Plusy:
+ cicha
+ wygodna
+ nie ślizga się
+ elegancka
+ tania
+ świetnie łączy bycie mechaniczną i membranową
Minusy:
- podświetlenie mogłoby być lepsze
- brak programowego zarządzania
Jaką klawiaturę wybrać? Mechaniczną, czy membranową? Mechaniczną, czy membranową? Obie mają swoje plusy, obie mają minusy. Co tu wybrać? A może jest jakaś klawiatura, która łączy w sobie mechanika i membranę? To by było coś.
No i okazuje się, że tka klawiatura jak najbardziej istnieje. Na przykład Trust Thura GXT 860. Klawiatura mechaniczna (fajna nazwa, czyż nie?) za około 150 złotych. Co kryje się w pudełku? Już piszę.
No dobra. W pudełku w zasadzie kryje się niewiele, bo klawiatura, kabel, podpórka pod nadgarstki i trochę papierów. Klawiatura już na pierwszy rzut oka sprawia dobre wrażenie. Interesująco wyprofilowana spacja i otaczające ją klawisze rzuca się w oczy. Całość sprawia wrażenie mocno upakowanej, ale jednocześnie czytelnej klawiatury.
Top klawiatury jest metalowy, podkładka za to plastikowa i dość gruba. Nie jest to najlepsza podkładka pod nadgarstki, z jaką się zetknąłem, ale nie jest też najgorsza. Dla mnie była trochę za wąska, ale mam dość duże dłonie.
Przejdźmy jednak do sedna, czyli do hybrydowej natury tej klawiatury.
Hybryda nie oznacza tu części przełączników mechanicznych, a części membranowych. Tu każdy przełącznik jest taki sam. Ma mechaniczne działanie, ale połączone z elementami membrany. Z jednej strony mamy nacisk 45g do aktywacji klawisza, ale nie ma tu charakterystycznego skoku i klikania, znanego z mechaników. W efekcie dostajemy klawiaturę, która jest bardzo cicha, bardzo miękka, ale ma dokładność zbliżoną do mechanicznych przełączników.
Dla mnie było to rozwiązanie idealne. Na co dzień używam klawiatury mechanicznej, która jest dość głośna. To powoduje problemy, jeśli chcę pograć, czy popisać coś wieczorem, gdy za plecami śpi żona. Thura GXT 860 redukowała ten problem do zera. Z jednej strony niezła czułość i „dokładność”, a z drugiej miękkie klawisze i błoga cisza. Bardzo ciężko było mi się z nią rozstać. A moja żona była jeszcze smutniejsza.
Thura, jak wszystkie gamingowe klawiatury ostatnio, jest oczywiście podświetlana. Mamy tu do czynienia z 9 kolorami w trybie tęczowym, co oznacza, że konkretne obszary klawiatury mają przypisany konkretny kolor. Nie można tego zmienić, a jedyne czym można się pobawić, to częstotliwość pulsowania świateł. Jasne, można ustawić sobie całkiem ładne efekty, ale trochę szkoda, że nie da się „ujednolicić” świecenia na jeden kolor.
Przy okazji, okazuje się, że Thura GXT 860 nie ma dedykowanego pakietu sterowników. Światłami zarządzamy skrótami klawiszowymi. Dodatkowo nie można programować żadnych klawiszy. Trochę mnie to raziło, bo jestem przyzwyczajony do systemowego sterowania peryferiami, ale gdzieś w głębi serca cieszyłem się, że nie mam kolejnego panelu, który uruchamia mi się w momencie startu systemu.
W codziennym działaniu Thura sprawowała się idealnie. Zarówno podczas gry w różne tytuły, jak i w pracy. Pisało się bardzo łatwo i jak już wspomniałem cicho. Podczas gry z kolei mogłem dość swobodnie oprzeć palce na klawiszach, bez strachu przed przypadkowym wciśnięciem. A jest to ważne, kiedy gra się w FPSy i ręka cały czas musi być w gotowości.
Ważnym elementem, który sprawiał, że praca i zabawa były bezproblemowe są nóżki. Zarówno te podwyższające klawiaturę, jak i te „standardowe” dobrze trzymają urządzenie na biurku, dzięki czemu nic się nie ślizga i nie ucieka spod rąk. Wielki plus.
Wygląd 4/5
Wykonanie 4/5
Funkcje 3/5
Stosunek ceny do jakości 4/5
Ogólna 4/5
PODSUMOWANIE:
Cóż można napisać w podsumowaniu. Trust Thura GXT 860 nie jest może ósmym cudem klawiaturowego świata, nie jest mega wybajerzona, ale w końcu kosztuje tylko 150 złotych. To naprawdę świetna opcja za te pieniądze, dla ludzi, którzy chcą mieć coś co daje jednocześnie fajne rzeczy ze świata klawiatur mechanicznych i ze świata membran. Czy są lepsze? Pewnie tak, ale nie za tę cenę. Za 150 gorąco polecam ten mechaniczny model.