Płyta główna: Asus Rampage V Extreme
Procesor: intel i7 5820K @4.2GHz
Pamięć: Corsair Dominator Platinum 4x4GB @ 2666MHz
Karta graficzna: Asus Strix GTX1080 OC Edition 8GB GDDR5X
Słuchawki: SteelSeries Syberia v3 Prism
Klawiatura: Logitech G910 Orion Spark
Mysz: SteelSeries Rival 700
System: Win10 x64
Gra działała płynnie w 1440p na ustawieniach Ultra. Byłoby wręcz idealnie, ale po 3-4 godzinach rozgrywki pojawiały się kilkuminutowe chrupania i spadki ilości klatek do wartości jednocyfrowych - wyraźny błąd w kodzie gry.
Battlefield jest serią znaną, która ewoluowała na wiele sposobów, żeby dostosować się do oczekiwań wydawcy i samych graczy. Przed Battlefield 1 postawiono nie lada wyzwanie: tematyka I Wojny Światowej oraz odkupienie win Battlefield 4 i nieszczęsnego Hardline.
Niewiele produkcji decydowało się na okres I Wojny Światowej. Nie jest to dziwne: w końcu nie była to wojna widowiskowa, pełna nowinek technicznych, bliższa naszym realiom i czasom. Zdecydowanie nie. Pierwsze pojazdy opancerzone, konnica, prymitywne lotnictwo, walka bardziej nastawiona na potyczki wręcz, wymienianie strzałów między okopami – to wszystko znalazło się w Battlefield 1. Między innymi to decyduje o niezwykłości tego tytułu w dobie futurystycznych strzelb laserowych czy innych walk w kosmosie.
Battlefield 1 korzysta oczywiście z systemu DRM Electronic Arts, czyli Origin. Na szczęście tym razem zrezygnowano już, wzorem Battlefronta, ze zbędnego portalu do uruchamiania rozgrywki multi. Wszystko odpalamy teraz z jednego skrótu i możemy cieszyć się również Battlefield 4, o ile posiadamy go na koncie, z tego samego menu. Wreszcie coś pozytywnego! Gra z oczywistych względów wymaga połączenia z siecią: konieczna jest synchronizacja zapisanych stanów rozgrywki (chociaż tutaj można zdecydować się również na system z plikami lokalnymi), pobieranie aktualizacji i wreszcie dostęp do serwerów gry wieloosobowej.
Na pierwszy ogień poszła kampania, którą możemy rozpocząć już podczas pobierania samego BF1. Już sam prolog ukazuje okrucieństwo wojny, gdzie pionki w postaci żołnierzy rzucane są na linie frontu. Podczas tego krótkiego wstępu zostaje nam bardzo dobitnie pokazane, że wojna to nie przelewki, a statystyki i rozkazy można skrócić do dwóch dat i nazwiska. Silnie kontrastuje to z dotychczasowym przedstawianiem i gloryfikowaniem konfliktów, do czego przyzwyczaiły nas niemal wszystkie produkcje wojenne. Jednak gra nie zwalnia po prologu. Scenarzyści przygotowali pięć krótkich historii, a w zasadzie memuarów „straconego pokolenia”. Niektóre z nich trochę odstają od reszty, ale przynajmniej trzy niosą za sobą potężny ładunek emocjonalny. Przyjdzie nam trafić niemal na wszystkie fronty I Wojny Światowej i zapoznać się z niemal wszystkimi frakcjami biorącymi udział w walkach. Z jednej strony historie napisane są znakomicie, z drugiej jednak cały tryb jednoosobowy, za wyjątkiem historii, stanowi po prostu rozbudowany samouczek, gdzie zapoznamy się z klasami, pojazdami czy systemem walki w BF1. Do tego zabrakło pewnych ujęć i samych opowieści znanych ze zwiastunów – innymi słowy gdzieś tam czai się DLC lub inne fabularne rozwinięcie Battlefield 1. Tryb jednoosobowy zapewni Wam nie tylko materiał na około 4-5 godzin rozgrywki, ale też zachęci do bliższego przyjrzenia się wydarzeniom z początku XX wieku – wszystko za sprawą narracji, która pozostawia pole do zapoznania się z faktami historycznymi, a nawet podaje je w ramach wpisu do kodeksu.
Nie ukrywajmy jednak, że nie dla kampanii wszyscy czekali na nową odsłonę Battlefield. Najważniejszą pozycją w tej produkcji jest bez wątpienia tryb dla wielu graczy. Tutaj jednak pojawia się pewien dysonans w odbiorze. Z jednej strony w trybie fabularnym zostaje pokazane, że wojna jest okrutna, zła, bez żadnej litości, wszystko owiane dramatem ludzi, natomiast w trybie wieloosobowym wracamy do klasycznego podejścia: „wojna to świetna zabawa”! Wiadomym jest, że ciężko oczekiwać innego tonu od trybu wieloosobowego, gdzie ma dominować zabawa, jednak sam kontrast jest olbrzymi i momentami zwyczajnie razi.
Tryb multiplayer oferuje nam systemy rozgrywki znane już z wcześniejszych odsłon serii: Podbój, Dominacja, Gorączka, Drużynowy Deathmatch, Dominacja w Przestworzach. Dodane zostały również dwa nowe. Pierwszym jest tryb Gołębi Wojennych, gdzie drużyny rywalizują o nadanie wiadomości za pośrednictwem ptactwa. Brzmi banalnie, ale sprawa się komplikuje: najpierw gołębia trzeba odnaleźć, później napisać wiadomość, a na koniec umożliwić mu ucieczkę z pola bitwy. Drużyna przeciwna nie próżnuje, więc walki są bardzo dynamiczne, tym bardziej, że niosący gołębia oznaczony jest na mapie. Drugi z nowych systemów rozgrywki stawia na wielkość pola walki – oto przed Wami Operacje. Tutaj powalczymy na dwóch kolejnych mapach, gdzie odbywać się będzie walka o każdy skrawek ziemi, a w razie problemów z ofensywą pojawią się również behemoty, czyli silne pojazdy wojenne potrafiące przechylić szalę na korzyść jednej z drużyn.
