W dniu 14 lutego, na terenie Wyższej Szkoły Zarządzania „Edukacja” we Wrocławiu, odbyła się 6. edycja konwentu Love. Była to impreza skierowana głównie do miłośników popkultury japońskiej, mangi i anime.
Akredytacja na to wydarzenie była możliwa już w piątek, co jest dobrym pomysłem ze strony organizatorów. Osoby jadące z daleka mogą dzięki temu zakwaterować się na terenie konwentu. Ja przybyłem dopiero w sobotę. Na miejscu pojawiłem się około godziny 14. Jeszcze wtedy była niewielka kolejka, lecz w przeciągu dziesięciu minut udało nam się dostać do stolika akredytacji. Tu czekało mnie zdziwienie, ponieważ zostały sprawdzone tylko moje dane w systemie i bez poproszenia o jakikolwiek dokument, wydano mi akredytację.
Najpierw poruszmy kwestię miejsca konwentu. Wielki budynek, mający cztery kondygnacje, z czego trzy do użytku uczestników imprezy, był dobrym wyborem. Mimo dużej ilości ludzi, dało się przejść bez przepychania się. Każde piętro było innego koloru, co bardzo ułatwiało orientację w budynku. Tutaj dochodzimy do największego minusa organizacji. Zaplanowane przez Miohi „sleep-roomy” były zbyt małe i część osób ratowała się różnymi zakamarkami w szkole. Na półpiętrach były obszary okupowane przez osoby, które urządziły tam sobie miejsca „noclegowe”. Niestety bardzo przeszkadzało to w poruszaniu się po terenie konwentu. Tym bardziej, że takie newralgiczne miejsca, jak schody powinny być drożne. Więcej zarzutów do samej lokacji konwentu nie mam. Dbano o czystość – śmieci były na bieżąco zbierane. Zaś informator, który dostaliśmy przy akredytacji, rozwiewał wszelkie wątpliwości co do rozplanowania imprezy. Mogliśmy w nim znaleźć mapkę, bony do McDonalds oraz program atrakcji. Jedyne, czego mi minimalnie brakowało, to press-room. Jednak bufet, w którym serwowano świetne sushi, wynagrodził mi wszystkie bóle. Dla osób niejadających tego dania było też ciasto i kilka innych przysmaków. Poza tym, moją uwagę zwracały stoiska wystawców i również tam można było spędzić kilka chwil, zaopatrując się w różne gadżety związane z mangą, anime i szeroko pojmowaną kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni.
Warto również wspomnieć o panelach, gdyż tematyka kilku z nich była naprawdę interesująca, przynajmniej na papierze. Co ciekawe, swoje prelekcje miało także jury eliminacji tegorocznego EuroCosplayu – Zel, Kairi oraz Kayo. Niestety mogłem być tylko na panelu tego pierwszego, i w dodatku przybyłem dopiero w trakcie trwania prelekcji, więc ciężko już było znaleźć dobre miejsce. Zela słuchało się bardzo miło, dobrze tłumaczył najważniejsze zasady aktorstwa. Z tego, co słyszałem od innych konwentowiczów, bardzo dużym zainteresowaniem cieszyły się panele Kairi oraz Kayomi. Ponadto LinaSakura prowadziła warsztaty taneczne, jak i również prelekcję o grze aktorskiej. Jak zatem widać, atrakcji było bardzo dużo, jednak część zupełnie nie przypadła mi do gustu, przynajmniej patrząc na ich tematykę.
O godzinie 17 zaczynał się konkurs cosplay. Przezornie, nauczony poprzednimi eventami, udałem się na salę chwilę wcześniej. To był bardzo dobry pomysł, gdyż tuż przed startem sala była pełna. Tu muszę chwilę ponarzekać. Pierwszą rzeczą, która mi się nie podobała, było miejsce, gdzie ulokowano fotografów. Zrezygnowałem z niego, ponieważ siedzenie tuż pod sceną nie należało do przyjemnych i nie było wygodne z punktu widzenia osoby robiącej zdjęcia. Ponieważ o godzinie 17 nadal na dworze było widno, zasłony były opuszczone, blokując przepływ powietrza, przez co zrobił się zaduch. Scena była profesjonalna, ciut za mała, ale to było spowodowane rozmiarami sali. Cosplayerom udostępniono profesjonalne oświetlenie oraz dobrej jakości nagłośnienie. Opcjonalnie, mogli oni wykorzystać projektor. Mimo małego opóźnienia, zgromadzeni nie nudzili się. Charyzmatyczny prowadzący zabawił w tym czasie publiczność. Poziom samego konkursu był ogólnie dobry, lecz było kilka strojów, które wybijały się ponad resztę. Znaczną większość stanowiły cosplaye szyte, mniej było zbroi, które można tak często zaobserwować na eventach pokroju Poznań Game Arena i Intel Extreme Masters. Poziom prezentacji strojów był zaś bardziej zróżnicowany. Jako, że nie jestem ekspertem w dziedzinie mangi i anime, nie wszystkie scenki zrozumiałem, jednak wizualnie były bardzo dobre. Konkurs wygrała LinaSakura, która wcieliła się w Ruby Rose z „RWBY”, drugie miejsce zajęła Resha’s Den, trzecie zaś – Hybryda’s Nest.
Czas przejść do głównego punktu programu – eliminacji do światowej klasy konkursu EuroCosplay. W tych zawodach stroje reprezentowały naprawdę wysoki poziom. Mimo małej ilości osób, które postanowiły wziąć udział, rywalizacja była zacięta. Zwycięzca mógł być tylko jeden. Naszą reprezentantką została Asgardian Fraud, swoim strojem Thranduila z „Hobbita”, a drugie – rezerwowe – miejsce zajął The VU ze strojem Generała Cullena z „Dragon Age: Inquisition”.
Cały konwent oceniam bardzo pozytywnie, zwłaszcza dla osób lubiących popkulturę japońską. Love było imprezą dobrą, wystawcy byli przygotowani i rozważnie rozmieszczeni. Całości dopełnił świetny cosplay. Jednym zdaniem: pomimo, że to nie do końca mój obszar zainteresowań, to za rok i tak chyba odwiedzę.
Pełną galerię znaleźć możecie na Gildii Konwentów
Autorem zdjęć jest Jędrzej Brzozowski, Broken Image Graphic & Photography