Wymagania rekomendowane:
Intel Core i5 6600 3.9 GHz, 16 GB RAM, karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970/Radeon R9 290 lub lepsza, 40 GB HDD, Windows 10 64-bit
Wymagania minimalne:
Intel Core i5 650 3.20 GHz/AMD Phenom X4 9850 2.5 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 1 GB GeForce GT 640/Radeon HD 5750 lub lepsza, 20 GB HDD, Windows 7/8.1/10 64-bit
Nie z ogrodu, a z mobilnej staruszki, wyrasta nam prawdziwa perełka. Studio PopCap Games pokazuje nam, że da się stworzyć dużą produkcję z małego mobilnego brata.
Uruchamiając po raz pierwszy Garden Warfare 2 miałem mieszane odczucia: tak bajkowy klimat i nieustannie tocząca się wojna nie wywierały na mnie jako na dorosłym graczu, poczucia wyjątkowej chęci zagrania w tą produkcję. Pamiętam natomiast doskonale czas, gdy grało się w pierwsze odsłony Plants vs. Zombies – gdzie naszym głównym zadaniem było obronić nasz ogród wykorzystując w tym celu trochę myśli strategicznych, łamigłówek i elementów naszego otoczenia. Czas gdy grałem w wersje „2D” Plants vs. Zombies pamiętam doskonale i zawsze, ilekroć trafia mi się okazja, to wracam do tej pozycji z wielką ochotą. Podchodząc do recenzji wersji, w której nasza przygoda została przeniesiona w świat „3D” z „otwartym światem” oraz trybem multiplayer, podejrzewałem iż GW2 nie sprosta moim wymaganiom. Pamiętając stare czasy bałem się, że nowa wersja ugodzi mnie prosto w serce. Jednak z minuty na minutę okazało się, że Garden Warfare 2 potrafi być wciągające równie tak samo, jak jego poprzednicy, a dlaczego, to już opiszę Wam poniżej.
W Plants vs. Zombies: Garden Warfare 2 od samego początku przenosimy się do niezwykle bajkowego miasteczka, którym toczy się wojna pomiędzy…. Tak… Roślinami oraz Zombiakami. Tuż po wygranej umarlaków, kraina która zwała się Suburbia, została zmieniona na Zomburbie – to nasza ojczyzna, w której mamy swoją bazę. Chodź zombiaki wygrały, pod dowództwem niejakiego Zombossa, to roślinki nie mają ochoty się poddawać i planują odwet na swoim wrogu. GW2 oferuje nam 3 tryby rozgrywki, zadania w trybie kampanii, kooperacja oraz mocno rozbudowany multiplayer. Każdą nową sesję gry rozpoczynamy w swojej bazie, która pełni rolę naszego „Huba” rozgrywek i modyfikacji. W swojej bazie możemy przejść do rozgrywki multiplayer, kooperacji lub wykonać zadanie dla jednej ze stron. Znajdziemy tu także przebieralnie, w której ubierzemy postać lub zmienimy bohatera, a w automacie wydamy zarobione w grze monety na naklejki, które znamy już z poprzedniej części Garden Warfare. W odpowiednich punktach naszej bazy sprawdzimy nasze statystyki, zmienimy ustawienia gry czy uruchomimy kanapowego split screena. Oczywiście, ważnym punktem jest także specjalna maszyna, dzięki której możemy zmienić stronę konfliktu i spełniać wyzwania dla zombiaków i odwrotnie. Jednym słowem nasza baza jest naszym centrum dowodzenia i wbrew pozorom, mimo dużych rozmiarów, poruszanie się po niej i wybieranie odpowiednich opcji jest bardzo przyjemne i proste.
Kampania to nowość dla serii Garden Warfare, stworzona w głównej mierze dzięki graczom i na ich prośbę. W trybie tym naszym głównym celem jest wykonywanie różnych zadań dla organizacji L.I.Ś.Ć., której członkiem zostajemy już na samym początku. Dostajemy tu jednak stosunkowo niewiele jeśli chodzi o samą historię. Jest ona co prawda bardzo prosta i krótka, bo mamy dostępnych tylko po 30 misji dla każdej ze stron. Same misje w sobie także nie są niczym wyjątkowym ani nie znajdziemy tu jakiejkolwiek innowacyjności czy świeżych pomysłów. Większość z nich polega na asekurowaniu NPC, podłożeniu bomby czy strzeżeniu obiektu przed nadciągającymi falami wrogów. Wydaję się proste i niewciągające, a jednak jest w tym wszystkim coś, co sprawiało, że każda misja, jaką przechodziłem, była bardzo sympatyczna i na tyle urozmaicona, że nie odrywałem się sprzed komputera przez parę ładnych godzin gry. Oczywiście całość zajęła mi dosłownie chwile ze względu na ogranie już w podobne produkcje, ale jeśli byłbym młodszym lub mniej doświadczonym graczem, to z pewnością kampania byłaby idealnym wstępem do świata kolejnego trybu, jakim jest multiplayer. Tryb kooperacji to także świetna zabawa: wraz z przyjacielem możemy pograć wspólnie i bronić naszej bazy przed coraz trudniejszymi zombiakami, spędzając przy tym trybie wiele godzin i wylewając co nie mara fal uśmiechu w domowym zaciszu.
Prawdziwa rozgrywka zaczyna się jednak w trybie multiplayer, która jest duszyczką tej serii. W grze znalazło się wiele różnych potyczek i tak znajdziemy tutaj Team Deathmatch (drużynowe rozgrywki, gdzie naszym zadaniem jest pokonanie drużyny oponenta), bitwa o teren (naszym zadaniem jest odebranie miejscówki przeciwnika), Gnombombę (celem jest przeprowadzenie detonacji trzech bomb w bazie wroga), Bitwę o kule! (każdy zabity gracz upuszcza kulę; zwycięża ta drużyna, która uzbiera ich więcej), Suburbinację (walka o trzy strefy na mapie, których utrzymywanie generuje punkty potrzebne do zwycięstwa), czy „Tryb mieszany”. Zmagania w trybie multiplayer w porównaniu do pierwszej części są teraz trudniejsze. Wymaga się już od nas strategicznego podejścia i dobrego zaplanowania naszych działań na mapie. Samemu także za wiele nie dokonamy – wsparcie naszych przyjaciół staje się bardzo potrzebne i bez odpowiednio zgranej drużyny za wiele nie wygramy. Studio PopCap Games wyraźnie pokazuje nam nową drogę, którą chce nas poprowadzić. Rywalizacja stała się zdecydowanie trudniejsza i bardziej wymagająca, ale za to zwycięstwo smakuje dwa razy lepiej, a wojna roślin z zombiakami nabiera wręcz „markowego” znaczenia.
Nowa odsłona Garden Warfare od studia PopCap Games poszła w dobrą stronę i w każdym trybie widać nakład pracy, jaką włożono w Plants vs. Zombies. Nowe klasy, kostiumy, lokacje, nowe tryby – naprawdę jest tego dużo, a mimo tego nic nie zostało zepsute. Całe szczęście klimat gry pozostaje tą samą kolorowa, wręcz bajeczną, ekranizacją odwiecznego konfliktu. Rozgrywka jest świetna i z pewnością odpalę tę pozycję jeszcze wiele razy, także umarlaki strzeżcie się bom zasadził kukurydza.