Plusy:
+ kształt i wielkość
+ znakomity sensor
+ bardzo dobre wyważenie
+ programowalne 5 przycisków, w tym „clutch button”
+ przełączanie DPI w locie pomiędzy 5 zapisanymi ustawieniami
+ działa sprawnie na szkle, drewnie, materiale syntetycznym
Minusy:
- konieczność pobrania sterowników
- tylko dla praworęcznych
- brak oplotu na przewodzie
Logitech od dawna nie ma łatwego życia na rynku peryferiów. Dedykowane sprzęty od różnej maści firm, które w logotypach umieściły drapieżne zwierzęta, niemal całkowicie zdominowały ten segment sprzętowy. Fani z pewnością wspominają świetne produkty, jak chociażby MX510 czy MX518. Ostatnio jednak coś się ruszyło, a Logitech powoli przestaje być kojarzony jednoznacznie ze sprzętem biurowym. Dowodem na to jest kolejna myszka z serii G: G402, czyli Hyperion Fury.
Myszki sygnowane znaczkiem G ponownie przykuły uwagę do Logitecha. W ubiegłym roku pojawił się Proteus Core, czyli G502, który pokazał, że firma pamięta o graczach. Gryzoń w pewien sposób czerpał ze starych, dobrych MX 5xx, więc z niecierpliwością oczekiwałem na kolejną mychę od Logitecha. W ten oto sposób trafił do mnie Hyperion Fury, czyli G402. Wydawać by się mogło, że jest to model prostszy, uboższy czy wcześniejszy. Nic z tych rzeczy: G402 do sprzedaży trafiło w ubiegłym roku w podobnym oknie czasowym, co wspomniany G502.
Gryzoń dostarczony jest w prostym opakowaniu, które utrzymane zostało w niebiesko-czarnej tonacji barw. Sam karton nie jest zbyt wytrzymały, jak również brakuje standardowego okienka, przez które zazwyczaj możemy wybadać wymarzony sprzęt przed zakupem. W tym minimalistycznym pudełku umieszczono „zaledwie” myszkę oraz zestaw instrukcji. Po samo oprogramowanie musimy pofatygować się na oficjalną stronę producenta.
Mówi się, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Ta kwestia przy Hyperion Fury była załatwiona bardzo szybko: od pierwszego wejrzenia zakochałem się w prostocie bryły oraz wygodzie użytkowania G402. Myszka wręcz idealnie leży w dłoni, a co za tym idzie nie odczuwamy zmęczenia czy niewygody. Sama bryła jest długa, ale jednocześnie znakomicie wyprofilowana, natomiast boczne wcięcia sprawiają wrażenie naturalnych dla dłoni. Wiąże się to jednak z przystosowaniem G402 jedynie do użytkowania przez osoby praworęczne, co należy mieć na uwadze przy zakupie. Sama bryła Hyperion Fury wykonana jest z kilku kawałków matowego plastiku poprzeplatanych wersją piano black, a na dokładkę znajdziemy na szczycie gryzonia podświetlane logo G. Boczne wcięcia uzupełniono również gumą, która bardzo dobrze poprawia chwyt. Na uwagę zasługuje też spód myszki, gdzie znajdziemy sześć ślizgaczy o całkiem sporej powierzchni, a także charakterystyczny już dla Proteusa wzór przy sensorze optycznym. Żeby nie było już zbyt dobrze, producent zrezygnował z oplotu na przewód USB, więc przyda się tutaj rozsądne ułożenie kabli i zwracanie uwagi na możliwe przetarcia.
G402 został wyposażony w sensor o maksymalnej rozdzielczości 4000 DPI. Jednak dla wymagających przygotowano również możliwość regulacji czułości w locie oraz zastosowania pięciu predefiniowanych stanów – wszystko to za pomocą przycisków umieszonych pod kciukiem. Tutaj pojawił się drobny problem, ponieważ funkcjonowanie oznaczenia stanu na samym Hyperion Fury z wykorzystaniem diod sygnalizacyjnych nie zawsze było zgodne i powiązane z zapisanymi ustawieniami w oprogramowaniu. Wróćmy jednak do przycisków. Poza standardowymi, czyli lewym, prawym, rolką oraz wspomnianymi już regulatorami DPI, pod naszą dłoń trafiają dodatkowo trzy przyciski. Wszystkie zostały umieszczone na prawej stronie gryzonia i bardzo wygodnie sięga się do nich kciukiem. Graczy FPS z pewnością ucieszy „clutch button”, który umożliwi zredukowanie czułości na czas wciśnięcia, a tym samym dokładniejsze celowanie. Wszystkie funkcje możemy oczywiście edytować za pośrednictwem pobranego oprogramowania, co przyda się, jeśli będziecie mieć ochotę na zmniejszenie lub zwiększenie prędkości próbkowania sygnału myszy przez port USB.
Przejdźmy jednak do testów. Hyperion Fury dedykowany jest do gier FPS, co łatwo poznać po wspomnianej opcji „clutch” oraz samej konstrukcji, która wymusza palm grip – będzie to męczące dla grających w StarCrafta lub inne gry, gdzie ruchy są duże gęstsze. Do testów wybrałem Counter-Strike: Global Offensvie, Battlefield: Hardline oraz League of Legends. W grach z perspektywy pierwszej osoby G402 sprawdzał się rewelacyjnie: ręka odpoczywała w przerwach, same ruchy były bardzo precyzyjne, nie korzystałem natomiast z funkcji „clutch”, chociaż zdarzyło mi się używać dodatkowych przycisków. Trochę gorzej było w przypadku League of Legends, gdzie ręka po godzinnym meczu wymagała chwili wytchnienia. Sam sensor natomiast nie gubił się przy gwałtownych i dynamicznych ruchach, ale rozmiary G402 po prostu sprawiały, że na dłuższą metę nie było to komfortowe. Testy wykonałem również na różnych powierzchniach: szklanej podkładce SteelSeries I-2, drewnianym blacie biurka, białej kartce papieru oraz Roccat Siru. Ku mojemu zaskoczeniu G402 Hyperion Fury nie miał najmniejszych problemów ze szkłem oraz bardziej typowymi powierzchniami. Muszę jednak przyznać, że świetnie współgrał z podkładką oferującą wysoki ślizg, czyli właśnie szklanym I-2. Jedynym problemem tutaj było kiepskie dopasowanie ślizgaczy, co kończyło się na zbieraniu pyłu i brudu przez samego gryzonia.
Wygląd: 4.5/5
Wykonanie: 4.5/5
Funkcje: 4.5/5
Stosunek ceny do jakości: 5/5
Ogólnie: 4.5/5
PODSUMOWANIE:
Logitech G402 Hyperion Fury okazał się dla mnie myszką niemal idealną: znakomita bryła, świetne wyważenie, ciekawy design i wygoda użytkowania. Pomimo dość skromnego sensora o rozdzielczości maksymalnie 4000 DPI, pracowała bardzo dobrze na każdej powierzchni. Samo przetwarzanie ruchów nie miało żadnych przekłamań, nie zdarzały się skoki kursora lub inne dziwne zachowania. Jedyną wadą, którą mogę wypomnieć, jest brak oplotu na przewodzie, co może zaowocować przetarciami kabla. Logitech zaproponował jednak znakomite rozwiązanie dla segmentu cenowego myszek do 300 złotych, a Hyperion Fury okazał się godny polecenia.