściwie to bossowie powodują tenże opad, ale to tylko drobnostka. Jedynym „boss fightem” który mnie rozczarował, było rozstrzelanie Goliata na początku gry. Z drugiej strony, może nie była to typowa walka z bossem, tylko przygrywka przed tym, co nastąpiło w dalszej części gry.

Jeśli komuś znudzi się samotna rozwałka chimer (albo przejdzie już kampanię dla pojedynczego gracza), Resistance 2 ma do zaoferowania tryby Multi. Na początek weźmy na warsztat tryb kooperacji. Może w nim wziąć udział do ośmiu graczy jednocześnie. Każdy z nich musi wybrać jedna z trzech klas postaci. Klasy te maja własny zestaw broni i zdolności specjalnych. Wybór jest niezwykle ważny, ponieważ każda klasa ma swoje miejsce i jest ważna dla innych. Jest zwykły żołnierz (Soldier) z gatling gunem, który potrafi ustawić tarcze chroniącą kolegów. Jest Spec Ops, strzelający z karabinów, a do tego będący na polu walki jedynym źródłem uzupełnień amunicji. W końcu jest tez medyk, który wysysa z wrogów energię życiową i przekazuje ją towarzyszom broni. Funkcja bardzo przydatna, zważywszy na to, ze w trybie kooperacji nikt nie ma automatycznej regeneracji zdrowia.

Rozgrywka toczy się na obszarach zainspirowanych kampanią. Na każdej mapie gracze mają do wykonania szereg różnych misji. Misje na szczęście nie są zawsze identyczne. Podczas każdej rozgrywki, gra automatycznie wybiera kilka różnych celów i łączy je ze sobą. Takie podejście daje pewien komfort psychiczny, ponieważ nawet dwie kolejne rozgrywki na tej samej mapie będą nieco inne. Nawet wrogowie będą się pojawiać w innych miejscach i będą inaczej atakować. Nikt już nie będzie się uczył planów obszarów na pamięć. Dodatkowo, misje wymagają gry zespołowej, na nieco wyższym poziomie niż wspólne strzelanie do tego samego przeciwnika.

Dla miłośników osiągnięć, dobra wiadomość. Nie tylko taka, że Resistance 2 obsługuje Trofea. Chodzi mi o system punktów doświadczenia w grze Multi. Gracze w trakcie misji zdobywają doświadczenie i gotówkę, dzięki czemu mogą odblokować nową broń, zdolności specjalne, czy sprzęt polepszający ich współczynniki. Oczywiście trzeba się trochę napocić aby dorwać się do tych naprawdę wypasionych unlocków, ale ich odblokowanie daje ogromną satysfakcję, a całość sprawia, że tryb kooperacji jest więcej niż pozytywny.

No ale nie każdy lubi współpracować, dlatego jest też zwykły Multi. Można pobawić się w klasyczne tryby Deathmatch, Team Deathmatch, czy Capture the Flag (choć nieco inaczej nazwany). Mapy mieszczą nawet 60 graczy i to podobno bez lagów (choć nie udało mi się znaleźć tak obładowanej gry i w nią zagrać). Ze zwykłego trybu Multi na uwagę zasługuje Skirmish. Jest to tryb, w którym gracze są podzieleni na zespoły. W trakcie zabawy każdy zespół otrzymuje do wykonania przeróżne zadania. Nigdy nie wiadomo co trzeba będzie za chwile zrobić, co tylko podkręca atmosferę gry.

Tu też można grać na serwerach rankingowych, dzięki czemu gracz otrzymuje doświadczenie i odblokowuje sprzęt i nowe zdolności.

Technika i my…

Technicznie Resistance 2 to cud, miód i orzeszki. Śliczna grafika (choć widok uśmiechniętej mordki chimery nie jest kanonem „śliczności”), kapitalna animacja. Po prostu poezja. Na dodatek ci olbrzymi bossowie, niesamowite otoczenie i zniszczone Stany Zjednoczone, powodują, że często zamiast grać człowiek tylko patrzy na ekran i ślini się na podłogę. To naprawdę kawał dobrej roboty. Jedynym graficznym elementem, który nieco mnie irytował, jest fakt, ze Nathan Hale jest niesamowicie podobny z twarzy do niejakiego Niko Bellica z GTA IV. A może to ja tylko jakiś uprzedzony jestem.

Dźwięk też daje radę. To co słychać dookoła to odgłosy wojny na pełna skalę. Niesamowite wrażenie robią tez meldunki radiowe, które od czasu do czasu można usłyszeć z ekranu. Ciarki po plecach potrafią przejść.

O sterowaniu napisze tylko jedno. Podłączyłem sobie FragFX i spisywał się całkiem poprawnie. Oczywiście sterowanie padem nie jest złe, ale jeśli ktoś przesiadł się właśnie z PC na konsole i woli coś co przypomina myszkę, to nie będzie miał z tym problemu.

I co z tym fantem zrobić…?

Resistance 2 to gra, którą trzeba mieć. Nie ważne, czy graliście w jedynkę, czy nie. Część drugą musicie mieć i musicie w nią zagrać i basta. Kampania pojedyncza i tryby gry sieciowej czynią z niej rewelacyjne rozrywkowe narzędzie. Jak na razie nie ma chyba na PS3 lepszego shootera, przynajmniej ja nie znalazłem takiego, który podobał by mi się bardziej niż Resistance 2.

FacebookGoogle+TwitterPinterestLinkedInBlogger Post
Leciwy już człowiek. Rocznik 76, XX wieku. Niektórzy mówią, że trzeba już złomować, ale się nie daje. Ciągle działa, dzięki swoim najlepszym cechom charakteru, czyli złośliwości i wyjątkowej wredocie. Prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. Córka Oliwia, urodzona na początku 1999, syn Gabriel urodzony na początku 2008 roku, żona Żaneta...nie powiem kiedy urodzona...w każdym razie ma 18 lat (wartość prawdziwa niezależnie od tego kiedy to czytacie :P).

Komentarze