Mapy zostały starannie przemyślane, chociaż zdarzają się przykre kwiatki. Jedna z pustynnych map miała być z założenia symetryczna z trzema punktami kontroli, jednak okazało się, że zabrakło budynków i przeszkód po jednej ze stron, a druga ma je ustawione zbyt gęsto. Zawsze ktoś musi mieć pod górkę. Sama różnorodność map, stopień ich skomplikowania, ilość przejść, pojazdów, możliwości robi wrażenie. Łączna liczba 7 trybów i 9 map robi wrażenie, szczególnie, że same plansze wykorzystywane są w różnym stopniu w poszczególnych systemach rozgrywki. Gdy dodamy do tego zmienne i losowe warunki atmosferyczne, to pula gwałtownie się zwiększa, co tylko wychodzi Battlefield 1 na plus. Szczególnie, że pogoda nie jest już tylko ozdobnikiem: podczas mgły czy burzy piaskowej nie postrzelamy z karabinów snajperskich, a nawet z samopowtarzalnymi będzie problem, o lotnictwie nie wspominając. Wszystko wymaga trochę innego podejścia i zmiany strategii w locie.
W Battlefield 1 ponownie dokonano podziału na cztery główne klasy: medyka, zwiadowcę, wsparcie oraz mechanika. Prócz tego na niektórych mapach umieszczone zostały zestawy klas specjalnych, jak na przykład miotacze ognia czy ciężkozbrojny piechur z karabinem automatycznym. Sam system odblokowywania elementów wyposażenia jest o niebo lepszy od tych znanych z niedawnego Battlefronta czy Battlefield 3 i 4. Owszem, możemy zdobywać skrzynki, ale są to tylko i wyłącznie kosmetyczne zmiany – plus dwie bronie do walki wręcz dostępne tylko ze skrzynek. Natomiast całą resztę odblokowujemy samodzielnie, we własnym tempie, za odpowiednią walutę zdobywaną bez zbędnego wysiłku. Niektóre z lepszych pukawek wymagają odpowiedniego poziomu danej klasy, ale to również związane jest z naturalnym czasem gry. Jakby tego było mało, niemal każdą broń możemy dostosować pod siebie, a większość modyfikacji dostępna jest od ręki. Same efekty widać praktycznie od razu po oddaniu pierwszego strzału lub kilku sekundach z dostosowaną pod nas flintą. Do tego wszystkiego nie zabrakło pojazdów, czyli różnego rodzaju czołgów, wozów opancerzonych, a nawet konnicy! Na większości map dostępne są również tak zwane behemoty, czyli specjalne pojazdy. Tutaj ich liczba ograniczona została do trzech: wielkiego Zeppelina, opancerzonego pociągu oraz krążownika morskiego.
Graficznie Battlefield 1 prezentuje się genialnie. Szczególnie wersja na PC może pokazać pazur. Możliwości konfiguracji są tutaj identyczne, jak miało to miejsce w Battlefroncie (nawet czcionka w trybie multiplayer jest identyczna), ale pojawiają się również nowe efekty. Przykładowo broń może wybrudzić się w błocie, a krople deszczu powoli po niej spływają i są wyraźnie widoczne. Mogą denerwować prerenderowane wstawki fabularne, które pojawiają się podczas kampanii oraz w niektórych momentach rozgrywki wieloosobowej, ale tutaj trzeba się z tym zwyczajnie pogodzić. W rozdzielczości 1440p i ustawieniach Ultra we wszystkich kategoriach nie odnotowałem spadków poniżej 90 klatek, a na sporej części map fps oscylowało w granicach 100-140. Jedynym problemem były dłuższe sesje: po kilku godzinach gry pojawiał się problem z zarządzaniem pamięcią i liczba klatek na kilkanaście sekund spadała do wartości jednocyfrowych. Godna pochwały jest natomiast oprawa audio, z drobnym wyjątkiem polskiego dubbingu, który kolejny raz okazuje się nietrafiony. Na szczęście można zdecydować się na angielskie głosy. Same odgłosy wystrzałów, otoczenia, a nawet muzyka to sztuka sama w sobie.
Battlefield 1 jest pozycją godną polecenia. Chociaż pojawia się tutaj wyraźny kontrast i konflikt wizji trybu dla jednego gracza z trybem wieloosobowym, całość jest naprawdę solidna i wciągająca. Wprowadzone systemy rozgrywki dodają grze żywotności, a rezygnacja z konieczności odblokowania każdego celownika osobno, jak miało to miejsce w Battlefield 4, sprawia, że faktycznie czujemy postęp i nie frustrujemy się kolejnymi kosztami ekwipunku. Umiejscowienie w okresie I Wojny Światowej znacząco odświeżyło serię, a także przesunęło nacisk na walkę wręcz, wykorzystanie granatów innych niż High Explosive oraz otworzyło możliwości wprowadzenia nowych typów uzbrojenia i pojazdów. Szkoda jednak, że armia francuska dostępna będzie dopiero jako DLC, podobnie jak zapewne inne z brakujących frakcji. Na chwilę obecną zdecydowanie warto zaopatrzyć się w Battlefield 1 i wybrać na tereny ogarniętej I Wojny Światowej Europy.